* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 31 grudnia 2017

Katarzyna Waligóra: Koń nie jest nowy. O rekwizytach w teatrze

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2017.

Rzeczy

„Koń nie jest nowy” Katarzyny Waligóry miejscami ucieszy, miejscami zirytuje zwykłych czytelników, za to może się spodobać humanistom – akademikom. Zresztą w tym celu powstał ten tom, jako praca naukowa. Problem w tym, że mimo dość dobrej narracji i sprawnie przytaczanej teorii naiwna jest ta opowieść. Autorka bierze udział w wybranych próbach do jednego spektaklu w teatrze instytucjonalnym. Poznaje zespół (także pracowników technicznych), wypytuje o różne szczegóły i na podstawie rozmów oraz obserwacji utrwala czytelnikom obraz rekwizytów, kostiumów czy scenografii. To jeszcze nie budziłoby wątpliwości, Waligóra dość rzetelnie pracuje – ale niestety wierzy, że to, co zobaczyła, jest stanem obowiązującym w teatrach i da się uogólnić. Przykłada zbyt dużą wagę do tego, co mało istotne (znaczenie rekwizytowego recyklingu czy oddawanie rzeczy do muzeum), niepotrzebnie też referuje detalicznie przebieg prób lub… zawartość protokołów. A to już niespecjalnie przyda się czytelnikom, nawet najbardziej zainteresowanym kulisami spektakli, będzie jedynie świadectwem bezsensownej pilności autorki. Katarzyna Waligóra dostrzega motywy migracji rekwizytów i kostiumów, przezwyciężania oporu materii czy współpracy scenografa i reżysera – ale nie zauważa, jak zmiana gatunku wpłynąć może na znaczenie (lub jego przekształcenie). Dziwi się wielu oczywistościom, choćby temu, że na próbach używa się czasami przypadkowych lub niedoskonałych jakościowo przedmiotów, wyjaśnia wprawdzie, że zwykłe rzeczy mogą na scenie nabrać wartości – ale zapomina, że umowność jest istotą teatru – wyważa otwarte drzwi, przez co nie zyskuje autorytetu jako badacz.

Między dwiema płaszczyznami książki zachodzą zatem ogromne rozbieżności jakościowe. W przytaczaniu teorii jest Waligóra profesjonalistką, potrafi wykorzystywać narzędzia badawcze i umiejętnie wyłuskiwać potrzebne zagadnienia, do tego radzi sobie ze stylem opisu. Proponuje tutaj dociekliwość badawczą i esencjonalny dyskurs. Imponuje fachowością (mimo że przez to odrywa od lektury zwykłych czytelników). Natomiast w partiach przykładów okazuje się bardzo naiwna, zaskoczona już na etapie elementarnych wiadomości. W ten sposób traci wypracowany wcześniej autorytet. Zwłaszcza że jednostkowy przykład nie daje się jednak tak łatwo uogólniać, a przynajmniej nie na wszystkich wskazywanych przez autorkę płaszczyznach. Jasne, kuszące jest podglądanie systemów pracy i rozwiązań, sprawdzanie, jak funkcjonują pomysły lub jaką przeszły drogę od idei do realizacji, już po przetestowaniu. Ale przydałoby się wtedy też lepsze umotywowanie takich informacji – a Katarzyna Waligóra sprawia wrażenie, jakby pisała reportaż z przebywania na próbach. „Swój” teatr wyraźnie gloryfikuje, ale też rejestruje praktyki niezbyt chwalebne (podmienianie kostiumów przez bileterów).

Chociaż autorka w podtytule tomu sugeruje zajmowanie się rekwizytami, rozszerza badania na wszystkie przedmioty współtworzące spektakl – scenografię czy kostiumy. Oddaje głos garderobianym czy pracownikom odpowiedzialnym za rekwizyty, ale czasami cytuje ich tylko po to, żeby zaistnieli w książce. Nie ma tu dobrego wytłumaczenia, dlaczego autorka każe tak drobiazgowo śledzić losy rzeczy z jednego spektaklu. Można było odrzucić sporą część referowanych wydarzeń, a przyjrzeć się bliżej samemu znaczeniu rekwizytów – nie jako odnośników do pozateatralnej rzeczywistości, ale choćby pomocy w definiowaniu charakterów postaci. Mogłaby zająć się osobno motywem jedzenia na scenie (wątek zupy grzybowej nie został, niestety, rozwinięty). Zestawienie systemów pracy w różnych teatrach, a chociaż poszerzenie grona informatorów o pracowników innych instytucji lub artystów nieinstytucjonalnych zapewniłoby inspirujące spostrzeżenia, a i automatyczne poszerzenie kręgów badań. „Koń nie jest nowy” to książka dobrze napisana, autorka udowadnia, że potrafi poruszać się w badawczych schematach dość sprawnie. Zabrakło jej po prostu odpowiedniego umotywowania tekstu (może doświadczenia w pisaniu podobnych prac) i założeń, które nie brzmiałyby infantylnie. Teatr – konkretny, opisany przez Waligórę – zyskuje zapis tworzenia jednego przedstawienia, ale doświadczenie nie przekłada się na bardziej perspektywiczne wnioski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz