* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 8 marca 2020

Natalia Budzyńska: Ja nie mam duszy. Sprawa Barbary Ubryk...

Znak, Kraków 2020.

Więzienie

W tym wypadku nie wiadomo, czy bardziej wstrząsająca jest informacja o warunkach, w jakich przetrzymywano zakonnicę, czy też – o oszustwach, jakie produkował jej owładnięty chorobą umysł. Sprawa Barbary Ubryk, chociaż z XIX wieku, do dzisiaj może być wyrazem bezradności i ludzkiego strachu. Natalia Budzyńska przygląda się dokumentom i próbuje odtworzyć losy chorej karmelitanki – żeby uświadomić czytelnikom, jaki skandal wstrząsnął Krakowem przed dziesiątkami lat. Mimo dystansu czasowego dalej można silnie przeżywać tę opowieść, chociaż autorka robi wiele, by nie pobrzmiewała ona sensacyjnie. Skupia się raczej na zachowanych dokumentach i faktach niż domysłach, a jeśli czegoś nie wie – otwarcie się do tego przyznaje (tak jest, co dziwne, w przypadku wyglądu Barbary Ubryk: chociaż zachowały się obrazy przedstawiające jej gehennę w celi, nie udało się potwierdzić szczegółów fizjonomii kobiety). Ta relacja przypomina momentami reportaż, ale jest misternie odtwarzana z dostępnych materiałów. I tak do części archiwów dostać się autorka nie może, ale nawet bez tego „Ja nie mam duszy” brzmi mocno dramatycznie.

Barbara Ubryk wybrała zakon o surowych regułach, trafiła do karmelitanek bosych pewna tego, że chce spędzić życie w klasztorze. Z czasem ujawniła się jednak jej choroba psychiczna – i, o dziwo, nie była brana za opętanie. Kobieta wykrzykiwała wulgarne słowa, zaczepiała mężczyzn, zdradzała niezaspokojony popęd seksualny, a to, co na początku budziło niesmak lub zgorszenie, było tylko preludium do bardziej zatrważających otoczenie zachowań. Ubryk trafiła do zamkniętej celi, później została tam zamurowana – nieodwiedzana przez siostry (z zalecenia lekarza, kontakt z ludźmi miał chorą dodatkowo rozdrażniać i męczyć), w warunkach urągających człowiekowi – na słomie, którą szarpała na drobne kawałeczki i bez ubrań – bo każde ubranie niszczyła. Dzisiaj budzi współczucie – dawniej – strach. Barbara Ubryk pokazuje swoim przykładem, jak w gruncie rzeczy ludzie są bezradni wobec chorób umysłowych – jak odtrącają innych – tych, którzy wyróżniają się wyglądem lub zachowaniem. Natalia Budzyńska wprawdzie nie szuka tu lekcji tolerancji, rejestruje jedynie wydarzenia, które konserwatywnym społeczeństwem musiały wstrząsnąć – znajduje też temat na dziennikarskie śledztwo z przeszłości.

Pisze ta autorka swoją książkę beznamiętnym stylem, stara się nie angażować narracyjnie w sprawę Barbary Ubryk – po pierwsze po to, żeby móc podawać jak najwięcej szczegółów bez oceniania, po drugie – bo zasób wiadomości nie pozwala na pełną ocenę sytuacji. Owszem, bulwersuje fakt traktowania osoby chorej, tak samo jak postawy wobec przejawów choroby – lęk budzi możliwość utraty kontroli nad rzeczywistością, która może dopaść każdego – jednak w tym wszystkim autorka chce przedstawić z zewnątrz trudną sytuację. Przedstawia sporo dokumentów, cytuje je tak, by dostarczać wiadomości z pierwszej ręki, nie szuka interpretacji. Umożliwia czytelnikom wyrobienie sobie własnego zdania na temat kontrowersyjny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz