* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 25 września 2012

Piotr Śmiałowski: Tadeusz Chmielewski. Jak rozpętałem polską komedię filmową

Trio, Warszawa 2012.

Komedie na plan

Dwóch jest autorów, którzy swoimi komediami tworzonymi przecież w niewesołych czasach rozbawiają kolejne pokolenia widzów. A dziś, gdy produkcji reklamowanych jako komedie lub komedie romantyczne nie da się oglądać bez bólu zębów, jeszcze chętniej wraca się do filmów z czasów PRL-u. Dwóch jest autorów – Stanisław Bareja i Tadeusz Chmielewski. Ten pierwszy wybrał kąśliwą satyrę, humor, choć tropiący absurdy, podsycony ironią; zaistniał nawet w języku potocznym (przez określenie „bareizm”). Ten drugi zdecydował się na komiczną poetyckość obrazów, połączenie śmiechu i lekkiej melancholii. Wśród jego dzieł znajdują się m.in. „Ewa chce spać”, „Gdzie jest generał”, „Jak rozpętałem II wojnę światową”, „Nie lubię poniedziałku”, „Pieczone gołąbki” czy „Wiosna, panie sierżancie”. Tytuły, w których obok dowcipnych scen i zabawnych dialogów zawsze jest coś jeszcze. Ale Tadeusz Chmielewski raczej wymyka się świadomości odbiorców: może ta sytuacja zmieni się po opublikowaniu wywiadu-rzeki Piotra Śmiałowskiego „Tadeusz Chmielewski. Jak rozpętałem polską komedię filmową”.

Pięknie wydana książka jest zapisem rozmów na temat kolejnych filmów i trudności, z jakimi borykał się ich twórca. Nie ma tu jednak tonu martyrologicznego, Chmielewski stroni od goryczy czy szukania przyczyn rozmaitych niepowodzeń (bo i o nieudanych pomysłach jest w książce mowa). Nie ma także ingerowania w życie prywatne artysty-reżysera, liczy się wyłącznie jego praca – a i związane z nią anegdoty. Jedynym odstępstwem od tej reguły staje się rozmowa wprowadzająca w całość: tu Chmielewski opowiada o swoich wojennych przeżyciach. To zresztą dobry punkt wyjścia do późniejszych dyskusji nad kształtem filmowych scen. I w tym fragmencie zwierzeń Chmielewski stara się zachować pogodę ducha, mówi Śmiałowskiemu o weselszych stronach życia w strachu i przygotowuje tym samym grunt do właściwych rozmów o filmach.

Sporo jest w tomie podpowiedzi i wskazówek warsztatowych, które bez większego wysiłku wyłuskać można z wyjaśnień reżysera. Chmielewski nie ma nic przeciwko zdradzaniu własnych twórczych dróg, ma się nawet wrażenie, że chce pomóc młodszym w budowaniu bazy pomysłów do wykorzystania w przyszłości. Śmiałowski wprawdzie nie pyta o zawodowe techniki wprost, ale Chmielewskiemu udaje się bardzo dużo przywołać na marginesie opowieści o filmach. Przyjęta w tej książce konwencja w połączeniu z poczuciem humoru autora sprawia, że wiele będzie w rozmowach anegdot i dowcipnych scenek z planu. Często – sytuacyjnego humoru, ale opowiedzianego w dobry sposób. Nie rozczarują się zatem ci, którzy w rozmowie z Tadeuszem Chmielewskim chcieliby odnaleźć klimat jego filmów i dawkę czystego śmiechu.

Oczywiście nadrzędnym tematem kolejnych rozmów są prace nad filmami. Śmiałowski sięga do protokołów z obrad komisji, porusza temat trudności i wyzwań, dowiaduje się, co i dlaczego nie wyszło zgodnie z planami. Skrzętnie odnotowuje filmowe ciekawostki i sprawia, że widzowie mogą od kulis poznać cały proces powstawania historii – od zalążków pomysłu po gotowy obraz. W ten sposób też będą mogli z innej perspektywy spojrzeć na znane i chętnie przez telewizję powtarzane komedie.

Książka mieści też całe mnóstwo mniejszych i większych fotografii, często z planów filmowych. Dzięki temu można szybko przypomnieć sobie, o jakie sceny chodzi rozmówcom. Rzecz charakterystyczna: w całym tomie, w warstwie tekstowej i graficznej, nie ma przekraczania granic prywatności reżysera. I słusznie, bo tu istotne są filmy, które przetrwałyby próbę czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz