* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 10 maja 2019

Anna Karpińska: Bezpieczny port

Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.

Babcia

Niewiele jest książek obyczajowych kierowanych do kobiet, które zostały już babciami. Zwykle bohaterki to panie w okolicach czterdziestego roku życia, właśnie zaczynające drugą młodość: nie ma mowy ani o ich dorastających dzieciach, ani o wizji wnuków, którymi trzeba będzie się zająć w zastępstwie potomstwa. Być może dlatego Anna Karpińska w dwutomowym cyklu Rodzinne roszady zeszła ze sprawdzonych schematów w literaturze dla kobiet – i wybrała na temat dylematy emerytki, Wandy. Wanda ze swoim zamartwianiem się o wszystko i wszystkich poza sobą jest bardzo prawdziwa – ale przez to też bardzo irytująca i istnieje prawdopodobieństwo, że autorka cyklem trafi wyłącznie do kobiet jej podobnych, a młodszych nie przekona. Owszem, daje bohaterce nadzieję na miłość – pozwala rozwiązać kilka problemów i podsuwa partnerów, przy których żywiej bije serce – ale przede wszystkim zarzuca odbiorczynie narzekaniami. Wanda jest chodzącym zbiorem problemów – przejmuje się matką, która musi iść na operację kolana, przejmuje się córką, która wyjechała do Niemiec i nie daje znaku życia (chociaż kiedy potrzebuje pieniędzy, znajduje drogę do rodziny, którą odrzuciła), przejmuje się drugą córką, która – dla odmiany – przechodzi kryzys małżeński i nie może dogadać się z teściową, przejmuje się synem – bo wybrał sobie na partnerkę życiową kobietę w wieku matki. Przejmuje się przyjaciółką, którą być może zdradza mąż. Przejmuje się wspólnikiem, którego chora psychicznie żona porwała dziecko. A nade wszystko przejmuje się wnuczką, której zastępuje matkę. Troska o Polę przepełnia kolejne strony i kiedy dochodzi do momentu, że bohaterka opowiada o zmianie przybrudzonych majteczek – osiąga apogeum. Zupełnie jakby Anna Karpińska chciała podkreślać w nieskończoność troskę o wnuki, tłumaczyć młodszemu pokoleniu, jak to starsze zżerane jest przez poczucie odpowiedzialności za wszystkich dokoła. Wanda będzie zwierzać się z robionych obiadków i z każdego telefonu zza granicy. Będzie czuwać nad każdym oddechem wnuczki i swoje potrzeby zauważać dopiero na samym końcu, kiedy ktoś zwróci jej na to uwagę. Nie da się jednak żyć w takim rytmie – „Bezpieczny port” jednoznacznie pokazuje czytelniczkom, że powinny zadbać o siebie, zanim staną się tak nie do wytrzymania jak Wanda.

Wszystko – jak zwykle – rozbija się o nieodpowiedzialność jednej z córek. Wstęp polega na odnalezieniu Poli, ale później już po raz kolejny na horyzoncie pojawia się samolubna Kaśka i jej dylematy. Wanda nie chce zauważyć, że jest zbyt wyrozumiała i zbyt dobra dla córki, która wcale tego nie oczekuje – w toksycznej relacji zawsze będzie na przegranej pozycji. Anna Karpińska niby przekonuje czytelniczki, że miłość matczyna nie zna granic – a jednak pozostawia pewien niesmak. „Babciowość” wprowadza nawet w narracji – nie unika niepotrzebnych zdrobnień (zwłaszcza w opowieściach o dziecku), podkreślania każdego westchnienia i każdego zmartwienia bohaterki. Mnoży kłopoty, z jakimi musi się mierzyć Wanda – ale jednocześnie w tej bohaterce kumuluje błędy popełniane przez całe pokolenia kobiet. Odchodzi od standardów obyczajówkowych, ale za dość wysoką cenę. „Bezpieczny port” to powieść, w której pełne bólu zwierzenia zawiedzionej matki wygrywają z fabułą, a to nie każdego może przekonać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz