* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 3 września 2011

Amélie Nothomb: Pewna forma życia

Muza SA, Warszawa 2011.

Ciało słowem

Dobra i umiejętnie przedstawiona intryga książkę Amélie Nothomb każe przesuwać od literatury pięknej do rozrywkowej. Dostarczy bowiem czytelnikom i wrażeń estetycznych, i radości z odkrywania niespodziewanie zaistniałej tajemnicy. Bo wydawałoby się, że miejsca na sensację autorka nie pozostawi, skoro wprowadza odbiorców od początku w sedno prywatnych relacji między bohaterką-pisarką-Nothomb a Melvinem Mapple’em, amerykańskim żołnierzem, który zdecydował się na korespondowanie ze swoją idolką. Taki jest punkt wyjścia „Pewnej formy życia”, szybkiej lecz wstrząsającej powieści. Nothomb odpisuje czytelnikowi w chłodny i wyważony acz uprzejmy sposób. Mapple nie poddaje się i sprowadza rozmowę na bardzo osobiste tory. Odbiorcy wtrąceni w historię, jaka wyłania się z listów, nie mogą nawet podejrzewać drugiego dna. Bo i pierwsze dostarcza już sporo emocji. Mapple zaciągnął się do armii z biedy. Teraz przebywa na misji w Iraku i wie, że wróci stamtąd (jeśli w ogóle) jako jeden z ostatnich. Czuje się jak mięso armatnie, waży już dwieście kilogramów i tyje dalej. Z jedzenia uczynił sobie – jak część jego kolegów – lekarstwo na stres. Uzależnił się od obżarstwa, nie umie i nie chce pohamować nałogu. Przez swoją tuszę czuje się wykluczony ze środowiska. A jednocześnie akceptuje ją, nadaje jej imię i udaje, że spędza noce z kochanką, Szeherezadą, przyrośniętą trwale do jego ciała. Nothomb początkowo obawia się, że czytelnik będzie szukał u niej pomocy, jaką powinien otrzymać od psychologa, ale szybko angażuje się w prezentowaną jej, niebanalną opowieść.

Autorka jest w tej książce jednocześnie żonglerem słowami. Potrafi zmieniać odcienie emocjonalne poszczególnych wypowiedzi i równie dobrze konstruuje przestrzeń międzyludzką z tego, co wypowiedziane nie zostało. Całość opiera się przecież na krótkich listach, w których miejsce zabierają jeszcze komunikaty grzecznościowe i zapewnienia o funkcji fatycznej. Bohaterowie nie odrzucają konwencji, uprawiają sztukę epistolarną ze wszystkimi jej możliwościami ale i ograniczeniami, w „Pewnej formie życia” listy brzmią jak prawdziwa korespondencja, a nie jak wytwory wymyślonej na potrzeby powieści formy. Oprawę dla korespondencji stanowią krótkie i niespokojne zwierzenia Nothomb – potrzebne, by w odpowiednim momencie przejąć ciężar narracji.

Historię przesycają także uwagi ogólniejsze niż wskazywałaby na to fabuła. Autorka kładzie spory nacisk na psychologiczny portret oryginalnej postaci i pozwala jej na poetyckie niemal oceny własnego stanu. Refleksje na temat otyłości przeradzają się niekiedy w uniwersalne opinie o uzależnieniu, co w końcu przechodzi w sztukę. Obrazowe metafory mogą szokować, ale również zachwycać, bo w „Pewnej formie życia” brzydota i kalectwo stają się na swój sposób piękne, mimo że nie przestają odpychać.
Niewielka jest ta powieść, ale pozwala zastanowić się nad ludzkimi ograniczeniami i słabościami, nad strachem, zaufaniem i kłamstwem. Autorka wybrała tematy trudne, wyszukując dla nich nową, atrakcyjną dla czytelników oprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz