* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 17 sierpnia 2013

TeatRyle (Poznań): Kubusiowe granie

TeatRyle (Poznań)
na scenie: Mariola i Marcin Ryl-Krystianowscy

Energia Puchatka

Można nie pamiętać, jakie przygody miewał Kubuś Puchatek w disneyowskich kreskówkach – ale pomysły Milne’a znają bez wątpienia wszyscy. TeatRylom udało się przenieść je na teatralne deski bez zniekształceń idei, za to z uwypuklonym humorem i stale podbijanym tempem. Mieszkańcy Stumilowego Lasu mieszczą się w jednej walizce i są zwykłymi maskotkami – ale w ujęciu TeatRyli ożywają natychmiast. Mariola i Marcin Ryl-Krystianowscy wybrali krótkie i wyraziste scenki, żeby przypomnieć dzieciom to, co w przygodach Kubusia Puchatka najciekawsze. Znalazły się tu zatem między innymi wyprawa na biegun, lekcja pływania Maleństwa, zakradanie się do pszczół po miód, urodziny Kłapouchego czy porwanie Maleństwa – wszystko dzieje się błyskawicznie, co nadaje przedstawieniu bardzo dynamicznego charakteru.

Tak szybkie zmiany w pewnym stopniu potęgowane są licznymi piosenkami. „Kubusiowe granie” TeatRyli to spektakl bardzo rozśpiewany – muzyka pozwala a przechodzenie od opowieści do opowieści, przypomina też o książkowych rymowankach Puchatka. W ten sposób dzieci otrzymują w znanej fabułce coś, czego nie da im lektura; mogą również uświadomić sobie, jak wiele muzycznych akcentów funkcjonuje w samej książce. Śpiewanki są krótkie – w sam raz na tyle, by przynieść chwilę wytchnienia po galopującej akcji, by nie pozwolić dziecku na oderwanie uwagi od bajki i by poczuć sympatię do bohaterów. Umilają oglądanie spektaklu i są bardzo przyjemnym przerywnikiem – zwłaszcza że aktorzy śpiewają ładnie i ciekawie interpretują tekst.

„Kubusiowe granie” umożliwia Ryl-Krystianowskim rozmaite okołotekstowe i aktorskie zabawy. Miś przyczepiony do balonika wznosi się naprawdę wysoko (bo Mariola wchodzi na krzesło), więc kiedy spada, zostaje kilka razy przerzucony z rąk do rąk (TeatRyle znalazły prosty i efektowny sposób na odzwierciedlenie słownych zabiegów z bajki). Pszczele etiudki Marcina wywołują uśmiech dzieci. Zdarza się Ryl-Krystianowskim nieco zmienić pierwotne brzmienie tekstu – przy odkryciu bieguna pojawia się nawet lekki sarkazm. Ale najlepsze staje się w przedstawieniu podwajanie ról. Maskotki nie pozwalają na bogatą gestykulację czy mimikę, więc aktorzy dodają te cechy do czystej obecności pluszaków na scenie. I tak kiedy Mariola w roli Mamy Kangurzycy kąpie i szoruje Prosiaczka w wanience, Marcin tuż obok wykonuje ruchy pływaka i topielca na przemian. Kiedy Kłapouchy i Prosiaczek zaglądają do baryłki po miodzie, aktorzy prezentują maluchom ich miny. Zresztą miny zasługują na osobny komentarz – warto wspomnieć choćby Prosiaczka-Marcina, który wręcza Kłapouchemu skrawek balonik. Dalej jest równie zabawnie. Gdy Krzyś Marcin strzela z dubeltówki w balonik i trafia w Puchatka, Mariola-Kubuś na przemian masuje raz misia, raz siebie. Uciechę mają widzowie – a podwojenie ról kojarzy się bardziej ze zbliżeniami kamery niż z rozwarstwieniem postaci. Tu nawet przesada zyskuje uzasadnienie – przerysowane gesty są komiczne, ale nie męczą oglądających – i też zostały starannie dopracowane (Krzyś, zapytany, jak widać Puchatka z dołu, zbiega ze sceny w publiczność i kuca, żeby dokładniej ocenić sytuację).

Stary zegar i portret Krzysia na ścianie, kilka rekwizytów, wieszak, walizka i stolik – to wystarcza, żeby zbudować przestrzeń wyobraźniową, pełną bajkowych i dowcipnych przygód. Ryl-Krystianowscy wybrali fragmenty powieści żywe, dynamiczne i zabawne. Odrzucili narrację na rzecz rozmów między bohaterami, a w zamian za to wzbogacili historię o ponadprzeciętne poczucie humoru. Ze swoimi pomysłami świetnie wpasowali się w konwencję prozy Milne’a, nie tracąc przy tym własnego charakteru. Ulubieńców dzieci zaprezentowali bez zarzutu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz