* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 27 czerwca 2013

Obecność. Wspomnienia o Czesławie Miłoszu

PWN, Warszawa 2013.

Obrazy o sobie

Zmieniają się czasy i nie sądzę, żeby młodsze pokolenia zrozumiały prezentowane wiele razy w „Obecności” zachwyty obcowania z wielkim poetą. W obszernym tomie „bez tezy” Anna Romaniuk przytacza kilkadziesiąt wspomnień o Czesławie Miłoszu, przeplatając relacje prywatne zapiskami ze spotkań na gruncie zawodowym, a opowieści ludzi z najbliższego otoczenia – spostrzeżeniami krytyków i badaczy. W efekcie powstaje książka niejednorodna, prywatna a jednocześnie dość chaotyczna, rodzaj koniecznego uzupełnienia sylwetki twórcy przez pryzmat innych.

Jeden tylko autor zaznacza, że pisząc o zmarłym, żyjący tak naprawdę pisze o sobie. I rzeczywiście wśród tekstów (zwłaszcza badaczy traktujących Noblistę jak świętość) solipsystyczne wywody osiągają czasem karykaturalne wymiary (najwięcej objętościowo i zarazem najmniej ciekawie pisze o sobie Andrzej Walicki: jego przydługi tekst nakazuje wręcz sprawdzać pod kątem chełpliwości pozostałych wspominających). Każdy, kto choć raz zetknął się z Miłoszem i zamienił z nim kilka zdań, chce zaprezentować historię znajomości i przez chwilę poczuć się kimś wyjątkowym. Obok zapisków o spotkaniach autorskich, wywiadach czy zawodowych relacjach pojawiają się we wspomnieniach uczonych i ludzi pióra drobiazgi urastające do rangi kultowych. Nawet fakt zjedzenia przez poetę obiadu okazuje się warty zapisania i utrwalenia dla potomnych. Ludzie związani z literaturą od strony analiz i odczytań we wspomnieniach traktują Miłosza jak pomnik i zachwycają się jego każdym zapamiętanym krokiem i gestem. Zupełnie inaczej zachowują się artyści, koledzy po fachu – ci potrafią zdobyć się na dystans i ukryć bałwochwalcze postawy, dostrzegają w Miłoszu kompana, ciekawą osobowość, dokonują czynów istotniejszych niż zjedzenie posiłku czy samodzielne wykonanie telefonu.

Te dwie sfery nie uwzględniają trzeciego stylu, stylu łączącego grono bliskich poety. Wliczają się tutaj nie tylko członkowie rodziny, ale przede wszystkim ci, którzy czuwali nad codziennością i zdrowiem Miłosza. Zapiski Agnieszki Kosińskiej czy pielęgniarek opiekujących się artystą są najbardziej naturalne, domowe i swojskie – tu wreszcie widać Miłosza jako zwykłego człowieka, obdarzonego poczuciem humoru, a nie tego, w którego każdym geście dopatrywać się trzeba objawienia. Z punktu widzenia zwykłego czytelnika te najlżejsze opowieści będą jednocześnie najbardziej atrakcyjne. Autoprezentacje badaczy nie przekonają raczej wielu poza środowiskiem. Część wspominających przytacza najważniejsze dla siebie wiersze Miłosza, ale tom wspomnień to nienajlepsze miejsce na szukanie kluczy interpretacyjnych i rozprawianie o poezji.

Wiele artykułów zostało przedrukowanych, więc redaktorka ułatwia zadanie zainteresowanym tego typu szkicami – ale w książce znalazło się też kilkanaście świadectw ułożonych specjalnie na potrzeby publikacji oraz garść wspomnień spisanych z rozmów z bliskimi Miłosza. Wydawnictwo opatrzyło też każdy tekst szeregiem przypisów odnoszących się zarówno do sylwetek postaci znanych szerokiemu gronu odbiorców, jak i do członków rodzin autorów. To zapewnia lepsze rozeznanie w przedstawianym świecie, a jest także tłumaczone przez prywatny charakter wielu wspomnień.

Niemal każdy pisze tu o sobie w kontekście Miłosza – i wielu autorów onieśmiela dystans do wielkiego poety. Na szczęście zamysł kompozycyjny sprawia, że egzaltowane wynurzenia przetykane są pełnymi humoru relacjami, a próby stawiania Miłosza-człowieka na piedestale skutecznie hamuje obfitość prywatnych żartów i spotkań o swobodnym charakterze. To książka dość trudna w lekturze, pochłaniająca sporo czasu, a do tego nie zawsze satysfakcjonująca. Trudno wyprowadzić z niej obraz Czesława Miłosza – chociaż nie jest to zadanie niewykonalne. Być może jednak ów programowy „brak tezy” utrudnił selekcję materiałów pod kątem czytelniczych zainteresowań i potrzeb. Faktem jest, że bohater tych wspomnień momentami ginie w gąszczu innych spraw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz