* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 30 stycznia 2024

Sylvia Vanden Heede: Felek i Tola. Gdzie jest lód?

Dwie Siostry, Warszawa 2024.

Podstęp

Przeważnie jest tak, że czytanki dla najmłodszych nie zachęcają do samodzielnego czytania z prostego powodu: są o niczym i nie zaintrygują dzieci. Tymczasem trzeba czegoś z pomysłem i dynamiczną fabułą, żeby maluch zaangażował się w lekturę i sam chciał sprawdzić, co stanie się dalej. Wprawdzie motyw zakochania się też nie jest specjalnie kuszący dla kilkulatków, ale już kryminał jak najbardziej. I wykorzystuje to Sylvia Vanden Heede w siódmym tomie serii o przygodach zajączki i lisa (oraz ich przyjaciół). „Felek i Tola. Gdzie jest lód” to zestaw historii nieskomplikowanych, za to o dużym ładunku emocjonalnym – w sam raz, żeby przekonać dzieci do umysłowego wysiłku i zachęcić je do poznawania doświadczeń bohaterów. Jest tu sporo humoru, duża dawka energii i niespodzianki – wszystko po to, żeby najmłodsi jak najmocniej wgryzali się w tekst i bawili nim.

Najpierw kilka bardzo krótkich rozdziałów pełni funkcję prezentacji bohaterów: trzeba przecież zorientować się, kto jest kim i co go w tym świecie wyróżnia – idealnie sprawdzą się tutaj anegdotyczne przygody, jednorazowe i komiczne, takie, które nie wymagają specjalnej uwagi, ale mimochodem zaprzyjaźniają z bohaterami. W związku z tym dzieci, które nie czytały poprzednich tomów o Felku i Toli, nie muszą nadrabiać zaległości: zostaną od razu zaproszone do rzeczywistości bajkowej i poradzą sobie z nakreślaniem relacji między postaciami. Wszystko zmienia się już na oczach czytelników – bo do grona postaci dołącza Pinga Winga, pingwinka z odległego południa. Pinga Winga sprowadza swojego brata, a brat przynosi pewien niezwykły prezent. Teraz już akcja nabiera tempa: bo ktoś chce sprawić, żeby Pinga Winga spojrzała na niego przychylniej, a ktoś inny zawsze marzył o karierze detektywa, a jeszcze ktoś inny idealnie nadaje się do kryminalnej roboty – tylko że zaciera granice zabawy. Będzie tu bardzo dużo zaskoczeń dla maluchów, a wszystko w zdynamizowanych do maksimum rozdziałach.

Teksty są pozbawione ozdobników, to czysta esencja akcji – nie ma czasu na rozglądanie się dookoła i na przedstawianie charakterów, wszystko musi wynikać bezpośrednio z działań i stać się oczywiste dla kilkulatków od razu – fabuła opiera się w dużej mierze na dialogach, które jeszcze podkręcają tempo opowieści. Jakby tego było mało, jednym z rozwiązań graficznych jest powiększanie części słów, nadawanie im charakterystycznych emocjonalnych akcentów – zmiana wielkości wyrazów dorosłym być może utrudniłaby czytanie, dla dzieci to bodziec lekturowy, pokazanie, co w tekście jest ważne i jak bohaterowie mówią. To rozwiązanie znane od dawna w literaturze czwartej, chociaż znacznie częstsze w picture bookach. Jakby tego było mało, wzrok przyciągają grafiki The Tjong-Khinga, ilustratora, który nie boi się młodzieżowej komiksowości w tomie dla najmłodszych. Sprawia on, że bohaterowie zyskują oryginalne rysy i miny, jednoznacznie wskazujące na ich (zwłaszcza nieczyste) intencje. I to się sprawdzi: obrazki intrygują i rozśmieszają, tekst rozbawia i wzbudza ciekawość. Dzięki temu książkę można spokojnie podsunąć dzieciom właśnie po to, żeby doskonaliły na niej umiejętność czytania. Tutaj nie ma czasu na grymasy: wszystko dzieje się błyskawicznie i zawsze jest coś wartego uwagi – to rozwiązanie sprawia, że nie będzie problemu z namówieniem dzieci do lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz