* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 19 czerwca 2013

Paul Smith: To musi się udać. Podróż blogera na koszt twittera

Pascal, Bielsko-Biała 2013.

Wyzwanie

Nie ma dobrej zabawy bez zasad – wie o tym Paul Smith, który spontaniczny pomysł wyruszenia tak daleko od domu jak tylko się da połączył z testowaniem twitterowej społeczności. Postanowił dostać się na drugą stronę świata i przez całą podróż korzystać z pomocy użytkowników twittera. Wyprawa zaplanowana na miesiąc została całkowicie uzależniona od fantazji i gościnności obcych ludzi, ale Smithowi wolno było przyjmować oferty jedynie na trzy najbliższe dni. Jakby tego było mało, gdy pojawiało się więcej propozycji, autor zdawał się na wolę internautów, czasami złośliwych i skłonnych do utrudnienia wyzwania. I tak w cztery dni po swoim ślubie Paul Smith wybrał się na drugi koniec świata, ignorując niemal całkowicie dobre rady i zalecenia doświadczonych podróżników.

„To musi się udać” jest zapisem wspomnień (połączonych z drobnymi komentarzami z internetu). Autor prowadzi czytelników przez całą swoją wyprawę, przy czym nie ma zamiaru zdradzać przedwcześnie finału, nawet o poszczególnych etapach podróży mówi tak, jakby nie wiedział, co się za chwilę stanie. Jest świadomy faktu, że użytkownicy twittera zechcą czasem stawiać przed nim wyzwania, ale też sam dba o to, alby ludziom nie znudziło się śledzenie przygody. W związku z tym nie zawsze zgadza się od razu na najkorzystniejsze oferty, dba o to, by podróż nie przebiegała zbyt szybko i bezproblemowo. Staje się więc Smith reżyserem swojej wyprawy – przynajmniej tam, gdzie groziłby mu przestój w uderzeniach adrenaliny.

Podróż oparta jest na życzliwości nieznajomych i autor tak układa drogę, by zawsze trafiać do użytkowników twittera – z tego powodu długo przeprawia się przez Stany Zjednoczone, za to całkowicie rezygnuje ze szlaków wiodących przez Europę Wschodnią i Azję. Nie oddala się od „cywilizowanego” świata i nie poznaje obcych kultur – przez cały czas porusza się w kręgu w pewnym stopniu oswojonym. Zaskoczyć go mogą charaktery i dziwactwa kolejnych gospodarzy – ale nie całkowicie odmienne podejście do życia. Autor nie poświęca zbyt wiele czasu na zwiedzanie czy dzielenie się turystycznymi doświadczeniami: wożony z miejsca na miejsce, przechwytywany przez kolejnych pomocnych ludzi, nie musi się troszczyć o przyziemne kwestie. Przez to książka składa się przede wszystkim z opisów tras oraz portretów życzliwych nieznajomych – a także z rajdu po knajpach, bo przecież wśród przejawów gościnności najczęstszą formą rozrywki są wypady na piwo. Z tego względu książkę „To musi się udać” raczej trudno traktować jako tom podróżniczy – szybciej jak reportaż z niezwykłej przygody i zapis realizacji odważnego pomysłu.

Paul Smith wykazuje się dobrym wyczuciem dramaturgii tekstu. Wie, co zrobić żeby podsycić zainteresowanie odbiorców, pamięta o zasadach konstruowania trzymającej w napięciu relacji. Dzięki temu historię z „To musi się udać” czyta się z zainteresowaniem. To ciekawy eksperyment socjologiczno-kulturowy, a dla autora – szansa na niezwykłe przeżycia. Dla czytelników – także źródło pytań o granice zaufania obcym i kwestie priorytetów.

Dodatkowym atutem opowieści jest ironia autora, który momentami chciałby wzorować się na podróżniczych zapiskach Brysona. Żartuje nie tylko na swój temat: potrafi dowcipnie przedstawiać ludzi z twittera napotkanych na trasie, z przymrużeniem oka oceniać kolejne plany i zachowywać dobry humor mimo przeciwności losu. Zapisków mniej poważnych jest tu sporo, bo Paul Smith buduje opowieść tak, by kojarzyła się ze spontanicznością, radością i zabawą. Tak zresztą jest – to publikacja dla lubiących wyzwania i nietypowe pomysły na ubarwienie egzystencji. Ale „tępo” w miejsce „tempa” w tekście trochę przeraża…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz