* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 15 kwietnia 2012

Antoni Ferdynand Ossendowski: Niewolnicy słońca

Zysk i S-ka, Poznań 2012.

Ze spalonej ziemi

„Niewolnicy słońca” to książka od słońca uzależniona, a napisana w niezwykłym i niespotykanym już rytmie prawdziwej podróżniczej opowieści o sekretach Czarnego Lądu. Antoni Ferdynand Ossendowski prezentuje tu swoją wyprawę po Afryce. Zwykłe obserwacje dotyczące fauny i flory traktuje jako dodatek do barwnej relacji na temat ludzi: Murzyni są dla niego najbardziej interesujący. Spotkanie z Innymi w wykonaniu wielkiego podróżnika sprawia, że chociaż książka ma już niecały wiek i przebrzmiały niektóre z jej tez, a inne uwagi stały się co najmniej niemodne, od lektury nie można się oderwać. Spieczony słońcem kontynent z lat dwudziestych ubiegłego wieku ożywa – a zawartych w nim szczegółów próżno by szukać nie tylko w publikacjach podróżniczych, ale nawet i w powieściach przygodowych.

Ossendowski dzieli opowieść na stematyzowane rozdziały, a właściwie prowadzi ją zgodnie z chronologią wyprawy, tyle że za każdym razem na pierwszy plan wysuwa inne zagadnienie, bardzo często rozpalające wyobraźnię czytelników. Są tu spotkania z ludożercami i polowania, są choroby i poczucie wstydu, gdy biały podróżnik nie potrafi dostosować się do zachowań tubylców. Są opowieści o oswojonej małpce Kaśce, relacje z wypraw i próby zgłębiania tajników zachowań Murzynów. Inny świat bez przerwy intryguje, staje się źródłem kolejnych zdziwień, rzetelnie prezentowanych i analizowanych. Ossendowski potrafi być obserwatorem i reporterem, chłonącym to, co nieznane; próbuje tłumaczyć panujące w Afryce zwyczaje, rejestruje każdy krok stawiany na spalonej słońcem ziemi. Bywa, że sam sobie zaprzecza – polowanie na małpy budzi w nim głęboką niechęć, długo potem natomiast cieszy się strzelaniem do bawołów, porównując to zajęcie do „rozrywki”, jaką zapewniają polowania w kraju.

Autor jest także niezwykle wyczulony na opowieści. Z lubością wplata do „Niewolników słońca” zasłyszane na miejscu legendy, baśnie, mity i fabułki, zawierające do dzisiaj atrakcyjne puenty. Całą książką przenosi czytelników do widzianej przez siebie Afryki – ale w szkatułkowo wbudowanych w tom miniaturach pozwala w pełni rozkoszować się egzotyką narracji. Podobnie jak powracające w reportażowym refrenie słońce, tak i zróżnicowane przecież pod względem treści i przesłania miniatury wyzwalają cały smak zapisków Ossendowskiego.

Niebywale plastyczne są te opisy, pełne barw i dźwięków, jakby autor potrafił niemal z filmową precyzją przenieść do tekstu nie tylko swoje doświadczenia i zmysłowe odczucia, ale też całą esencję afrykańskiego klimatu. Zdaje sobie sprawę z przeżywanej właśnie przygody, a jednocześnie umie zdobyć się na dystans wystarczający do tego, by obrazowo przekazać zaobserwowane fakty. Jest w jego postawie ciekawość podróżnika, dociekliwość badacza, spostrzegawczość reportera, ale i entuzjazm zwykłego człowieka, który dostał szansę spełnienia swoich marzeń. Nie bez przyczyny porównywany jest do Henryka Sienkiewicza: również proponuje mięsiste i kipiące od wyrazistych szczegółów opisy, udanie wypracowaną dramaturgię i celny styl, pasujący idealnie do okoliczności.

Jedynym punktem, który przypomina o długiej historii tomu, stają się rozsiane po narracji drobne wtrącenia powiązane z archaicznym dziś dla wielu systemem wartości, z dżentelmenerią, która staje się przyczyną dziwnych w dzisiejszym świecie skrupułów i wahań. Ale Ossendowski swoim tomem podsyca wyobraźnię, daje się czytać jak klasyk literatury przygodowej a nie tylko podróżniczej – i „Niewolnikami słońca” udowadnia wrażliwość na słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz