* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 4 grudnia 2017

John Green: Żółwie aż do końca

Bukowy Las, Wrocław 2017.

Bakterie

Holmesy, czyli Aza Holmes, to nastolatka, która nie potrafi odnaleźć się w zwyczajnym świecie. Ma spore problemy z własną psychiką, a jej podstawowym zmartwieniem jest to, że nosi w ciele całe mnóstwo bakterii, które mogą w każdej chwili przejąć nad nią kontrolę. Okalecza się – regularnie i od lat rozdrapuje ranę na palcu, by na nowo ją dezynfekować i opatrywać. Obsesyjnie boi się zakażenia. W jej podejściu nie pomaga terapia ani leki, które zresztą bohaterka rzadko zażywa. Zmiana mentalności, choć konieczna, jest przecież niemożliwa. Holmes w zasadzie nie ma przyjaciół, poza jedną Daisy, która jest bardzo wyrozumiała i cierpliwa. Tylko Daisy traktuje Holmes normalnie – a że to bohaterka charakterystyczna dla prozy Johna Greena, nada tempo fabule przez szaleństwa dozwolone nastolatkom.

To Daisy przynosi wiadomość o stu tysiącach dolarów nagrody dla tego, kto wskaże miejsce pobytu miliardera. Russell Pickett uciekł przed aresztowaniem i nikt nie wie, gdzie się ukrywa. Daisy zamierza rozwiązać tę zagadkę i wskazać policji trop. Dla niej to szansa na lepsze życie: jest biedna, wie, że nie stać jej na opłacenie czesnego na studia, zmęczyła się też już pracą w sieciowej restauracji. Pamięta również o jednym: Holmes znała syna owego miliardera. Postanawia więc wciągnąć przyjaciółkę w działania detektywistyczne. I tak w życie odludka Holmes wkracza Davis, rówieśnik, który – jak się okazuje – doskonale wie, kim jest Aza i często o niej myśli. To oczywisty początek romansu nastolatków, pierwszej miłości, która musi pokonać rozmaite przeszkody, w tym – lęk Azy przed zakażeniem. Bo trudno choćby trzymać się za ręce, nie mówiąc o zwykłym pocałunku, kiedy myśli się o koloniach bakterii przechodzących z ciała ukochanego.

John Green potrafi portretować nastolatki stojące przed olbrzymimi wyzwaniami, tym razem jednak trochę gubi go rodzaj rozmachu. Nie przekonuje czytelników co do zauroczenia Davisa Azą (a stąd przecież ma wziąć się cała miłosna historia), ani do pędu Daisy do wielkich pieniędzy kosztem skrzywdzenia kolegi. Owszem, stopniowo ujawnia różne motywacje postaci i przez zagłębianie się w ich życiorysy naświetla część emocji – ale jest tego za mało, żeby uzasadnić cierpliwość. Davis jest tu chłopakiem idealnym: do niczego nie zmusza, imponuje delikatnością i wyrozumiałością, chociaż sam ma poważne problemy (brak rodziców oznacza, że musi zająć się młodszym bratem). Ta miłość może być wzruszająca dla nastoletnich idealistek, ale nie do końca wyjaśniona. Siłą „Żółwi aż do końca” staje się jak zwykle dobra narracja, pomysłowość w dziedzinie wykorzystywania nieogranych jeszcze symboli. Trudno jednak byłoby uznać tę książkę za lepszą niż „Gwiazd naszych wina” czy choćby „Szukając Alaski. Mniej tu beztroskiej młodości jako pretekstu do łamania reguł, a wcześnie bohaterowie muszą wydorośleć (a tego autor nie praktykował nawet w obliczu śmierci samych nastolatków). Podąża się za postaciami bardziej z przyzwyczajenia niż z ciekawości, nawet refrenowo powracający palec Azy nie zagwarantuje uzasadnienia dla jej wewnętrznych dziwactw. U Greena każdy ma prawo do normalnego życia i do wielkich uczuć – „Żółwie aż do końca” są skonstruowane na tej właśnie zasadzie, tyle tylko, że rozwiązania wydają się tu krótkowzroczne. Przez dystans do postaci John Green nie może wzruszać tak bardzo, jak by chciał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz