* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 26 września 2011

Joanna Miszczuk: Matki, żony, czarownice

Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Kobiety i miłość

Amatorki powieści obyczajowych o posmaku romansowo-historycznym tomem „Matki, żony, czarownice” Joanny Miszczuk będą bez wątpienia usatysfakcjonowane. Jest tu bowiem wszystko, czego od dobrej rozrywkowej lektury z tej dziedziny się oczekuje: misterne intrygi, tajemnice, damsko-męskie relacje, życiowe problemy, szczęścia i małe dramaty, a poza tym udana narracja i spokój w prowadzeniu fabuły. Joanna Miszczuk w stworzonym na potrzeby książki świecie czuje się wyśmienicie i ze strony na stronę coraz bardziej się rozkręca (aż w pewnym momencie można by jej zarzucić przesadę w zbyt odważnym wykorzystywaniu alternatywnych losów znanych postaci). Wybiera przy tym rekwizyt może trochę naiwny i kiczowaty – pierścień miłości i przebaczenia – który staje się łącznikiem historii kobiet, przedstawicielek niezwykłego rodu. Bo rzecz będzie o kobietach, które w życiu kierują się miłością i nie zawsze wychodzą na tym dobrze.

Bohaterką współczesną jest Asia. Asia ma za sobą kompletnie nieudane małżeństwo i związek, który zakończyła zdrada partnera. Matka Asi, Krystyna, niezaakceptowana w młodości przez rodzinę narzeczonego, wyszła za mąż z wyrachowania za oddanego jej wielbiciela. Wśród przodkiń Asi i Krystyny znajduje się między innymi kochanka Norwida czy kobieta spalona na stosie – oskarżona o czary kochanica inkwizytora. Joanna Miszczuk zagłębia się w przeszłość, by wydobywać z niej coraz bardziej malownicze historie. Wykorzystuje przy tym zdolność obserwacji (to zwłaszcza przy odwoływaniu się do aktualnej rzeczywistości), motywy baśniowe (kiedy do akcji wkracza los i naprawia to, czego nie udałoby się odbudowywać samym postaciom) i elementy historii najnowszej. Za to kiedy Miszczuk oddala się od teraźniejszości jeszcze bardziej, rezygnuje z realistycznych szczegółów (przynajmniej w warstwie narracji). Prawdopodobieństwo konstruuje z klisz i fragmentów ogólnie dostępnej wiedzy, nie wdaje się w zawiłe wyjaśnienia, które mogłyby zrujnować misternie układaną opowieść. W tomie „Matki, żony, czarownice” chodzi bowiem przede wszystkim o operowanie emocjami, na drugi plan wchodzi pogmatwana akcja.

Żeby nie zanudzić odbiorczyń, Joanna Miszczuk achronologizuje relację. Przeplata fragmentaryczne historie, pilnując jedynie dat i imion bohaterek w tytułach rozdziałów. O części faktów czytelniczki dowiadują się razem z postaciami, fascynacja przeszłością pozwala na ukazanie uniwersalnej siły miłości bez popadania w banały. Każda kobieta z rodu ma swoje skrzętnie skrywane tajemnice, do których dopuszczone zostaną jedynie zanurzone w lekturze panie. Miszczuk raz decyduje się na odejście od stereotypowych obrazów (bohaterka, która wyszła za homoseksualistę, a potem wdała się w romans z malarzem), raz te obrazy przywołuje (służąca u Niemca w czasach okupacji), ale nigdy nie pozostawia odbiorczyń obojętnymi na prezentowane historie.

Joanna Miszczuk ma dar opowiadania. Wpatrzona w najlepsze wzorce literatury rozrywkowej dla kobiet, tworzy książkę zgrabną i wciągającą, idealnie zrytmizowaną i, co nietypowe w powieściach tak mocno skupiających się na jednym uczuciu, silnie skondensowaną. Prowadzi, co ważne, własną narrację (raz tylko jej bohaterka za Joanną Chmielewską w scenie jakby przejętej od Marty Madery reaguje wzruszonym „zrobiłaś przyjęcie” na widok przekąski), nie daje się zwieść cudzym frazom, a dzięki postawieniu na fragmentaryczną i zwielokrotnioną opowieść, włącza do książki sporo zróżnicowanych fabułek. Z materiału na kilka jednowymiarowych czytadeł Miszczuk składa apetyczną książkę. „Matki, żony, czarownice” miejscami wydają się znajome czy proste do przewidzenia, ale przez większą część czasu pozwala cieszyć się ciekawą historią i relaksować przy sprawnie opowiedzianej całości. Na półce z literaturą rozrywkową tom „Matki, żony, czarownice” będzie z pewnością pozycją, do której chętnie się wraca.

1 komentarz:

  1. Książkę autorstwa p. Joanny Miszczuk czyta się dosłownie jednym tchem..."Niewykrochmalona", swobodna atmosfera spotkania przyjaciółek sprawiła, że w momencie to ja byłam tą borykającą się z problemem dnia dzisiejszego , tą gnębioną przez św.inkwizycję, tą kochaną, tą kochającą i tą gotową poświęcić siebie w interesie potomnych....

    OdpowiedzUsuń