Kropka, Warszawa 2024.
Świąteczne zadania
Kartonowy i duży picture book „Nareszcie Gwiazdka! 24 świąteczne zadania” to lektura w sam raz dla dzieci – na grudniowe dni. Przypomina trochę kalendarz adwentowy z okienkami do otwierania – i tak może być traktowany, chociaż przynosi nie słodycze, a zajęcia charakterystyczne dla grudniowego klimatu. Na kolejnych rozkładówkach pojawiają się tu scenki z codziennego życia – z różnych domów i z różnymi bohaterami (dzięki czemu odbiorcom łatwiej będzie znaleźć kogoś, z kim mogą się identyfikować). Jednoakapitowe komentarze na rozkładówkach przypominają o przedświątecznych przygotowaniach, tak, żeby każdy z małych czytelników mógł porównywać własne doświadczenia z tym, co dzieje się na kartonowych stronach. Taka narracja aż prosi się o rozbudowywanie dalej – już samodzielne – przecież w ograniczonych objętościowo partiach tekstu nie zmieści się wszystko, co widnieje na dużych obrazkach.
Ale dzieci równie dobrze mogą się zająć zadaniami. Najpierw trzeba te zadania znaleźć – i tu z pomocą przychodzą numery na wszelkiego rodzaju drzwiczkach, okienkach lub przedmiotach, które dają się otwierać. Każdy taki element graficzny w książce to okienko, które należy otworzyć nie tylko po to, żeby sprawdzić, jaki przedmiot się pod nim kryje, ale przede wszystkim – żeby poznać zadanie na dany dzień. W kolejnych dniach grudnia trzeba między innymi przygotowywać ozdoby na choinkę i dekorować dom i otoczenie, robić świąteczne kartki albo dopisywać nowe teksty do kolęd – to wszystko zajęcia kreatywne, ciekawe i wesołe, pozwalające dzieciom lepiej poczuć oczekiwanie na święta i składające się na tę atmosferę, którą po latach wszyscy z sentymentem wspominają. I obecność tych zadań tłumaczy, dlaczego książeczka nie musi być rozbudowana ani skomplikowana – najważniejsze jest to, co dziać się będzie poza nią, a do czego inspirują twórcy. Dzieci wprost muszą oderwać się od lektury, żeby samodzielnie zanurzyć się w bożonarodzeniowej magii. Temu celowi została publikacja podporządkowana.
Liczy się tu element zaskoczenia, niespodzianka – nie wiadomo, jakie zadanie pojawi się kolejnego dnia, nie wiadomo, z czym przyjdzie się mierzyć dzieciom – i to najbardziej powinno się spodobać maluchom. „Nareszcie Gwiazdka” to książka, w której nie ma skomplikowanych pomysłów wymagających wielkich nakładów finansowych albo pracy ponad siły – liczy się to, co dzieci mogą zrobić samodzielnie. A ponieważ nie pojawiają się tu też precyzyjne przepisy, a jedynie ogólne wskazówki i zachęty do działania – to od odbiorców zależeć będzie, jak potraktują kolejne wezwania do czynu. Jest to książka użytkowa – nie nadaje się zbytnio do zwyczajnej lektury (chyba że do nauki czytania, bo objętość tekstu nie przestraszy najmłodszych, za to kojarzyć się będzie pozytywnie ze świątecznym klimatem) – najbardziej wartościowa jest w niej inspiracja do zabawy i zachęcanie najmłodszych do uczestniczenia w przygotowaniach do świąt.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą otwierane okienka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą otwierane okienka. Pokaż wszystkie posty
sobota, 30 listopada 2024
czwartek, 2 listopada 2023
Emilia Dziubak: Rok w lesie. Robaczki. Książka z okienkami
Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.
Mikroświat
Można chodzić na spacery i rozglądać się uważnie po najbliższym otoczeniu: na trawnikach dostrzec można mnóstwo żyjątek. Owady stają się tematem przewodnim picture booka z okienkami, który proponuje odbiorcom Emilia Dziubak. "Rok w lesie. Robaczki" to kontynuacja udanej serii - i kolejna propozycja zabawy. Dzieciom na pewno spodoba się taka zabawa. 47 okienek czeka na otwarcie - i nie wolno żadnego przegapić, bo pod nimi skrywają się niespodzianki dla maluchów.
Emilia Dziubak stawia na prezentowanie leśnych pejzaży - ciekawe zbliżenia różnych fragmentów przyrody - ale nie tylko, bo czasami zabiera też czytelników do domu - w końcu i tam roi się od robaczków. A autorce są one potrzebne do edukowania najmłodszych. Warto nauczyć się podstawowych nazw i poza tymi najbardziej standardowymi - mrówkami, muchami, pszczołami czy konikami polnymi rozróżniać na przykład barciela pszczołowca, biegacza fioletowego czy jętkę. Faktycznie te owady, które prezentuje Emilia Dziubak (a nie tylko na owadach się skupia, żeby uzasadnić tytuł tomiku), łatwo zaobserwować w najbliższym otoczeniu (z małymi wyjątkami), co zachęci dzieci do odbywania kolejnych spacerów nastawionych na uważność i na wyszukiwanie małych żyjątek. Można czuć satysfakcję, kiedy wskaże się na żywo bohatera książki - więc Emilia Dziubak zachęca do tego rodzaju aktywności. Nie jedynej, bo przecież innym rodzajem inspiracji w interaktywnej zabawie stają się okienka. Autorka zamieszcza je w różnych punktach kartonowych stron, a pod nimi ukrywa najróżniejsze dodatki - albo zmienia sytuację przedstawioną na podstawowym obrazku. Czasami wprowadza jakieś komentarze, czasami zmienia aktywność wybranego owada - tak, żeby za każdym razem zaglądanie pod okienka wydawało się dzieciom warte wysiłku. "Rok w lesie. Robaczki" to przecież propozycja wymuszająca na najmłodszych samodzielne dodawanie komentarzy. Nie ma tu żadnej narracji, nie ma narzucanej przez autorkę drogi opowieści: dzieci będą oglądać kolejne rozkładówki w książce i wypatrywać niespodzianek - taki rodzaj lektury najlepiej się sprawdzi. Emilia Dziubak wprawdzie nie musi się posiłkować takimi sztuczkami, żeby przyciągnąć odbiorców - i tak przekonała ich do siebie jakością ilustracji. Teraz tylko potwierdza swój kunszt i pomysłowość. Realistyczne scenerie łączy z bajkowością, zaprasza najmłodszych do odkrywania owadziego świata. Uczy w ten sposób także szacunku do przyrody - raczej trudno sobie wyobrazić, żeby po takiej lekturze dzieci brzydziły się "robaków" i podchodziły do nich z niechęcią, więc nie będą ich bezmyślnie zabijać. Zwłaszcza kiedy - na przykład - poznają rodzinne życie mrówek. Emilia Dziubak świetnie to wszystko ilustruje, jest w stanie zaangażować odbiorców w temat i zaprosić ich do odkrywania tajników świata owadów. Zaprasza też do samej książki - bo dużo tu się dzieje i dużo można oglądać z zainteresowaniem. "Rok w lesie. Robaczki" to wyjątkowa publikacja, która nadaje się dla kilkulatków, ale też dla starszych dzieci, które mogą potraktować tomik jako kompendium wiedzy o owadach.
Mikroświat
Można chodzić na spacery i rozglądać się uważnie po najbliższym otoczeniu: na trawnikach dostrzec można mnóstwo żyjątek. Owady stają się tematem przewodnim picture booka z okienkami, który proponuje odbiorcom Emilia Dziubak. "Rok w lesie. Robaczki" to kontynuacja udanej serii - i kolejna propozycja zabawy. Dzieciom na pewno spodoba się taka zabawa. 47 okienek czeka na otwarcie - i nie wolno żadnego przegapić, bo pod nimi skrywają się niespodzianki dla maluchów.
Emilia Dziubak stawia na prezentowanie leśnych pejzaży - ciekawe zbliżenia różnych fragmentów przyrody - ale nie tylko, bo czasami zabiera też czytelników do domu - w końcu i tam roi się od robaczków. A autorce są one potrzebne do edukowania najmłodszych. Warto nauczyć się podstawowych nazw i poza tymi najbardziej standardowymi - mrówkami, muchami, pszczołami czy konikami polnymi rozróżniać na przykład barciela pszczołowca, biegacza fioletowego czy jętkę. Faktycznie te owady, które prezentuje Emilia Dziubak (a nie tylko na owadach się skupia, żeby uzasadnić tytuł tomiku), łatwo zaobserwować w najbliższym otoczeniu (z małymi wyjątkami), co zachęci dzieci do odbywania kolejnych spacerów nastawionych na uważność i na wyszukiwanie małych żyjątek. Można czuć satysfakcję, kiedy wskaże się na żywo bohatera książki - więc Emilia Dziubak zachęca do tego rodzaju aktywności. Nie jedynej, bo przecież innym rodzajem inspiracji w interaktywnej zabawie stają się okienka. Autorka zamieszcza je w różnych punktach kartonowych stron, a pod nimi ukrywa najróżniejsze dodatki - albo zmienia sytuację przedstawioną na podstawowym obrazku. Czasami wprowadza jakieś komentarze, czasami zmienia aktywność wybranego owada - tak, żeby za każdym razem zaglądanie pod okienka wydawało się dzieciom warte wysiłku. "Rok w lesie. Robaczki" to przecież propozycja wymuszająca na najmłodszych samodzielne dodawanie komentarzy. Nie ma tu żadnej narracji, nie ma narzucanej przez autorkę drogi opowieści: dzieci będą oglądać kolejne rozkładówki w książce i wypatrywać niespodzianek - taki rodzaj lektury najlepiej się sprawdzi. Emilia Dziubak wprawdzie nie musi się posiłkować takimi sztuczkami, żeby przyciągnąć odbiorców - i tak przekonała ich do siebie jakością ilustracji. Teraz tylko potwierdza swój kunszt i pomysłowość. Realistyczne scenerie łączy z bajkowością, zaprasza najmłodszych do odkrywania owadziego świata. Uczy w ten sposób także szacunku do przyrody - raczej trudno sobie wyobrazić, żeby po takiej lekturze dzieci brzydziły się "robaków" i podchodziły do nich z niechęcią, więc nie będą ich bezmyślnie zabijać. Zwłaszcza kiedy - na przykład - poznają rodzinne życie mrówek. Emilia Dziubak świetnie to wszystko ilustruje, jest w stanie zaangażować odbiorców w temat i zaprosić ich do odkrywania tajników świata owadów. Zaprasza też do samej książki - bo dużo tu się dzieje i dużo można oglądać z zainteresowaniem. "Rok w lesie. Robaczki" to wyjątkowa publikacja, która nadaje się dla kilkulatków, ale też dla starszych dzieci, które mogą potraktować tomik jako kompendium wiedzy o owadach.
niedziela, 3 lutego 2019
Anita Głowińska: Kicia Kocia i Nunuś. Gdzie jest szczurek?
Media Rodzina, Poznań 2018.
Bez wyjścia
Wyszukiwanka, która zakłada większą niż w typowych picture bookach aktywność dziecka to coś, co zapewni maluchom nie tylko sporo dobrej zabawy, ale jeszcze ćwiczenie sprawności manualnej. Kartonowe książeczki stały się na nowo atrakcyjne za sprawą otwieranych okienek, pod którymi ukrywać można niespodzianki dla kilkulatków. I tak Kicia Kocia razem z Nunusiem stają się kolejnymi bohaterami dążącymi do poszukiwania zaginionych przedmiotów. Do zabawy oczywiście zaproszą odbiorców. A wszystko zaczyna się w sytuacji dzieciom i dorosłym doskonale znanej: Kicia Kocia i Nunuś mają iść na spacer, ale Nunuś nie wyjdzie bez szczurka, swojej ulubionej maskotki. To pretekst do – nomen omen – myszkowania po całym domu, dla czytelników możliwość sprawdzenia, jakie schowki warto przeszukać u Kici Koci, dla bohaterów - chwila napięcia.
Kicia Kocia i Nunuś razem przemierzają kolejne pomieszczenia. Mogą zaglądać do szafek i szuflad, pod poduszki i porozrzucane przedmioty, do garnków i pod gazety. Mogą nawet sprawdzić, czy szczurek nie wpadł do sedesu – i to powinno dzieci bardzo ucieszyć. Każde miejsce w domu to szereg skrytek, w których bez trudu zmieściłby się szczurek. Jednak – dla dobra niby-fabuły - nie może się zmieścić, rozwiązanie zagadki pobytu maskotki to przecież puenta opowieści. Na razie zatem szczurka nie będzie, co podkreśla każdorazowo komentarz na rozkładówce. Będzie za to wyszukiwanie kolejnych klapek i sprawdzanie, co się pod nimi kryje. Okienek w tym tomiku jest 57, więc dzieci zajmą się publikacją na długo, zwłaszcza że za pierwszym razem otwarcie niektórych, co bardziej skomplikowanych kształtów, wymagać będzie trochę uwagi.
Sama opowieść nie jest zbyt skomplikowana tekstowo – ale wzbogacą ją z pewnością opowiadania o odkryciach dokonywanych dzięki okienkom. Nagle trzeba będzie dodać, co znajduje się u Kici Koci w zlewie, a co za piłką - i w ten sposób książka zacznie się rozrastać. Narrację prowadzić mogą dorośli, żeby rozbudowywać słownictwo pociech – ale i same dzieci, dla których będzie to rodzaj zgadywanki. Fakt, że nie wiadomo, czy autorka pójdzie w kolejnym okienku w absurd czy w rzeczywiste i naturalne znaleziska – uprzyjemnia zabawę i dodaje humoru do książeczki. Maluchom spodoba się na pewno możliwość dokładnego poznawania domu Kici Koci – sama nieobecność szczurka nie będzie aż tak absorbująca. Tomik jest kolorowy i nieprzeładowany przedmiotami, Anita Głowińska wie dobrze, jak zrównoważyć proporcje i sprawić, żeby dzieci nie męczyły się przy zabawie. Używa przyjemnych odcieni, a lekturę dodatkowo jeszcze umila widocznymi śladami pędzla, fakturą barwnych plam. To coś, co warto docenić, gdy na rynku królują tomiki wygładzane komputerowo aż do przesady.
Kicia Kocia i Nunuś szukają szczurka w różnych miejscach i żeby odbiorcy na koniec zabawy nie przeoczyli miejsca ukrycia maskotki, autorka podpowiedź (bardzo nachalną) zamieszcza już w samym tekście. Ale i tak nie odbierze w ten sposób rozrywki: dzieciom bardziej niż szukanie i sprawdzanie, co kryje się pod okienkami, spodoba się samo otwieranie owych okienek, nietypowe przy lekturze zajęcie. To jeden z pomysłów, jak przekonać najmłodszych do książek.
Bez wyjścia
Wyszukiwanka, która zakłada większą niż w typowych picture bookach aktywność dziecka to coś, co zapewni maluchom nie tylko sporo dobrej zabawy, ale jeszcze ćwiczenie sprawności manualnej. Kartonowe książeczki stały się na nowo atrakcyjne za sprawą otwieranych okienek, pod którymi ukrywać można niespodzianki dla kilkulatków. I tak Kicia Kocia razem z Nunusiem stają się kolejnymi bohaterami dążącymi do poszukiwania zaginionych przedmiotów. Do zabawy oczywiście zaproszą odbiorców. A wszystko zaczyna się w sytuacji dzieciom i dorosłym doskonale znanej: Kicia Kocia i Nunuś mają iść na spacer, ale Nunuś nie wyjdzie bez szczurka, swojej ulubionej maskotki. To pretekst do – nomen omen – myszkowania po całym domu, dla czytelników możliwość sprawdzenia, jakie schowki warto przeszukać u Kici Koci, dla bohaterów - chwila napięcia.
Kicia Kocia i Nunuś razem przemierzają kolejne pomieszczenia. Mogą zaglądać do szafek i szuflad, pod poduszki i porozrzucane przedmioty, do garnków i pod gazety. Mogą nawet sprawdzić, czy szczurek nie wpadł do sedesu – i to powinno dzieci bardzo ucieszyć. Każde miejsce w domu to szereg skrytek, w których bez trudu zmieściłby się szczurek. Jednak – dla dobra niby-fabuły - nie może się zmieścić, rozwiązanie zagadki pobytu maskotki to przecież puenta opowieści. Na razie zatem szczurka nie będzie, co podkreśla każdorazowo komentarz na rozkładówce. Będzie za to wyszukiwanie kolejnych klapek i sprawdzanie, co się pod nimi kryje. Okienek w tym tomiku jest 57, więc dzieci zajmą się publikacją na długo, zwłaszcza że za pierwszym razem otwarcie niektórych, co bardziej skomplikowanych kształtów, wymagać będzie trochę uwagi.
Sama opowieść nie jest zbyt skomplikowana tekstowo – ale wzbogacą ją z pewnością opowiadania o odkryciach dokonywanych dzięki okienkom. Nagle trzeba będzie dodać, co znajduje się u Kici Koci w zlewie, a co za piłką - i w ten sposób książka zacznie się rozrastać. Narrację prowadzić mogą dorośli, żeby rozbudowywać słownictwo pociech – ale i same dzieci, dla których będzie to rodzaj zgadywanki. Fakt, że nie wiadomo, czy autorka pójdzie w kolejnym okienku w absurd czy w rzeczywiste i naturalne znaleziska – uprzyjemnia zabawę i dodaje humoru do książeczki. Maluchom spodoba się na pewno możliwość dokładnego poznawania domu Kici Koci – sama nieobecność szczurka nie będzie aż tak absorbująca. Tomik jest kolorowy i nieprzeładowany przedmiotami, Anita Głowińska wie dobrze, jak zrównoważyć proporcje i sprawić, żeby dzieci nie męczyły się przy zabawie. Używa przyjemnych odcieni, a lekturę dodatkowo jeszcze umila widocznymi śladami pędzla, fakturą barwnych plam. To coś, co warto docenić, gdy na rynku królują tomiki wygładzane komputerowo aż do przesady.
Kicia Kocia i Nunuś szukają szczurka w różnych miejscach i żeby odbiorcy na koniec zabawy nie przeoczyli miejsca ukrycia maskotki, autorka podpowiedź (bardzo nachalną) zamieszcza już w samym tekście. Ale i tak nie odbierze w ten sposób rozrywki: dzieciom bardziej niż szukanie i sprawdzanie, co kryje się pod okienkami, spodoba się samo otwieranie owych okienek, nietypowe przy lekturze zajęcie. To jeden z pomysłów, jak przekonać najmłodszych do książek.
niedziela, 27 stycznia 2019
Anita Głowińska: Kicia Kocia i Nunuś. Bardzo fajna rodzina
Media Rodzina, Poznań 2018.
Zwiedzanie domów
Anita Głowińska dała się poznać szerokiemu gronu odbiorców za sprawą malowanej serii małych edukacyjnych książeczek o Kici Koci – dostarczających dzieciom i rozrywki, i wiedzy z codziennych wydarzeń. Stopniowo zaczęła jednak odpowiadać na zapotrzebowanie rynku i wprowadzać kolejne podcykle – najpierw zestaw kolorowanek, później – serię Kicia Kocia i Nunuś (dla młodszego rodzeństwa fanów kilkulatki), wreszcie przyszła kolej na coś, co na chińskim rynku od pewnego czasu robiło furorę – na „otwierane” elementy grafiki. To znów Kicia Kocia i Nunuś, chociaż w wersji kartonowych i większych formatowo książek. Fabuła nie jest skomplikowana, zresztą – nie może taka być, skoro dziecko i tak nie skupi się na treści bajki, a na zabawie. Tę można będzie rozciągać prawie w nieskończoność, dzięki dawce tajemnic. W tomie „Bardzo fajna rodzina” Kicia Kocia i Nunuś wybierają się do pani Kwiatek, żeby złożyć jej urodzinowe życzenia. Zanim tam jednak dotrą, czeka ich sporo odkryć – podobnie jak małych odbiorców.
Za każdym razem – czyli w każdym nowym miejscu – Nunuś pyta, czy tu mieszka pani Kwiatek. Żeby się tego dowiedzieć, trzeba zwyczajnie zajrzeć do wybranego domu, bloku, do kamienicy, willi, wieżowca itp. Za każdym razem też (aż do finału) Kicia Kocia odpowiada, że to mieszkanie innej ciekawej rodziny – ale to podsumowanie czynności, które wykonają dzieci. Należy bowiem znaleźć otwierany element książeczki, drzwi, okno, ale czasem też i krzaczek – i sprawdzić, co się pod nim kryje. Zwłaszcza za pierwszym razem ta zabawa będzie ekscytująca, z czasem nie tylko dzieci zapamiętają, kto gdzie mieszka, ale jeszcze wyrobią się nieco ruchome fragmenty książeczki i dużo łatwiej będzie znaleźć te miejsca, do których należy zajrzeć. Pod okiennicami czy drzwiami znajdują się drobne grafiki. Czasami przedstawiają rodzinne scenki, mamy kładące dzieci do łóżeczka, wspólne domowe zabawy i wybryki, pojedynczą postać, która jest czymś zajęta. Innym razem można znaleźć przedmiot albo zwierzę. Każde z takich odkryć ma swoją wagę i pozwala rozwinąć zupełnie osobną opowieść – tutaj wyobraźniowo mogą popisać się rodzice, starsze rodzeństwo albo sami odbiorcy, którzy będą relacjonować, co zaobserwowali w kolejnym odwiedzonym domu. Tomik zawiera 41 otwieranych okienek, a to oznacza, że na każdej rozkładówce pojawi się kilka miejsc „ukrytych”, zagadkowych i rozbudzających ciekawość malucha – książka pozwala ćwiczyć sprawność manualną, a do tego zapewnia sporo zabawy. Kicia Kocia i Nunuś stają się świetnymi przewodnikami po najbliższym otoczeniu. „Bardzo fajna rodzina” przekonuje maluchy, że warto poznawać sąsiadów, że każda rodzina jest fajna na swój sposób – z każdej można czerpać dobre wzorce. Anita Głowińska zapewnia dzieciom rozrywkę w dobrym gatunku i pomaga odpędzić nudę. Fabularnie nie dzieje się tu właściwie nic, ale każe okienko otwiera płaszczyznę dla nowych historii i bajek, a samo zaglądanie do drzwi i okien rodzi emocje podobne do tych przy rozpakowywaniu prezentów. Rodzicom zapewni więc ten tomik trochę czasu dla siebie, dzieciom – mnóstwo frajdy.
Zwiedzanie domów
Anita Głowińska dała się poznać szerokiemu gronu odbiorców za sprawą malowanej serii małych edukacyjnych książeczek o Kici Koci – dostarczających dzieciom i rozrywki, i wiedzy z codziennych wydarzeń. Stopniowo zaczęła jednak odpowiadać na zapotrzebowanie rynku i wprowadzać kolejne podcykle – najpierw zestaw kolorowanek, później – serię Kicia Kocia i Nunuś (dla młodszego rodzeństwa fanów kilkulatki), wreszcie przyszła kolej na coś, co na chińskim rynku od pewnego czasu robiło furorę – na „otwierane” elementy grafiki. To znów Kicia Kocia i Nunuś, chociaż w wersji kartonowych i większych formatowo książek. Fabuła nie jest skomplikowana, zresztą – nie może taka być, skoro dziecko i tak nie skupi się na treści bajki, a na zabawie. Tę można będzie rozciągać prawie w nieskończoność, dzięki dawce tajemnic. W tomie „Bardzo fajna rodzina” Kicia Kocia i Nunuś wybierają się do pani Kwiatek, żeby złożyć jej urodzinowe życzenia. Zanim tam jednak dotrą, czeka ich sporo odkryć – podobnie jak małych odbiorców.
Za każdym razem – czyli w każdym nowym miejscu – Nunuś pyta, czy tu mieszka pani Kwiatek. Żeby się tego dowiedzieć, trzeba zwyczajnie zajrzeć do wybranego domu, bloku, do kamienicy, willi, wieżowca itp. Za każdym razem też (aż do finału) Kicia Kocia odpowiada, że to mieszkanie innej ciekawej rodziny – ale to podsumowanie czynności, które wykonają dzieci. Należy bowiem znaleźć otwierany element książeczki, drzwi, okno, ale czasem też i krzaczek – i sprawdzić, co się pod nim kryje. Zwłaszcza za pierwszym razem ta zabawa będzie ekscytująca, z czasem nie tylko dzieci zapamiętają, kto gdzie mieszka, ale jeszcze wyrobią się nieco ruchome fragmenty książeczki i dużo łatwiej będzie znaleźć te miejsca, do których należy zajrzeć. Pod okiennicami czy drzwiami znajdują się drobne grafiki. Czasami przedstawiają rodzinne scenki, mamy kładące dzieci do łóżeczka, wspólne domowe zabawy i wybryki, pojedynczą postać, która jest czymś zajęta. Innym razem można znaleźć przedmiot albo zwierzę. Każde z takich odkryć ma swoją wagę i pozwala rozwinąć zupełnie osobną opowieść – tutaj wyobraźniowo mogą popisać się rodzice, starsze rodzeństwo albo sami odbiorcy, którzy będą relacjonować, co zaobserwowali w kolejnym odwiedzonym domu. Tomik zawiera 41 otwieranych okienek, a to oznacza, że na każdej rozkładówce pojawi się kilka miejsc „ukrytych”, zagadkowych i rozbudzających ciekawość malucha – książka pozwala ćwiczyć sprawność manualną, a do tego zapewnia sporo zabawy. Kicia Kocia i Nunuś stają się świetnymi przewodnikami po najbliższym otoczeniu. „Bardzo fajna rodzina” przekonuje maluchy, że warto poznawać sąsiadów, że każda rodzina jest fajna na swój sposób – z każdej można czerpać dobre wzorce. Anita Głowińska zapewnia dzieciom rozrywkę w dobrym gatunku i pomaga odpędzić nudę. Fabularnie nie dzieje się tu właściwie nic, ale każe okienko otwiera płaszczyznę dla nowych historii i bajek, a samo zaglądanie do drzwi i okien rodzi emocje podobne do tych przy rozpakowywaniu prezentów. Rodzicom zapewni więc ten tomik trochę czasu dla siebie, dzieciom – mnóstwo frajdy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)