* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 5 stycznia 2013

Santa Montefiore: Dom nad morzem

Świat Książki, Warszawa 2012.

Recepta na kłopoty

Santa Montefiore konwencję romansu ze sporą dawką wzruszeń oraz obowiązkowym happy endem próbuje przełamywać nawiązaniami do tajemnic z przeszłości bohaterów. Ten pomysł automatycznie zamienia prostą i naiwną historię w masowe czytadło dla pań. Odbiorczynie śledzą równolegle prowadzone wątki, świadome, że w pewnym momencie autorka je połączy i wyjaśni wszystkie sekrety, jak w kryminale. Tyle że Santa Montefiore wybiera uczucia, jak zniechęcająco by to nie brzmiało.

W „Domu nad morzem” fabuła jest niespecjalnie skomplikowana, chociaż w książce dzieje się dużo. Marina szuka malarza, który w wakacje uczyłby gości jej pensjonatu tworzenia obrazów. Gdy spotyka Rafę, wie już, że tego człowieka potrzebowała. Bardzo przystojny Argentyńczyk przyciąga uwagę kobiet w każdym wieku. Santa Montefiore tradycyjnie już zaczyna od nakreślenia sytuacji, która w przeciętnym harlequinie potoczyłaby się w wiadomym kierunku. To jednak powieść mająca dostarczać lekturowej przyjemności, więc fabuła rozwija się inaczej. Marina ma problemy z płynnością finansową, z dorosłą pasierbicą i z własną przeszłością, o której nie wie nawet kochający mąż. Pasierbica z kolei zakochuje się w Rafaelu, ale swoje postępowanie podporządkowuje jednemu celowi: buntowi wobec Mariny. Życie wielu postaci bardzo się komplikuje, a sposób zaradzenia większości kłopotów zna tylko jedna osoba.

Autorka z lubością mnoży wątki i charaktery. Motyw pensjonatu służy jej do literackiego popisywania się zmysłem obserwacji – przez dom nad morzem przewijają się rozmaici ludzie, trafnie i przekonująco nakreśleni. Montefiore stara się unikać jednoznacznych ocen – i mimo że kieruje postacie w określone strony, niemal u każdej dostrzega rysę, wątek odsuwający podejrzenia o papierowość czy nieszczerość bohaterów. Chętnie buduje także pensjonatową codzienność: w tle przewija się zagadnienie dziwnego włamywacza, związek Clemmie, relacje między pensjonatowymi gośćmi – chodzi o to, by działo się dużo i aby uczucia nie zostały przypadkiem wyizolowane z powieściowej rzeczywistości.

Stałym odbiorczyniom książek Montefiore może przeszkadzać świadomość powtarzanych tekstowych i konstrukcyjnych zabiegów – w „przeszłości” toczy się prosta historia o przewidywalnym przebiegu – a ponieważ musi ona zlać się w jedno z teraźniejszością – sekret bohaterki przedwcześnie wychodzi na jaw i nie pomoże nawet obłożenie go kolejnymi niespodziankami. Jasne, że przy operowaniu wielkimi uczuciami tego typu niedoskonałości schodzą na dalszy plan, ale jednak chciałoby się, by płynnej narracji towarzyszyła równie udana i przemyślana historia. „Dom nad morzem” ma w sobie trochę za dużo naiwnej ufności w niedomyślność odbiorczyń – i nawet jeśli pasuje to do konwencji, Santa Montefiore potrafi przecież znacznie lepiej maskować fabularne szwy.

To powieść obyczajowo-romansowa w stylu klasycznym, bliższa dziewiętnastowiecznym narracjom niż współczesnej pornografii – Montefiore trafia tylko do jasno określonej grupy odbiorczyń i pisze dokładnie tak, by zaspokoić oczekiwania tej grupy. „Dom nad morzem” to wymarzona historia dla tych pań, które lubią sentymentalne opowieści o wielkich i idealizowanych uczuciach, z posmakiem tajemnicy i zadowalającym wszystkich finałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz