* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 17 grudnia 2017

Shel Silverstein: Drzewo darów

Kinderkulka, Warszawa 2017.

Zachłanna miłość

To historia zaskakująco prosta, ale rynek, zwłaszcza literatury czwartej, lubi prostotę, przede wszystkim stylistyczną ascezę, ograniczanie formy na rzecz głębokich przesłań. Takie decyzje twórcze przemawiają do maluchów – mogą na tomikach ćwiczyć one samodzielne czytanie – książki tego typu nadają się też, o dziwo, dla dorosłych, dostrzegających liryzm i wartość utworów. Otwarcie rynku picture booków na starszych odbiorców, czyli traktowanie książki jako gadżetu, też robi swoje. W efekcie pojawiają się tomy, których tekst zmieściłby się na kartce pocztowej, ale dające czytelnikom sporo do myślenia. Tak jest z tomikiem „Drzewo darów”, opowieścią o niezwykłej przyjaźni chłopca i jabłoni. To anegdotyczna historia o przemijaniu i przywiązaniu. Z pozoru nic się tu nie dzieje, a przynajmniej nie w czasie, do którego przyzwyczajają odbiorców standardowe fabuły. Każda rozkładówka to kolejny etap rozwoju życia bohaterów czy uczucia między nimi. Jabłoń to również bohaterka żyjąca i mająca swoje odczucia: nie może mówić, może za to myśleć i doświadczać, a taka konstrukcja pasuje do postrzegania świata przez małe dziecko. Chłopiec na początku ksiązki kocha jabłoń uczuciem charakterystycznym dla kilkulatków. Wspina się na drzewo, zjada jego owoce – wykorzystuje swoją wyobraźnię, a i możliwości zapewniane przez jabłoń. To rozrywki i atrakcje rodem z dawnych przygodówek, powrót do czasów, w których chodzenie po drzewach było nadrzędną atrakcją dzieciństwa i nieodłącznym elementem jego definicji. Jabłoń daje poczucie bezpieczeństwa i pozwala chronić przed samotnością. Jest towarzyszką zabaw, powiernicą sekretów, żywicielką… relacja okazuje się bardzo rozbudowana. Chłopiec odwdzięcza się na swój sposób – nie dość, że towarzyszy drzewu, to jeszcze… wycina na korze serce, żeby przekonać jabłoń o wieczności uczucia (dla dorosłych może to być dość dwuznaczna metoda wyznawania miłości, chociaż znowu należy do klasycznych symboli). Odkrywa też inne przyjemności płynące z tej przyjaźni. Wreszcie wykorzystuje drzewo do zarabiania – pojawiają się tematy nowe w tej relacji: w końcu możliwości zarobku są spore, a bohater od początku rozwijał wyobraźnię w oparciu o ten związek. Wydawałoby się, że jabłoń stoi tu na przegranej pozycji, człowiek zachowuje się jak pasożyt, wciąż chce więcej i więcej żąda. Jednak jabłoń nie ma nic przeciwko temu, wszystko rozumie i jeszcze cieszy się, że może być przydatna. Wprawdzie opór drzewa w tym wypadku trudno sobie wyobrazić, a w ogóle to zmieniłby rozkład i temperaturę uczuć w tomiku – ale Shel Silverstein ma najwyraźniej pomysł na wersję krzepiącą. Nie chce zasmucać maluchów, które znajdą się w gronie czytelników. Opcja, którą autor wybiera, ma najmniejsze szanse przekonania do finału dorosłych czytelników, za to zapobiega emocjonalnemu rozchwianiu dzieci. Zaprzecza za to baśniowości i rozwiązaniom promowanym w swoim czasie przez Bettelheima.

Asceza nie dotyczy wyłącznie tekstu, ale również strony graficznej. Rysunki w tym tomiku są czarno-białymi i upraszczanymi szkicami, część dzieci zapewne potraktuje je jako kolorowankę. Są pozbawione detali – pojawia się tylko człowiek i drzewo, a jeszcze częściej – kawałek drzewa i jakiś fragment ciała człowieka: operowanie skrótami i czytelnymi nawiązaniami. Zdarzają się tu ilustracje wieloznaczne, takie, które można interpretować na wiele różnych sposobów w zależności od wieku i doświadczenia – co tylko pokazuje potencjał picture booków jako literatury rozrywkowej dla całych pokoleń. W tym wypadku nie da się do końca przewidzieć, jak autor wplecie motyw przemijania (czy, łagodniej, upływu czasu) – więc i w jaki sposób przedstawi nieuchronny finał. To duży plus, bo mimo że tekstu jest mało, śledzi się go z zainteresowaniem, z ciekawością dalszego ciągu. Ta historia niesie ważne przesłania, chociaż można ją też traktować jako publikację czysto rozrywkową. Wpisuje w grono odbiorców dzieci – ale i dorosłych – nie zna ograniczeń. Dodatkową wartością staje się tu subtelne poczucie humoru – delikatny dowcip wprowadzany jest w miarę rozwoju sytuacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz