* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 24 sierpnia 2011

Bill Bryson: Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody

Zysk i S-ka, Poznań 2011.

Odkrywanie świata

Cięty język, lekkie pióro, talent do dostrzegania i wydobywania absurdów oraz komentarze często dalekie od politycznej poprawności, a mimo to nieprzekraczające granicy dobrego smaku – to tylko kilka powodów, dla których po książki Billa Brysona sięgam zawsze z niesłabnącym zainteresowaniem. Połączenie luzackiego, „amerykańskiego” stylu z wnikliwymi analizami specyfiki odwiedzanych zakątków owocuje niebanalnymi opowieściami, przy których da się pośmiać, a i zastanowić. Bryson widzi dużo więcej niż zwykły obieżyświat, na więcej też niż przeciętni autorzy współczesnych książek podróżniczych pozwala sobie w tekstach. Nie boi się przerysowania czy satyry, lubi inteligentne złośliwości i nie znosi mdłych, pozbawionych puent opowieści. W tomie „Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody” odkrywa przed czytelnikami na nowo kontynent pełen sprzeczności – i przyznaje się do fascynacji nim. Emocjonalny stosunek do odwiedzanego lądu nie przeszkadza Brysonowi jednak w naigrawaniu się z zastanych obyczajów i postaw mieszkańców. To, jak łatwo się domyślić, przekłada się na wartki i barwny tekst.

„Śniadanie z kangurami” wolne jest od stereotypów i nieco różni się od konstrukcji, do których Bryson już swoich odbiorców przyzwyczaił. Do tej pory autor zwykle odkrywał zalety i wady narodów czy krajów, przemieszczając się z miejsca na miejsce. Bazował na obserwacjach otoczenia i własnych doświadczeniach. Tu wprowadza trochę więcej lektur, anegdot szuka nie tylko w codzienności australijskiej, ale także w historii kraju. Sięga po publikacje ważne (oczywiście wytykając przy okazji różne w nich niedociągnięcia), ale i po grafomańskie lub przebrzmiałe pozycje. Znalezionymi informacjami dzieli się w swojej opowieści i przedstawia Australię, jaką mało kto zna. Opowiada o polityce, a właściwie o obrazie polityki australijskiej dla obserwatora z zewnątrz, o zagrożeniach, jadowitych wężach i pająkach czy o krokodylach. Prezentuje napotkanych po drodze ludzi, tych sarkastycznych, którzy za nic mają zasady dobrego wychowania, i tych, którzy zawsze służą pomocą. Trochę opowiada o spędzaniu czasu w australijskich pubach, przytacza fakty z przeszłości i wyśmiewa błędy. Jest wszędzie tam, gdzie warto być, ale z lubością wybiera się w miejsca, które nie mają nic do zaoferowania. W ocenianiu innych jest bezlitosny, ale i bezstronny: tępi złe, niepotrzebne nawyki i zachowania, dostrzega i odnotowuje pozytywne. W krytyce nie oszczędza też siebie: czasem sam przybiera postawę, której nie pochwala.

Autoironia to zresztą silna broń Billa Brysona i jeden z mocniejszych punktów jego książek. W „Śniadaniu z kangurami” pozwala na odmalowanie samotnika, lekko zagubionego, skazanego na życzliwość lub nieżyczliwość spotykanych w Australii osób. To na książkowym Brysonie, jego pomysłach i niepowodzeniach skupiać się będzie uwaga widzów. Obecność autora – kozła ofiarnego – sprawia, że książka przestaje być przewidywalna, Australia zaskakuje bohatera na równi z czytelnikami. Kąśliwe rozdziały, quasi-felietony, przepełnione są zatem dowcipem w dobrym gatunku. Od tego tomu naprawdę trudno się oderwać – i w zasadzie nie wiadomo, czy czytać go dla lepszego poznania australijskiej rzeczywistości i obyczajów, czy też dla rozrywki i przyjemności – bo śmiechu będzie tu mnóstwo. „Śniadanie z kangurami” to jedna z tych lektur, którymi nie rządzi przypadek. Bryson od początku wie, jak poprowadzić opowieść, by zaintrygować odbiorców i nie tworzy tylko po to, by podzielić się wrażeniami z podróży. To świetna, idealnie skomponowana historia podróżnicza z przymrużeniem oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz