* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 11 listopada 2025

Holly Jackson: Nie całkiem martwa

Must Read, Media Rodzina, Poznań 2025.

Misja

Holly Jackson wie, jak budować napięcie w powieściach sensacyjno-thrillerowych. Nie pierwszy raz na rynku wydawniczym ukazuje się książka, której dramatyczne początki tkwią w obchodach Halloween – dla kogoś świętowanie może zamienić się w koszmar. Ale ta autorka stawia na misję. Oto Jet, młoda kobieta, która została podczas imprezy zaatakowana kilkoma ciosami w tył czaszki, dowiaduje się, że ma bardzo określony termin własnej śmierci: albo zdecyduje się na operację i najprawdopodobniej umrze na stole operacyjnym, albo da sobie jeszcze tydzień życia i zabije ją tętniak, który powstanie w konsekwencji uderzenia. Jet wbrew naciskom ze strony matki postanawia wykorzystać czas, który jej pozostał – i odkryć, kto postanowił pozbawić ją życia. Rzuca się w szaleńczy pościg za (już za chwilę) mordercą, a ponieważ i tak za chwilę umrze, nie ma nic do stracenia i może zrobić absolutnie wszystko. W tym absolutnie wszystkim trochę się Holly Jackson zapomina, bo obdarza swoją bohaterkę niemal supermocami, sprawia, że Jet może dokonywać fizycznych wyczynów na miarę kaskadera – chociaż stopniowo ciało zaczyna jej odmawiać posłuszeństwa. Można jednak przymknąć oko na brak drobnych niedogodności po ciosie zainkasowanym w czaszkę, jeśli akcja rozwija się tak, jak to proponuje autorka.

„Nie całkiem martwa” to niby powieść z dnem kryminalnym: chodzi w końcu o to, żeby wykryć mordercę, a przy okazji powynajdować też rozmaite niesnaski w rodzinie – ale autorka prowadzi ją tak, żeby na plan pierwszy wyszedł niepozorny bohater, chłopak z sąsiedztwa, Billy. Billy jest wrażliwy (nawet za bardzo), delikatny i bojaźliwy. Nikogo by nie skrzywdził, nigdy nie złamałby prawa. Podkochuje się wprawdzie beznadziejnie w Jet, ale na pewno nie zrobi nic, żeby przyjaciółka zwróciła na niego uwagę. I to właśnie ten słodki mały Billy wzywa pomoc, a później przez cały tydzień towarzyszy Jet w jej dążeniu do odkrycia prawdy. Dojrzewa, mężnieje i staje się opoką. Obserwowanie tej postaci stanowi największą przyjemność śledzenia akcji w „Nie całkiem martwej” – i właśnie dla tego rozwoju można wybaczyć scenariuszowe uproszczenia. Dzieje się tu naprawdę dużo, nie wystarczy prześledzić obraz z kamer, to dopiero początek śledztwa i punkt wyjścia do długiego śledztwa – ale wszystkie metody z tradycyjnych kryminałów (choćby włos na miejscu zbrodni) biorą w łeb, tu trzeba ruchu, działania, energii i zdecydowania wszędzie tam, gdzie trzeba się wedrzeć siłą lub podstępem po konieczne informacje. Jet nic już nie przywróci do życia, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ale przez tydzień może się wydarzyć jeszcze bardzo dużo i Holly Jackson to właśnie odbiorcom oferuje.

Najlepiej w tej książce wypada gra na emocjach odbiorców: bohaterka, która jest świadoma swojego bliskiego kresu, może pożegnać się z bliskimi i wyznać im to, co powinni usłyszeć. Zyskuje samoświadomość, której nie miałaby w przypadku zwyczajnej codzienności. Wreszcie poznaje zakres własnych możliwości w dziedzinie dążenia do odkrycia prawdy. „Nie całkiem martwa” to książka, która cechuje się udaną narracją (i sprawnym tłumaczeniem). Jest tu wiele sensacyjności, ale równie wiele silnych uczuć – i poza początkowym przymusowym uzasadnieniem uwolnienia bohaterki (przez skrócenie czasu pozostałego do śmierci) nie razi naiwnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz