* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 21 czerwca 2013

Meredith Mileti: Szczęście na widelcu. Powieść w pięciu daniach

WNK, Warszawa 2013.

Smaki nowego życia

Powieści obyczajowe bazujące na temacie potraw i przepisów kulinarnych tworzą odrębny nurt w literaturze rozrywkowej i podobają się tym wszystkim czytelniczkom, które szukają lektur ciepłych, optymistycznych i apetycznych. Dobra kuchnia łagodzi obyczaje i koi niepotrzebne emocje, wycisza, a przy tym – odpowiednio opisana – syci. Po historiach kulinarnych nie sposób spodziewać się wyjścia poza określone scenariusze. Ale odbiorczynie otrzymują dokładnie to, na czym im zależało, nie mają więc powodu do narzekań.

Meredith Mileti postępuje zgodnie z wytycznymi powieści kulinarnych, chociaż droga do szczęścia jest u niej wyboista i długa. Mira zostaje sama z nowo narodzoną córką. Jej mąż odszedł do kochanki, a rozpad związku pociąga za sobą również rozstania na gruncie zawodowym – bohaterka nie może przejąć ukochanej restauracji, wyprowadza się więc z dzieckiem do ojca i szuka własnej drogi. Przez cały czas tęskni jednak za gotowaniem. Nie chce pogodzić się z koniecznością zmian, ale życie właściwie nie daje jej wyboru. Mira próbuje przystosować się do nowych warunków, mimochodem pomagając wszystkim wokół.

„Szczęście na widelcu” to historia o wyraźnym kierunku akcji, ale Mileti robi, co może, by odbiorczynie nie miały pewności, jak potoczą się losy bohaterki. Uzyskuje ten efekt przede wszystkim dzięki mnożeniu pozostających w orbicie Miry postaci: wśród mężczyzn, których poznaje, co najmniej kilku nadawałoby się na nowych partnerów. Mira musi także uregulować swoje relacje z innymi: początkowo uczęszcza na kurs kontrolowania emocji i panowania nad agresją, co samo w sobie jest pomysłowym przełamaniem literackiego schematu. Później również na stereotypy nie ma czasu, jest tu bowiem i samotna matka, i przyjaciel, który ma problemy z alkoholem, nowa partnerka ojca, pracodawczyni – cały szereg postaci, z których każda ma znaczący wpływ na postawy i decyzje Miry. Choćby nawet bohaterka chciała popaść w apatię i przestać działać – nie ma na to najmniejszych szans.

Mirę cieszy przygotowywanie posiłków. W życiu pełnym burz i wyzwań jedzenie okazuje się bezpieczną stałą. Tematy kulinarne powracają w życiorysie bohaterki (zarówno w zawodzie, jak i w domowej krzątaninie, a także w planach na przyszłość), jednak nie dominują nad opowieścią. Cała historia podzielona jest na części – „dania” – a poza tym pod koniec Mileti podaje kilka przepisów, ale nie zamęcza tą pasją czytelniczek, raczej wzbudza zainteresowanie i zachęca do gotowania, a przy okazji nadaje książce smaku i sprawia, że fabułka nie budzi większych sprzeciwów.

W „Szczęściu na widelcu” sfera interpersonalnych kontaktów jest równie ważna jak smaki potraw. Meredith Mileti w jednym i drugim znajduje przyjemność. Wie, że nic nie rozprasza smutków tak dobrze i tak skutecznie, jak pyszne jedzenie i miłe towarzystwo – ale nie chce w ten sposób moralizować, więc po prostu przedstawia odbiorczyniom swoją wizję świata po prywatnej katastrofie. Chętnie sięga po skrajności i wybory, które mają zaważyć na całym życiu bohaterów – robi to jednak wdzięcznie. Jej powieść ma dostarczać przyjemności, a tego podczas lektury nie powinno zabraknąć nawet wówczas, gdy autorka kreśli bardziej ponure wizje losów Miry. Ta książka prowadzona jest według optymistycznego scenariusza, nie ma w niej miejsca na ostateczne klęski i upadki – każdy kataklizm może stać się początkiem całego łańcucha dobrych wydarzeń. Oczywiście nie jest to skomplikowana filozofia, a jej echa stale powracają w czytadłach – ale „Szczęście na widelcu” to historia rozrywkowa i jako taka się sprawdzi, zyskując uznanie rozmiłowanych w kulinariach odbiorczyń, które nie są pewne, czy mogą jeszcze realizować własne marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz