* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 23 sierpnia 2011

Teatr Gry i Ludzie: Opowieści Wagantów


reżyseria: Beata Zawiślak, Bartosz Socha
na scenie: Beata Zawiślak, Bartosz Socha, Jerzy Dłubis

Wszystko jest teatrem

„Ludzie, ludzie, pomóżcie!” – woła mężczyzna, przyodziany w średniowieczny strój. Na policzkach ma wymalowane rumieńce, za pas zatknięte olbrzymie gęsie pióro. Człowiek z innej bajki. Z bajki. Naprawdę wyróżnia się w tłumie i faktycznie potrzebuje pomocy: zabiera ze sobą wszystkie dzieci, by razem z nimi przetoczyć drewniany wóz na zaimprowizowaną scenę pod wieżą szybu Prezydent w Sztygarce. Maluchy uszczęśliwione niecodziennym i nieoczekiwanym początkiem bajkowej przygody raźno biorą się do pracy. A już za chwilę wóz stanie się tłem dla dwóch baśni oraz polem działania dwojga aktorów i niezliczonej ilości lalek.

Przeniesieni ze średniowiecza waganci palą się do opowiedzenia przejmujących historii. Wchodzą sobie w słowo, rywalizując o uwagę dzieci. Mówią z ogromnym przejęciem, tak, by zaangażować odbiorców w samą melodię tekstu, przepychają się, przekomarzają, proponując – na samym początku kilka zakończeń bajki. Koniec? Po kilku zdaniach? Teraz już kilkulatki nie ukrywają zainteresowania akcją. Waganci natomiast z każdą chwilą rozkręcają się coraz bardziej. Na scenę wkraczają kolejne postacie, a drewniany wóz przeistacza się raz w zamek, raz w rzekę. Tekst ożywa nie tylko w ekspresyjnej narracji wagantów, ale też w odgrywanych scenkach. W czepku urodzony książę musi wyruszyć po trzy złote włosy z głowy diabła – przy okazji pomaga spotkanym na swej drodze nieszczęśliwym postaciom. Dzięki sprytowi babki diabła, przemieniony w mrówkę, poznaje rozwiązania dziwnych zagadek i zyskuje szansę nie tylko na własne szczęście. Zamkniętej w lochu królewnie, która ma zamienić słomę w złoto a piasek w drogie kamienie, przychodzi z pomocą karzełek Titelitury – niestety, za przysługę żąda on wysokiej zapłaty.

Uwagę widzów przykuwa jednak nie tylko treść bajek, w których zło obowiązkowo przegrywa, zwyciężane sprytem lub dobrocią, ale również aktorzy i towarzyszące im na scenie lalki. Beata Zawiślak i Bartosz Socha angażują się w prezentowaną opowieść i potrafią zarazić entuzjazmem odbiorców. Ożywiają swoich bohaterów, a sami raz znikają, oddając głos postaciom, raz powracają jako żywiołowi narratorzy. Mówią z zaciekawieniem, obietnicą odkrycia czegoś niezwykłego, tajemniczo i z radością jednocześnie. To sprawia, że mali odbiorcy łatwo dają się wciągnąć w fabułę. Osobnym tematem są zmiany tembru głosu: aktorzy indywidualizują swoich bohaterów: jeden opętańczo się śmieje, drugi skrzeczy, trzeci zawodzi, czwarty łkaniem osiągnie, co zechce. Każda pojawiająca się na scenie postać zapada w pamięć za sprawą sposobu mówienia. Aktorzy wymieniają się lalkami i bez trudu poruszają się na mikroskopijnej przecież scenie. Godna pochwały jest ich umiejętność błyskawicznych metamorfoz, lekkość gry, przekładająca się na płynną historię. Do zmiany scenerii nie potrzeba wiele: kawałek niebieskiego materiału i obrazek z falami będzie udawać rzekę, czerwone materiałowe tło w dolnej części wózka przyniesie obraz piekła.

Być może w tej historii łatwo byłoby się zagubić, gdyby nie pomysł stworzenia lalek z przedmiotów codziennego użytku. Sztućce, worki, miski, świeczniki czy tarka – wszystko może posłużyć za podstawę postaci. Do tego dochodzą owoce i warzywa w niecodziennych funkcjach: zwykle jako fragmenty anatomii poszczególnych bohaterów. Głowa z cebuli, piersi z jabłek, fryzura z papryczek – i już lalka intryguje znanym-nieznanym wyglądem, imponuje oryginalnością i przyciąga wzrok. Przy tych wszystkich pomysłowo wykonanych i ładnie animowanych bohaterach piękny książę – zwykła lalka – wcale nie robi wielkiego wrażenia, mimo że rzeczywiście powinien olśniewać urodą. Jedni cieszą się zatem śledzeniem akcji i zabawą, jakiej dostarczają waganci, drudzy natomiast z upodobaniem analizują listę przedmiotów, które posłużyły do wykonania lalek oraz dbałość o szczegóły: mężczyzna skazany na pływanie po rzece ma korpus z butli i kawałka sieci, uczesanie złośliwego karzełka stanowi chili. Każda wkraczająca na scenę postać to nowa atrakcja.

Do tego jest jeszcze muzyk, w chorzowskim przedstawieniu – skrzypek, Jerzy Dłubis, który siedzi przy wozie i uzupełnia dźwiękami historię. Sygnalizuje upływający szybciej przy skrótach czas, ilustruje prezentowane wydarzenia, a ponadto staje się żywym i malowniczym elementem scenografii. Nie można powiedzieć, że jest w „Opowieściach Wagantów” zbędny: to jeszcze jeden składnik średniowiecznej „egzotyki”. Wciąż przypomina o niezwykłości i baśniowości prezentowanego świata i uszlachetnia spektakl. Na ChTO udowodnił, że nieobce są mu improwizacje. Jak Bartosz Socha i Beata Zawiślak umiał popisać się żartem, choć miał ku temu o wiele mniej niż aktorzy okazji. Narratorzy, jak na prawdziwych wagantów przystało, bawią się co jakiś czas skojarzeniami, wplatają w tekst żarty zrozumiałe dla dorosłych, poza tym, że cieszą maluchy, puszczają oko do ich rodziców. Dzięki temu baśnie braci Grimm nie przerażają tym razem, a wywołują uśmiech na twarzach małych odbiorców.

„Opowieści Wagantów” to przedstawienie atrakcyjne dla dzieci i dla rodziców. Maluchy wciąga w pełen przygód, burzliwy świat baśni, ich rodziców natomiast urzec może stroną plastyczną i profesjonalnym przygotowaniem sztuki. Teatr Gry i Ludzie nie proponuje dzieciom infantylizowanego świata bajki, a dopracowany w najdrobniejszych szczegółach spektakl.

("Opowieści Wagantów" zaprezentowane podczas V Chorzowskiego Teatru Ogrodowego)


foto: Radosław Ragan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz