czwartek, 30 czerwca 2022

Liane Moriarty: Niedaleko pada jabłko

Znak, Kraków 2022.

Zniknięcie

Robi się coraz groźniej, i to z każdą chwilą. Wszystko w momencie, w którym znika Joy. Znika - dzieci otrzymują od niej tajemniczego smsa, ale telefon matki znajduje się w domu. Joy przepada bez śladu i nawet jeśli na początku może to wyglądać na zwykłą ucieczkę od codzienności i próbę znalezienia odpoczynku czy dystansu, im dłużej trwa, tym bardziej martwi rodzinę. Czworo dorosłych dzieci Joy i Stana ma swoje sprawy i własne zmartwienia - jednak wszystkie one schodzą w kąt, dopóki niewyjaśnione są losy matki. Czas działa na niekorzyść: wszyscy zdają sobie sprawę, że jeśli Joy nie odnajdzie się jak najszybciej, niekoniecznie bliscy odzyskają ją żywą. Mnożą się domysły i podejrzenia, trwa śledztwo policyjne. Dzieci rozmawiają ze sobą, przy okazji zwierzając się ze spraw, które inaczej nie ujrzałyby światła dziennego. Joy nie daje znaku życia. Dwie córki i dwóch synów zastanawiają się nad przebiegiem wydarzeń i starają się chronić ojca - chociaż małżeństwo wydawało się całkiem udane, każdy wie o czymś, co mogłoby rzucić nowe światło na najbliższą przeszłość. To dane, które niekoniecznie działają na korzyść Stana, trzeba się zatem zastanowić nad tym, co przekazać śledczym. Nikt nie mówi na głos, że ojciec mógł pozbyć się matki - ale zawieszone w powietrzu podejrzenia skutecznie psują atmosferę i utrudniają porozumienie w chwili, w której jest ono najbardziej potrzebne. Jest jeszcze Savannah. Dziewczyna, która rok temu trafiła do domu Delaneyów, przedstawiła się niekoniecznie prawdziwym nazwiskiem i zagnieździła u Joy i Stana, błyskawicznie ich sobie zjednując. Savannah zachowuje się jak ta idealna córka: zawsze wie, co powiedzieć, jej posiłki są przepyszne i przyrządzane z miłością, a do tego - potrzebuje opieki. Joy obdarza ją macierzyńskimi uczuciami. Znajduje w Savannah to, czego nie dają jej już córki - i tylko dzieciom nie do końca podoba się nowa towarzyszka rodziców. W tej kobiecie jest coś niepokojącego, oczywiście jeśli ktoś zachowuje nieufność. Dzieci Delaneyów tej mają pod dostatkiem.

Stopniowo Liane Moriarty naświetla sytuację w domu rodzinnym Delaneyów. Opowiada o tenisowych cudownych dzieciach i o karierach zawieszonych zanim w ogóle mogły rozkwitnąć. Przedstawia potencjalnych wrogów i tych, którzy mogliby chcieć zaszkodzić Joy - jednak w tej powieści psychologicznej wszystkie tropy po prostu muszą prowadzić do męża Joy. Nawet jeśli Savannah jest podejrzana przez młodsze pokolenie, liczą się jeszcze bezduszne fakty - a te wskazują na winę Stana. Liane Moriarty bardzo ładnie prowadzi obyczajową część historii, umiejętnie wydobywa na światło dzienne kolejne sekrety. Nawet jeśli z zewnątrz rodzina wydaje się idealna, stopniowo ujawniane tajemnice zmieniają jej postrzeganie. Autorka chce wprowadzać w błąd czytelników, proponuje grę psychologiczną, w której czas działa na niekorzyść bohaterki. Skupia się na poszukiwaniu ciekawych charakterystyk, przyciąga czytelników właśnie za sprawą psychologicznych prawd na temat postaci - każdą obdarza innymi cechami i innymi problemami do rozwiązania, dzięki czemu łatwiej ich może definiować. Po raz kolejny ta autorka podsuwa czytelnikom ciekawą i wielowymiarową powieść, w której dzieje się wiele - i która pokazuje, jak łatwo jest sterować wyobraźnią odbiorców. "Niedaleko pada jabłko" to publikacja, która sporo mówi o bliskich - i o tym, jak łatwo czasem stracić zaufanie przez pozorne drobiazgi.

środa, 29 czerwca 2022

Kocham cię, mamo

Harperkids, Warszawa 2022.

O miłości

Kolejna kartonowa książeczka, której tytuł zdradza wszystko: "Kocham cię, mamo" to propozycja dla dzieci - lektura przed snem, kojąca i wyciszająca, a jednocześnie wskazująca na to, że miłość do matki zawsze jest wielka i głęboka, także w świecie zwierząt. Na kolejnych rozkładówkach lub stronach pojawiają się zwierzęta różnych gatunków - goryle, kangury, foki, mnóstwo stworzeń, które mają jeden cel: przypomnienie, że miłość dziecka do matki i matki do dziecka jest zawsze nieograniczona. Ten tomik jest jednym wielkim wyznaniem miłości, przyda się wszystkim maluchom, które chcą się nauczyć mówić o uczuciach. Przekonają się, że nie należy się wstydzić miłości do matki, bo to zjawisko, o którym każdy chciałby wołać. Bezimienni bohaterowie tego tomiku przeżywają z mamami zwyczajne przyjemności: spędzają czas na zabawach albo na codziennych czynnościach, które - dzięki towarzystwu - zamieniają się w warte uwagi momenty. Wiadomo, że mama kocha najbardziej - nawet jeśli tą miłością obdarzać musi jeszcze liczne rodzeństwo. Mama jest najlepszą towarzyszką zabaw, mama zapewnia poczucie bezpieczeństwa i przegania nudę. Mama jest zawsze w pobliżu i czuwa, żeby nie stała się żadna krzywda. Mama wymyśla kolejne przygody. Z mamą jest najlepiej - przekonują się o tym kolejne zwierzęta. W związku z tym "Kocham cię, mamo", tomik kartonowy w serii Akademia Mądrego Dziecka znajdzie uważnych słuchaczy (lub czytelników) - za sprawą wspólnoty doświadczeń.

Książka jest picture bookiem z ruchomymi elementami: bardzo grube kartonowe strony kryją w sobie "mechanizmy": koła do obracania, części strony do wysuwania, albo okienka do otwierania - za każdym razem jest to droga do wzbogacenia ilustracji o nowy element, fragment rymowanki albo - o wprowadzenie do rysunku mamy lub dziecka. Czasami ruchome części pozwalają też na uzupełnienie akcji o to, co pojawiło się w rymowance - czyli, na przykład, kiedy kangurzątko ćwiczy podskoki, będzie można je zanimować dzięki kompozycji rysunku. Czasami wiąże się to z niespodziankami: dzieci nie wiedzą, co uda im się odkryć na obrazkach po poruszeniu częścią strony. Zasady są najmłodszym znane, bo nie jest to pierwsza tak przygotowana książeczka - ale z pewnością urozmaica lekturę i sprawia, że dzieci potraktują tomik jak zabawkę i szybciej przekonają się do czytania, a być może zechcą też samodzielnie ćwiczyć tę sztukę.

Ilustracje w książeczce są bardzo ładne i mogą przypaść do gustu nie tylko dzieciom. Chociaż momentami dość cukierkowe (ale temat to uzasadnia), nie są nadmiernie upraszczane i podporządkowywane kilkulatkom, da się oglądać tę publikację z przyjemnością. Najsłabszym elementem staje się - niestety - warstwa tekstowa. Wiadomo, że nie ma tu co czekać na wyszukane fabuły, tomik polega na wyliczeniu zabaw lub scenek z mamami. Problem w tym, że rymy, jakie proponuje w tłumaczeniu Katarzyna Grzyb, są najbardziej oklepane i częstochowskie: albo gramatyczne, albo wyeksploatowane do granic możliwości. Jeśli komuś zależy na mniej naiwnych sformułowaniach, tu będzie zgrzytać zębami i żałować, że w ogóle nie została ta opowiastka przerobiona na prozę. Przydałoby się - nawet przy tomikach dla najmłodszych - pilnować także formy, żeby kształtować gust literacki od pierwszych lat życia.

wtorek, 28 czerwca 2022

Lucy Letherland (ilustracje), Ben Handicott (tekst): Atlas rekordów świata

Nasza Księgarnia, Warszawa 2022.

Naj

Ta seria cieszy się wielkim powodzeniem wśród najmłodszych, którzy lubią dowiadywać się czegoś nowego - nic zatem dziwnego, że zyskuje kolejne tomy, znakomicie uzupełniające dziecięce biblioteczki (i rozbudzające zainteresowanie światem). Lucy Letherland proponuje wielkoformatowe ilustracje wypełnione szczegółami i mogące pełnić funkcję wyszukiwankową, a (tym razem) Ben Handicott wprowadza tekst - drobne i rozsiane po rozkładówkach wyjaśnienia, podpisy i komentarze. "Atlas rekordów świata. Zbiór największych, najgroźniejszych, najszybszych, najdłuższych, najgorętszych, najtwardszych i najwyższych rzeczy na świecie" to publikacja niebanalna - i niemożliwa do szybkiego podsumowania. Kluczem doboru tematów są rekordy, ale zarówno te ze świata przyrody - "naj" w świecie zwierząt i roślin - jak również te dotyczące wytworów człowieka na przestrzeni historii ludzkości. Pojawiają się tutaj rozmaite odkrycia geograficzne i niespodzianki z wielu różnych dziedzin, co sprawia, że książka przez cały czas będzie dzieci zaskakiwać.

Przyjęty został sprawdzony w serii rytm: najpierw mapka z kontynentem i kilka podpisów, czego można będzie szukać w kolejnych rozkładówkach. Są tu też dodatkowe informacje, więc warto przestudiować uważnie nawet spisy treści, żeby nie przeoczyć żadnej ciekawostki. Po mapce - zestaw charakterystycznych dla danego regionu rekordzistów i rekordów. Tu każda rozkładówka to jeden temat, ale tym razem autorzy wykorzystują mnogość detali, żeby wprowadzać uzupełnienia - jeśli na przykład strona poświęcona jest gepardom, obok znajdzie się miejsce dla słoni i żyraf. Nie należy to do reguł, ale czasami poza nadrzędnym rekordem pojawia się jeszcze coś ze zbliżonego kręgu tematycznego. Dzięki temu dzieci zyskają dostęp do większej liczby ciekawostek i będą mogły kontynuować samodzielnie poszukiwania niezwykłych gatunków czy miejsc. Dane rozsiane są po stronach: jeden dłuższy komentarz stanowi wprowadzenie, podpowiada, czego będzie dotyczyć obrazkowa relacja - następnie w pojedynczych zdaniach pełniących rolę podpisów pod obrazkami wyczytać można już detale związane z kolejnymi rekordami. Oczywiście ważną funkcję pełnią tutaj porównania: żeby jak najpełniej zadziałać na wyobraźnię najmłodszych, autorzy sięgają po skojarzenia często dość odległe (mierzenie głębokości jeziora wysokością charakterystycznej i powszechnie znanej budowli). Takie rozwiązania zawsze dobrze się sprawdzają przy omawianiu wszelkiego rodzaju "naj", nie dziwi zatem ich obecność i tutaj, w "Atlasie rekordów świata".

Wiadomości podawanych na wybrany temat nie jest zbyt dużo: nie chodzi o to, żeby przesycić książkę tekstem, a żeby zasugerować dzieciom, jakich informacji mogą szukać. Drobiazgi dzięki temu zapadają lepiej w pamięć i umożliwiają zdobywanie wiedzy z różnych dziedzin. "Atlas rekordów świata" funkcjonuje też oczywiście jako książka do wyszukiwania: po skończeniu lektury można przystąpić jeszcze do zabawy w odkrywanie wskazanych elementów. Dzięki temu będzie można wrócić do śledzenia ilustracji z rozkładówek i - być może - utrwalić zdobyte już informacje. Jest to książka do odkrywania i do zabawy, a swoimi rozmiarami zrobi wrażenie na najmłodszych.

poniedziałek, 27 czerwca 2022

Wiktor Bater: Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa / artykuły, wywiady. Opracowanie Izolda Kiec i Jarema Jamrożek

Marginesy, Warszawa 2022.

Wspomnienia

Potężny tom, który jest najlepszym sposobem na poznanie drogi dziennikarskiej Wiktora Batera dzieli się na dwie części. W pierwszej pojawia się rozmowa, którą z dziennikarzem przeprowadził Jarema Jamrożek. W drugiej to już artykuły prasowe i krótkie wywiady przepublikowane po to, by uzupełnić wywiad-rzekę. Do tego - korespondencje prasowe w formie przytaczanych tu wycinków z gazet i mnóstwo zdjęć - wszystko po to, żeby jak najpełniej przeprowadzić odbiorców przez opowieść o nietuzinkowym żurnaliście, korespondencie wojennym, którego życie nadawałoby się na niejeden scenariusz. W rozmowie znajdzie się trochę miejsca na życie prywatne: opowieść o rodzinie, związkach i o problemach z alkoholem - płynących wprost z prób radzenia sobie ze stresem w zawodzie. Wiktor Bater zdaje sobie sprawę z uzależnienia, ale pokazuje też uzależnienie od adrenaliny, coś, bez czego nie dałoby się prowadzić tak niehigienicznego (co jest wyjątkowym eufemizmem) trybu życia. Tłumaczy zatem odbiorcom specyfikę zawodu - i odrobinę przy okazji tłumaczy siebie, chociaż nie szuka usprawiedliwień albo ucieczek od niewygodnych tematów. Najbardziej jednak intrygujące są kulisy zdobywania materiałów i w ogóle - droga zawodowa Wiktora Batera. Bohater tomu nie stroni od opowiadania o swoich wpadkach i o niepowodzeniach, kiedy nic specjalnego się nie dzieje - za to kiedy zaczyna wchodzić w zagadnienia obce szerokiemu gronu odbiorców - pracę dla mediów z Rosji czy wyjazdy do krajów ogarniętych wojną i gromadzenie informacji z najbardziej niebezpiecznych miejsc. Mniej koncentruje się Wiktor Bater na samym budowaniu przekazu: interesuje go proces zdobywania danych, a nie konstruowanie tekstu - nie można tu liczyć na lekcję z pisania. Za to autor dostarcza mnóstwa przeżyć, i to przeżyć bardzo silnych - spora część wywiadu wiąże się ze wspominaniem sytuacji groźnych lub nasyconych adrenaliną. Nie ma tu miejsca na nudę i na filozofowanie, są wspomnienia i skojarzenia. Do tego od czasu do czasu rozmowa jest uzupełniana o zapiski bohatera książki - tak, żeby jak najpełniej oddać jego przeżycia. Wiktor Bater daje się poznać jako postać nietypowa, wyjątkowa i odważna, a do tego - wolna od konwenansów. Nie stroni od mówienia o wynagrodzeniu w radiu, a później w telewizji, nawet jeśli nie jest pewien, czy może takie szczegóły ujawniać. Wie, co robić, żeby opowieść była porywająca - odpowiedzi na pytania przesyca anegdotami (niekoniecznie śmiesznymi), udaje mu się bezbłędnie uchwycić specyfikę doświadczeń. To sprawia, że w rozmówcy zyskuje dobrego słuchacza, który potrafi pociągnąć dyskusję i dopytać o niezbędne uzupełnienia. Dzięki temu i odbiorcom lektura będzie upływać przyjemnie (nawet mimo trudnych kwestii: przyjemność wiąże się tu z formą bardziej niż z treścią). Efekty pracy można będzie przejrzeć w drugiej części tomu - tutaj liczy się życie i zestaw przeżyć, coś, czego zwykli zjadacze chleba często nie rozumieją. Wiktor Bater jednak nie opowiada o tym w tonie sensacji, chociaż miałby ku temu powody. Dopuszcza czytelników bardzo blisko do siebie - stopień konfesyjności i szczerości może zaskakiwać. Jest ta monumentalna pozycja sposobem na poznanie dziennikarza, który pokazywał, na czym polega zamiłowanie do niebezpieczeństw i stresów.

niedziela, 26 czerwca 2022

Monika Filipina: Opowiem ci, mamo... co robi moje ciało

Nasza Księgarnia, Warszawa 2022.

Organizm

Dobry sposób na poznawanie własnego ciała to picture book kartonowy w serii Opowiem ci, mamo... - propozycja, którą dla dzieci przygotowała Monika Filipina. Na kolejnych rozkładówkach prowadząca narrację dziewczynka przedstawia momenty, w których można się zastanowić nad znaczeniem ciała i rolą poszczególnych części organizmu. Zaczyna się od tego, co mogłoby być najbardziej sensacyjne - a jest naturalne - czyli od różnic między chłopcami i dziewczynkami. Dalej bohaterka opowiada między innymi o swoim zamiłowaniu do tańca (a w tym pomagają jej mięśnie i szkielet, kości skaczą po całej stronie, kiedy Miłka uprawia rozmaite wygibasy). Wizyta na wsi z kolei uruchamia wszystkie zmysły: można zastanowić się nad tym, do czego potrzebne są oczy, do czego nos, a do czego uszy. Poza tym znajdzie się tu miejsce na krótką opowieść o chorobach i wizytach u lekarzy, rozkładówka poświęcona emocjom i labirynt związany z trawieniem. Każde zagadnienie zaledwie zaznaczone, lekko zarysowane - tak, żeby czytelnikom nie zdążyło się znudzić - a żeby rozbudziło ciekawość i zachęciło do przyglądania się sobie. Motywem spajającym całość jest ciąża ciotki - Miłka opowiada o tym, skąd biorą się dzieci (przez nawiązywanie do stanu krewnej). "Co robi moje ciało" to zatem umiejętnie poprowadzona narracja obrazkowa dotycząca człowieka jako takiego. Dla dzieci będzie to przede wszystkim zabawa, i to nie tylko w odkrywanie siebie. Najmłodsi przekonają się, jak wiele ciało potrafi i do czego jest zdolne, a nawet - czego w nim nie widać (chociaż czasami widać, jak w przypadku krwi, kiedy ktoś się skaleczy). Zyskają większą samoświadomość i będą mogły rozpocząć przygodę z nauką. Wszystko prezentowane jest z humorem i lekkością: to przecież komentarz dziecka, które nie zamierza prowadzić wykładów z biologii i anatomii. Miłka zachęca do tego, by podążać za nią i przekonywać się, jak dbać o siebie: dziewczynka uwielbia ruch i dowiaduje się od mamy, że trzeba pić dużo wody (chociaż sama woli sok). Ciało pozwala na doświadczanie wielu rozrywek, więc warto znać jego potrzeby, żeby móc się dłużej bawić.

Każda rozkładówka to duży obrazek z drobnym komentarzem tekstowym: można przyglądać się bohaterom i sprawdzać, co akurat wymyślają i w jakim kontekście funkcjonują (co tylko częściowo wyjaśniane jest w narracji). Dodatkowo dzieci dostaną tu zestaw poleceń zamieniających książkę w wyszukiwankę. Czasami trzeba będzie policzyć jakieś elementy na rysunku, innym razem - wskazać je, przejść labirynt lub coś uszeregować - to ćwiczenie logicznego myślenia, spostrzegawczości, ale też umiejętności prowadzenia własnej narracji, bo dzieci będą mogły opowiadać (zgodnie z tytułem serii), co znajduje się na obrazkach. Zapewnia zatem Monika Filipina ciekawą zabawę - rozwijającą i edukacyjną, a przy tym bezpretensjonalną. Zajmuje się tym, co ważne, umiejętnie dokonuje selekcji informacji i przekazuje je tak, by przyciągnąć najmłodszych do lektury. Picture book z takimi rozwiązaniami sprawdzi się doskonale u dzieci ciekawych świata i tych, które lubią poznawać najbliższe otoczenie. Przyjemny, z wieloma dobrymi pomysłami, wprowadza w świat nauki.

Zabawy i zadania z naklejkami (Superpets)/ Moje pierwsze zadania do wyklejania (Smerfy, Superpets)

Harperkids, Warszawa 2022.

Łamigłówki i wyklejanki

Kolejna podseria zeszytów dla najmłodszych pojawia się na rynku - i znów w grę wchodzi nawiązywanie do bajkowych postaci znanych dzieciom. Moje pierwsze zadania do wyklejania to cykl zeszytów ćwiczeń - z klasycznymi łamigłówkami w nowej odsłonie. Smerfy i Superpets to propozycje dla maluchów, które albo cenią sobie klasykę bajkową, albo - stawiają na kinowe hity i nowości. Jest jeszcze tomik z cyklu Zabawy i zadania z naklejkami (znów z Superpets, czyli superzwierzakami superbohaterów). Wszystkie charakteryzują się podobnymi założeniami i dostarczają dzieciom prostej rozrywki, a przy okazji mogą służyć do ćwiczenia sprawności manualnej czy logicznego myślenia.

Rozkładówki są połączeniem kolorowanek i sprawdzonych zadań dla dzieci: labiryntów, porównywanek, wyszukiwanek czy szlaczków. Każda strona lub zadanie wiąże się z koniecznością udzielenia pomocy bohaterom - krótkie polecenia mają zaangażować najmłodszych i zachęcić do wytężonej pracy. Trzeba sięgać po kredki określonych kolorów, zaznaczać we wskazany sposób odpowiednie rysunki, uzupełniać je, dodawać własne pomysły na obrazki (na przykład - wyrysować swój wymarzony prezent). Czasami należy użyć zdobytych wiadomości (przy porównywaniu wielkości i szeregowaniu elementów), innym razem wystarczy podążać za wskazówkami i ćwiczyć bez komplikacji. Łatwo zachęcić najmłodszych do pracy - wystarczy możliwość zaglądania do bajek i towarzyszenia charakterystycznym postaciom. A przecież to nie wszystko - bo w Moich pierwszych zadaniach do wyklejania oraz w Zabawach i zadaniach z naklejkami najważniejszą rolę pełnią same naklejki. Kilka rozkładówek zawiera mnóstwo kolorowych naklejek, które skuszą dzieci. W tomiku Zabawy i zadania z naklejkami to wyłącznie elementy, które trzeba wykorzystać do uzupełnienia obrazków. Z kolei w Moich pierwszych zadaniach do wyklejania część naklejek pojawi się jako rozwiązania zadań - ale część będzie też rodzajem nagrody dla dzieci. Nagrody to "odznaki", do przyklejenia po wykonanym zadaniu - co ma zmobilizować odbiorców do wytężonej pracy. Zresztą - nie trzeba będzie wielkich zachęt, skoro bajkowi - kreskówkowi - bohaterowie zapewniają pełną rozrywkę. Nawet jeśli ktoś bajki nie zna, poradzi sobie z wyzwaniami, bo polecenia zawierają w sobie niezbędne tłumaczenia i komentarze. Dzieci zajmą się tymi książeczkami i będą usatysfakcjonowane urozmaiceniami w zadaniach - nie powtarzają się tu bowiem rozrywki, w dodatku nawet kolejne zeszyty w cyklu zawierają zróżnicowane propozycje zadań - to dobra wiadomość dla maluchów, które szybko się nudzą. Obrazki są duże, więc nawet najmłodsi mogą korzystać z tomików, chociaż tu jest potrzebna kontrola przy naklejaniu naklejek. Strony są częściowo pokolorowane, ale twórcy zachęcają odbiorców do samodzielnego kolorowania i do uzupełniania stron - to dobry pomysł, bo nie odstraszy dzieci, które szybko zniechęcają się do kolorowanek.

sobota, 25 czerwca 2022

Coralie Saudo, Jessica Das: Trzy małe świnki. 22 możliwe historie i 5 zakończeń

Harperkids, Warszawa 2022.

Wybór

Co pewien czas takie historie powracają na rynek, chociaż do niedawna były to raczej fabuły tworzone na nowo, bez odwołań do klasyki. Coralie Saudfo i Jessica Das wykorzystują jednak znaną bajkę, żeby zapewnić maluchom możliwość uczestniczenia w opowieści, a nawet - współtworzenia jej, decydowania o losach bohaterów. Dziecko w tomiku "Trzy małe świnki" zamieni się w jednego z prosiaczków, trzech braci, którzy w swoich domkach chronią się przed groźnym wilkiem. A ponieważ liczy się tu zabawa i rozrywka - wilk nie jest taki straszny (może go nawet spotkać nauczka), a dzieci czeka mnóstwo śmiechu. Zmiana perspektywy - na jednego z trzech bohaterów - prowadzi do automatycznego odwrócenia uwagi od pierwotnej wersji historii, więc nie ma obaw, że maluchy zaczną się nudzić lub uznają, że wiedzą, co się dalej wydarzy. Tu niespodzianek będzie bardzo dużo: krótki komentarz na stronie jest zaledwie wstępem do przygody. To odbiorcy mają zdecydować, w jaką stronę poprowadzić swojego bohatera - określają, co wybraliby sami i jak ma potoczyć się historia. Wybierając jedną z opcji, muszą sprawdzić, jaki obrazek jej towarzyszy - a następnie wybrać ze skoroszytowo wyciętych stron odpowiednie miejsce w książce i tam kontynuować lekturę. Oczywiście przejście do kolejnej strony otwiera następne drogi i możliwości wyboru, tak więc da się przejść książkę na wiele różnych sposobów i nie powtarzać raz podjętych decyzji. Takiej zabawie nie oprze się żadne dziecko. Znacznie mniejsze znaczenie ma to, co się w książce wydarzy: wilk nikogo nie zjada, nie niszczy też domków, świnki świetnie się ze sobą bawią, a przy okazji mogą ujawniać charaktery dzieci: jedno będzie domatorem i woli pozostać w bezpiecznych czterech ścianach, inne wyruszy ku przygodzie - to oznacza, że nawet rodzice mogą dowiedzieć się czegoś o swoich pociechach podczas wspólnej zabawy książką.

"Trzy małe świnki. 22 możliwe historie i 5 zakończeń" to dużo jak na niewielkiego picture booka. Jest to jednak publikacja bardzo dobrze przemyślana i dostarczająca kilkulatkom sporo zabawy. Liczy się tu umiejętność podejmowania odpowiednich decyzji (przy czym nie ma złych wyborów!) i chęć interaktywnych działań. Coralie Saudo i Jessica Das wprowadzają odbiorców w sam środek historii - i umożliwiają zamienienie się w autorów. W ten sposób rozwijają wyobraźnię najmłodszych i zachęcają do samodzielnego snucia opowieści. To coś lepszego niż klasyczne lektury, znowu metoda na przyciągnięcie do książek dzieci. Chociaż ilustracje są tutaj bardzo proste i stworzone komputerowo, nie nudzą i nie męczą - głównie za sprawą mnogości nasyconych kolorów. To tomik, który przyciąga wzrok i obiecuje świetną zabawę. Na obrazkach sporo jest szczegółów, można zatem znacznie dłużej czerpać radość z przeglądania książki - i odkrywać kolejne niespodzianki, nie tylko w warstwie tekstowej. Trzy małe świnki zapraszają do wspólnej zabawy i przypominają, że czytanie to wielka przygoda.

piątek, 24 czerwca 2022

Kasia Antczak, Kasia Fryza: Kot. Instrukcja obsługi

Kropka, Warszawa 2022.

Dla zwierzofanów

Kasia Antczak i Kasia Fryza postawiły na edukację przez zabawę: książka obowiązkowa w każdym domu, w którym pojawia się kot (i w każdym, w którym dzieci wychowuje się w duchu miłości do zwierząt - na początek wielkiej przygody) to "Kot. Instrukcja obsługi". Wspaniały picture book, prosty i urokliwy jednocześnie, przynoszący zestaw informacji na temat opieki nad czworonogiem. Kotka Kropka jest tu przewodnikiem po zaleceniach (a zalecenia kierowane są i do dzieci, i do ich rodziców, czasami trzeba pomocy kogoś dorosłego, żeby zrealizować działanie, ale to maluchy mogą dopilnować dorosłych, by na pewno zatroszczyli się o zdrowie pupila). Kotka Kropka uczy "obsługi" kotów: mówi, co jest im potrzebne do życia, jak komunikują swoje potrzeby i czego na pewno nie może zabraknąć w ich otoczeniu. Od krótkiego wstępu-wprowadzenia, które jest jednocześnie podsumowaniem całej książki, każda rozkładówka zamienia się w jedną ważną wskazówkę. Na lewej stronie pojawia się kot w charakterystycznej dla siebie pozycji. Kot w określonej pozycji zaopatrzony jest w komiksowy dymek - ten dymek to wyjaśnienie, przesłanie kierowane do ludzi i szansa na wzajemne zrozumienie potrzeb. Po prawej widnieje zestaw podpowiedzi - informacji, jak zareagować na konkretne zachowanie kota. Co jest mu potrzebne w kuwecie, z czego kot chętnie napije się wody, jak zapewnić miejsce do snu (mnóstwo tu "posłanek" dla zwierzaka). Do tego euforyczne wykrzyknienie, które pokazuje, że zadanie zostało dobrze wykonane - i kilka ciekawostek na temat opieki nad kotem. Drapaki, zabawki, czułości, ale też obecność w domu innego czworonoga - to wszystko elementy wiedzy, którą powinien mieć każdy, kto chce zamieszkać z kotem. Ale picture book ma nie tylko wartość informacyjną. Dzieciom spodobają się zabawne rysunki przedstawiające koty z czułością, ale bez sentymentów, bardziej jako zadziornych bajkowych bohaterów niż przytulanki. Sporo tu emocji - za sprawą wykrzyknień - ale każdy maluch, który nie przejdzie obojętnie obok zwierzęcia, zyska tu szansę zaprzyjaźnienia się z książkowym bohaterem i nauczenia się czegoś o jego zwyczajach - dzięki temu później będzie mógł w praktyce sprawdzić przydatność wiadomości. To również sposób na porozumienie: od pewnych zachowań nie da się kota odzwyczaić, więc zorientowanie się, co naprawdę kot komunikuje, będzie najlepszą metodą na uniknięcie przykrych niespodzianek. Bardzo krótka jest ta książka, ale trafia w zapotrzebowanie - przydałyby się kolejne tomiki o innych domowych pupilach, tak, żeby nie trzeba było najmłodszym tłumaczyć oczywistości i żeby uczyć już kilkulatki szacunku do zwierząt. Kasia Antczak i Kasia Fryza z pomysłem przedstawiają koci świat - to książka, obok której nie da się przejść obojętnie. Wszyscy będą zachwyceni kocimi sprawami w obrazkowym ujęciu - i z prostymi, łatwymi do zapamiętania wskazówkami. Ta książeczka zrealizowana została z myślą o maluchach, ale przecież przyda się każdemu, kto kocha koty.

czwartek, 23 czerwca 2022

Karolina Dzimira-Zarzycka: Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki

Marginesy, Warszawa 2022.

Niezwyczajność

Karolina Dzimira-Zarzycka wstrzeliła się tematem w dzisiejsze mody, a jednocześnie jest w stanie zaoferować czytelnikom bardzo gęstą i rzeczową publikację biograficzno-obyczajową. "Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki" to książka obszerna, a jednocześnie zwarta pod kątem treści i samej narracji. Dyscyplina myślowa przekłada się automatycznie na przyjemność czytania, odbiorcy będą mogli nie tylko przyjrzeć się egzystencjalnym dylematom bohaterki, ale również poznać specyfikę epoki i dowiedzieć się czegoś na temat podejścia do homoseksualizmu w dawnych czasach. Dzimira-Zarzycka rezygnuje ze stylistyki genderowej, pisze naturalnie i bez poszukiwania skandali. Wie doskonale, że spokojem w opowieści przyciągnie czytelników najszybciej i przekona ich do śledzenia historii życia Marii Dulębianki. Najbardziej atrakcyjnym tematem wydaje się tutaj oczywiście związek z Marią Konopnicką. Czeka autorkę żmudne odtwarzanie informacji i plotek, czytanie między wierszami i domyślanie się, co do specyfiki relacji. Dwie Marie prowadzą wspólne i satysfakcjonujące życie - ale nie wiadomo do końca, jaki kształt przybrała łącząca je więź. Karolina Dzimira-Zarzycka sprawdza więc, jak wyglądały standardowe szczebioty przyjaciółek w prywatnej korespondencji - jako charakterystyka czasów - i próbuje wyciągać z tego wnioski co do kobiecych związków. Zastanawia się nad tym, na ile we wzajemnych wyznaniach miłości jest obietnic fizycznego spełnienia, a ile konwencji - to jedna z dróg do zrozumienia Marii. Dulębianka charakteryzowana jest również przez pryzmat malarstwa. Karolina Dzimira-Zarzycka przedstawia sytuację uczących się malować pań - podkreśla nierówności społeczne i tłumaczy, dlaczego malarki były traktowane gorzej niż malarze, nawet jeśli potrafiły więcej. Maria Dulębianka także i tu dąży do spełniania swoich marzeń, nie boi się przeciwstawiać obowiązującym trendom - walczy o siebie z godną podziwu konsekwencją. "Samotnica" to książka, w której faktycznie Dulębianka pozostaje na pierwszym planie: łatwo byłoby zdominować ją opowieściami o Marii Konopnickiej, faktycznymi wypełniaczami nieznanych miejsc - jednak Karolina Dzimira-Zarzycka pilnuje, żeby nie wpaść w taką pułapkę. Wysuwa Dulębiankę na plan pierwszy w narracji (nawet jeśli na moment z niej rezygnuje, to po to, żeby zaprezentować członków jej rodziny) i podąża za jej pomysłami. Odchodzi od poszukiwania sensacji na siłę - liczy się raczej ciekawa osobowość i odwaga w wyrażaniu siebie niż fakt wykraczania poza społeczne "normy". Co więcej - autorka tomu może uświadamiać odbiorcom, że związki wśród osób tej samej płci niekoniecznie w poprzednich wiekach szokowały społeczeństwo, dopiero dzisiaj pojawia się zestaw dziwnych zastrzeżeń. "Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki" to opowieść, w której najważniejsza jest zapominana do niedawna przez odbiorców postać - nietuzinkowa i atrakcyjna w swoich działaniach. Co ciekawe, a momentami nawet zabawne, to o Dulębiance Karolina Dzimira-Zarzycka pisze per "Maria", Konopnickiej nie traktuje z taką sympatią. Ta historia wypełniona jest drobnymi dramatami, ale i małymi szczęściami, roztacza się daleko poza związek Marii Dulębianki z Marią Konopnicką. Nabiera rysów fabularnych i umożliwia przejście do całej obyczajowości - dzięki czemu znacznie łatwiej będzie odbiorcom oswoić się z tematem i zaangażować w relację. Widać tu nie tylko ogrom pracy podczas kwerend, ale i talent do popularyzowania wiadomości, zamienia się ta publikacja w przyjemną lekturę.

środa, 22 czerwca 2022

Peter Rexton: Skraj przepaści. Świat był o krok od nuklearnej zagłady

ADiT, Warszawa 2020.

Plany

Trudno powiedzieć, czy "Skraj przepaści. Świat był o krok od nuklearnej zagłady" stworzył Peter Rexton z tęsknoty za militariami, czy dla dania upustu własnym fascynacjom, dość powiedzieć, że proponuje odbiorcom dramat będący analizą zachowań wojennych, planowania, tworzenia strategii i szukania uzasadnień dla konfliktów zbrojnych przez wojskowych. Jest to książka bardzo hermetyczna i raczej poza fanami batalistyki nie znajdzie zbyt wielu zwolenników - bo autor zamyka się w swoim świecie i mocno angażuje w kwestie, które na zewnątrz - czyli dla szerokiego grona odbiorców - nie są ani trochę kuszące. I nawet zmieniająca się sytuacja na świecie nie wpływa na sposób odczytania dramatu. "Skraj przepaści" jest po prostu wynikiem zainteresowań Petera Rextona bez możliwości przełożenia tematu na styl, który zaintryguje masową publiczność. I nawet wstawki z domu rodzinnego człowieka, który musi znajdować czas dla żony i dzieci, nie wprowadzą "ludzkich" emocji, reakcji zrozumiałych dla każdego. Rexton znacznie chętniej skupia się na strategii, woli planowanie, szyfrowanie wiadomości tak, by nie mógł ich przechwycić wróg, zaglądanie za kulisy rozkazów i działań zbrojnych. Peter Rexton nie interesuje się tym, co na polu bitwy, chodzi mu o pokazanie mechanizmów wojny od środka - z miejsc, do których nikt poza sztabem wojskowym dostępu nie ma. Ale nawet jeśli będzie najlepszym obserwatorem, który zapewni czytelnikom wejście do strefy zakazanej, brakuje mu tego, co przyciąga do lektury. Zdaje sobie z tego sprawę, próbując wypełnić lukę przez migawki z rodziną w tle - jednak to za mało, żeby przekonywał w warstwie uczuciowo-emocjonalnej i psychologicznej. Peter Rexton chce po prostu swoich bohaterów traktować jak maszyny, a to zadanie, które dość skutecznie obniża zaangażowanie czytelników. Oczywiście można tu docenić precyzję w kreowaniu planów i w wyjaśnianiu rozwoju konfliktów zbrojnych. Pojawiają się dylematy moralne dotyczące całej ludzkości - jeśli nie uda się w porę powstrzymać agresorów, może to mieć katastrofalne skutki dla świata - a jednak nawet rozmiar możliwych zniszczeń nie działa na wyobraźnię tak, jak powinien. Brakuje tu fabularyzacji, uzasadnienia dla rozbudowanych scen sztabowych. Trzeba chcieć bawić się w wojnę - przynajmniej na poziomie strategicznym - żeby wciągnąć się w analizowanie działań bohaterów. "Skraj przepaści" ma potencjał na przyciąganie odbiorców, a jednak Peter Rexton tego potencjału nie wykorzystuje. Ucieka od tego, co zwyczajne, niedoskonałe, przyziemne i codzienne - zamyka się w miejscu dowodzenia, zapominając o jakichkolwiek uzasadnieniach psychologicznych. Może imponować czytelnikom rozmachem i wyobraźnią wojskową przy konstruowaniu opowieści - ale za mało tu nastawienia na ludzi i ich motywacje.

wtorek, 21 czerwca 2022

Esther Duflo, Abhijit V. Banerjee: Good economics. Nowe rozwiązania globalnych problemów

Agora, Warszawa 2022.

Recepty

Potężna to książka i bardzo szczegółowa - Esther Duflo i Abhijit V. Banerjee zamierzają zaspokoić ciekawość odbiorców, a do tego także przedstawić im potencjalne rozwiązania dostępne dzisiaj, w globalnej wiosce. "Good economics. Nowe rozwiązania globalnych problemów" to publikacja dla zainteresowanych tematem. Dość hermetyczna w języku, ale nie może być inaczej, jeśli twórcy zrezygnowali ze stylistyki pop na rzecz konkretnych wyjaśnień. "Good economics" zawiera szereg opracowań kolejnych tematów: istnieją bowiem ważne komentarze albo potrzebne rozwiązania problemów, uświadamianie ich odbiorcom przyczynić się może do poprawiania sytuacji materialnej i - wzrostu gospodarczego. O ile, oczywiście, przedstawiane tu podpowiedzi dotrą do odpowiednich adresatów. Esther Duflo i Abhijit V. Banerjee może idealizują wskazówki, posiłkują się modelowymi ujęciami, a to zawsze prowadzi do błędów uogólnień - jednak siłą ich publikacji jest wyjaśnianie mechanizmów i podsuwanie dróg postępowania. Zajmują się między innymi tematem migracji społecznych - sprawdzając, jak zmieniały się sytuacje ludzi zmuszonych do zmiany miejsca zamieszkania, pytają o konsekwencje nierówności w zarobkach (i w systemach podatkowych), przestrzegają przed lepkością gospodarki. Zahaczają o zmiany klimatyczne i o ubóstwo niektórych krajów, o wymianę handlową i o świadomość tych, którzy powinni mieć realny wpływ na gospodarkę. Widać w doborze tematów nie tylko dobrą orientację w "modnych" zagadnieniach, ale i poszukiwania kwestii bardziej uniwersalnych, takich, które z pewnością przedłużą żywotność książki.

Autorom zależy na szerzeniu wiedzy na tematy dość skomplikowane zwłaszcza w skali globalnej - dlatego też w swoim dyskursie decydują się w pierwszej kolejności na analizowaniu konkretnych scen. Przytaczają wymowne przykłady, które pozwolą na uruchomienie wyobraźni - i w konsekwencji doprowadzą do zrozumienia mechanizmów rządzących światową gospodarką. Skupiają się twórcy tomu na przedstawianiu zależności między ruchami społecznymi lub czynnikami pozornie niezwiązanymi z gospodarką - a bogaceniem się lub ubożeniem krajów. Wnikliwe przyglądanie się zasadom ekonomii pozwala na wyciąganie wniosków także dla jednostek. Nie jest to jednak w najmniejszym stopniu lektura poradnikowa - "Good economics" to pozycja popularyzatorska i kierowana do ambitnych odbiorców. Charakteryzuje się wysoką czytelnością przykładów, zresztą rozpracowywanych raczej szczegółowo. To publikacja w sam raz dla dociekliwych, dla tych czytelników, którym zależy na rzetelnym przedstawianiu informacji oraz ich interpretacji. Ekonomia w tym ujęciu okazuje się sposobem na definiowanie współczesnego świata. Esther Duflo i Abhijit V. Banerjee wiedzą, jak przekonać odbiorców do swoich komentarzy - udaje im się zbudować całkiem sporą bazę informacji i precyzyjnie nakreślić znaczenie poszczególnych przemian dla światowej gospodarki. To propozycja dla wszystkich, którzy ekonomią się pasjonują - i dla tych czytelników, którzy chcieliby zrozumieć, o co chodzi w tej dziedzinie wiedzy.

poniedziałek, 20 czerwca 2022

Agnieszka Dydycz: Nigdy nie będę wyższa, ale mogę być szczęśliwsza

Silver, Warszawa 2022.

Zwyczajność

Agnieszka Dydycz książką "Nigdy nie będę wyższa, ale mogę być szczęśliwsza" próbuje dotrzeć do silverowych autorek - prowadzi narrację przez pryzmat prawie sześćdziesięcioletniej Małgorzaty i relacjonuje jej codzienność z rozmaitymi przygodami i zwykłymi doświadczeniami. Małgorzata jest nieco manieryczna, ale to za sprawą warsztatowych rozwiązań stosowanych przez autorkę i tendencji do podkreślania "życiowych" mądrości, na które bohaterka wpada. Nieznośne jest coś, do czego Małgorzata chętnie się przyznaje: skłonność do zastanawiania się nad niuansami języka polskiego. Zdarza się postaci wpaść w dygresje kompletnie nieistotne dla fabuły (nawet dla takiej imitującej zwyczajne życie) i niespecjalnie odkrywcze - a zachwyca się nimi bez umiaru i liczy na to, że trafi tak do czytelniczek. Być może kogoś urzekną naiwności wygłaszane przez Małgorzatę, jednak wiele odbiorczyń woleć będzie opowiadanie o normalnych sprawach. Wszystko bierze się z tego, że Małgorzata ma być autorką poczytnych kryminałów - przygotowuje właśnie nasty tom bestsellerowej serii (jednak językowe dygresje i wprowadzanie zasłyszanych gdzieś dialogów nie pasują do wizji autorki natchnionej). Małgorzata została skrojona na miarę: Agnieszka Dydycz pamięta o potrzebach swojej publiczności literackiej: realizuje kolejne wytyczne czy punkty niezbędne w powieściach obyczajowych dla pań na emeryturze. Podporządkowuje się temu, zamiast swobodnie prowadzić historię. W efekcie Małgorzata niektóre wydarzenia przeżyć musi. Wśród nich: obowiązkowe badania (służba zdrowia nie jest tematem, który wolno zignorować, bohaterka wie, jak ważne jest sprawdzanie choćby najdrobniejszych sygnałów alarmowych), przyjaźnie, małżeństwo z długim stażem, perypetie z dorosłymi dziećmi. Małgorzata ze swojej pozycji wygłasza niemal kazania. Co więcej, część "złotych myśli" jest wyróżniona graficznie w tekście, żeby czytelniczki mogły pochylić się nad spostrzeżeniami. Bohaterka przywołuje swoje ulubione seriale, podrzuca fragmenty piosenek czy wierszy, żeby zainspirować czytelniczki. Dzieli się też odczuciami w związku z przyjaciółkami czy dziećmi - te pierwsze dostarczają licznych wrażeń. Jedna biega na jogę i zachęca bohaterkę do wypróbowania tej mody, druga imponuje uporządkowaniem i podejściem do rzeczywistości. Z dziećmi również Małgorzata ma różne relacje: syn jest jej oczkiem w głowie, wszystko się mu wybacza, chociaż obiektywnie rzecz biorąc - nie ma się kim zachwycać. Córka z kolei dystansuje się od matki, rezygnuje z bliskości, a skupia się na własnym życiu. Mąż dla wygody w fabule cały czas znika (a czym się kończą próby zmian przekonuje się jedna z przyjaciółek). Istnieje jeszcze miłość z przeszłości, mężczyzna, który Małgorzacie opowiada o swoim niesłabnącym uczuciu i wspiera w każdej sytuacji. Takiego adoratora ze świecą szukać: tradycjonalista, szarmancki i miły - może nie materiał na ognistego kochanka, ale ma rozpalić wyobraźnię czytelniczek. Małgorzata znajduje towarzysza codziennych zmagań, a to daje nadzieję czytelniczkom - że i one nie pozostaną same i że powinny przypomnieć sobie o dawnych miłościach. "Nigdy nie będę wyższa" to momentami satyra na wyniosłą matkę, która wszystkich chce sobie podporządkować, a poza tym - obraz normalności. Agnieszka Dydycz może unika sensacyjnych wydarzeń, ale w ramach opowieści wynajduje całkiem dużo punktów zaczepienia dla odbiorczyń.

niedziela, 19 czerwca 2022

Aja Raden: Prawda o kłamstwach

Rebis, Poznań 2022.

Bez szczerości

To nie jest książka o tym, jak i dlaczego ludzie kłamią. Aja Raden nie zamierza wyjaśniać mechanizmów psychologicznych w kontaktach interpersonalnych, nie podnosi tematu zaufania i relacji międzyludzkich, w ogóle jednostkowe dokonania jej nie interesują. Zajmuje się za to oszustwami na wielką skalę - oszustwami, nie kłamstwami, tytuł może być zwodniczy. Najbardziej pasjonuje się autorka sposobami na wywodzenie w pole większego grona odbiorców. Przygląda się na przykład grze w trzy kubki - a to punkt wyjścia do zaznaczenia działania mózgu: nawet ludzie, którym udostępni się kulisy tej sztuczki, dalej trwają w błędnych przekonaniach. Historia tej metody naciągania widzów to tylko jeden z aspektów powszechnych kłamstw. Aja Raden wykorzystuje fakt, że udało jej się przyciągnąć uwagę odbiorców - i wprowadza gładko temat piramid finansowych - żeby uzmysłowić czytelnikom, że wciąż wpadają w sidła oszustów i hochsztaplerów, tyle że w innych wersjach. Obok piramid finansowych - rzeczywiście groźnych - pokazuje autorka bardziej "swojskie" oszustwa, na przykład system akwizytorek w jednej z firm rozprowadzających kosmetyki. Niezależnie od czasów - oszuści będą mieli pole do popisu, bo zawsze znajdą się naiwni lub niewystarczająco czujni ludzie, którzy zapewnią łatwy zysk. Nie zabraknie w tomie fałszerstw dzieł sztuki i sprytnego manipulowania opinią publiczną za sprawą fakenewsów - co pokazuje tylko, że podatność na kłamstwa trwa, zmieniają się tylko sposoby sterowania masową wyobraźnią.

Bo wspólnym mianownikiem tych wszystkich przedstawianych przez autorkę działań staje się zarobek. Oszustwa nie funkcjonują dla pokazania kunsztu czy dla przechytrzenia mas - liczy się możliwość szybkiego wzbogacenia się i nawet jeśli to metoda obarczona sporym ryzykiem, niektórzy hochsztaplerzy nigdy nie porzucą niecnych procederów - będą wciąż szukać miejsca na kolejne przekręty. Pod tym względem świat się nie naprawia - można jedynie uczulać odbiorców na przebiegłość nieuczciwych jednostek. Fakt, że Aja Raden sięga po pomysły na szeroką skalę, widowiskowe oszustwa, które nie przeszły bez echa, przyciąga większą liczbę odbiorców. Obnażanie fałszerstw daje szansę podglądania kulis pomysłowości i umiejętności oszustów - przecież żeby nie dać się przyłapać, trzeba sprytu. Z czasem opowieści o oszustwach zamieniają się w opowieści o manipulacjach: warto prześledzić te przykłady, żeby pojąć, jak łatwo jest sterować większymi zbiorowościami.

"Prawda o kłamstwach" to książka dla zainteresowanych technikami "kłamstw", wykraczaniem poza społeczne normy i łamaniem zasad przyjętych przez zbiorowość. Aja Raden stawia na rzeczową i konkretną narrację, wypełnia opowieść faktami, nie zamierza sięgać po psychologiczne niuanse, woli posługiwać się łatwiejszymi do wychwycenia mechanizmami. I to podsuwa czytelnikom spragnionym faktów. Trzeba podkreślić, że stylistycznie to dość wymagająca publikacja, nie popularyzatorska, bardziej popularnonaukowa - a przecież Aja Raden dotrze nią do szerokiego grona odbiorców. Wybiera nośny temat, który sprawdzi się i nie zestarzeje szybko. "Prawda o kłamstwach" to pozycja, którą warto poznać. Wyjaśnienia dotyczące zachowań oszustów to nie tyle kreślenie potencjału dla nieuczciwych, a podglądanie wielkich niepowodzeń.

sobota, 18 czerwca 2022

Ewa Anna Baryłkiewicz: Urszula Kasprzak. Urszula

W.A.B., Warszawa 2022.

Historia życia

Wywiad-rzeka, jaki Ewa Anna Baryłkiewicz przeprowadza z Urszulą nasyci wszystkich czytelników, którzy spragnieni są prywatnych historii. Mniej nawet tu opowieści muzycznych, wieści z estrad i z koncertów, mnóstwo zwyczajnego życia, które w rozmowie zamienia się w zestaw sympatycznych wspomnień. Urszula nie podsumowuje dokonań i nie zajmuje się przedstawianiem oficjalnych danych ze sceny. Dyskografię przygotowują inni - a bohaterka książki uzupełnia to o osobiste wyznania. Oczywiście nie brakuje tu też krótkich - jedno- lub dwustronicowych relacji bliskich i przyjaciół Urszuli - jednak nie pełnią one tak ważnej roli jak sam wywiad. Ewa Anna Baryłkiewicz podchodzi do swojej rozmówczyni z wielką empatią - w pewnym momencie zastanawia się nawet nad tym, czy poruszenie tematu śmierci Stasia, pierwszego męża i wielkiej miłości Urszuli, nie wywoła w niej zbyt silnych emocji: przekonuje się jednak, że to zagadnienie interlokutorka ma już gruntownie przepracowane. Dla Urszuli rozmowa jest okazją do odkurzenia wspomnień, do przedstawienia części przeżyć, które inaczej nie trafiłyby do powszechnej świadomości. Oczywiście książka staje się też formą autopromocji - jednak Urszula, jaka się tu pojawia, to nie wyłącznie wokalistka - bardziej kochająca i wyrozumiała partnerka. Życie rodzinne eksponowane w większej części tomu przynosi sporo uśmiechu. Sentyment, jaki przenika te zwierzenia, nikogo nie zirytuje - bo tu liczy się szczerość. Urszula nie kreuje się, rozmawia dla przyjemności przywoływania ciekawostek z dawnych lat. Przemyca też trochę swojej życiowej filozofii (i sposobów na dotarcie do niej), może tym samym zainspirować czytelników i przekonać ich, że każde przeciwieństwa losu da się pokonać.

Co ciekawe, sprawy muzyczne schodzą tu na margines. Urszula opowiada o swojej pracy z Budką Suflera, ale ucieka od szczegółów. Odżywają tu czasem zatargi, gdzieś powracają niesnaski dzisiaj już bez znaczenia. Urszula jednak dość szybko zyskuje szansę na opowiedzenie o swoim ukochanym Stasiu. Obecność Stasia wiąże się z prezentowaniem części muzycznych dokonań, więc nie można powiedzieć, żeby Urszula odrzucała całkowicie kwestie kariery. Staś jednak dominuje w tych wspomnieniach - idealizowany i wymarzony, ukochany na miarę pięknej baśni. Prowadzi Urszula czytelników aż do zakończenia tej baśni - ale niezbyt długo trwa mollowa narracja, bo na horyzoncie pojawia się Tomasz - drugi życiowy partner. Historia Tomasza okazuje się bardziej skomplikowana, a Urszula przytacza ją także po to, żeby pokazać różnorodność emocji i doznań. Tom "Urszula Kasprzak. Urszula" jest zatem przeglądem codzienności Urszuli - przetykanym od czasu do czasu drobnymi scenicznymi wstawkami. Urszula przedstawia swoim fanom siebie spoza estrady, daje szansę poznania ciekawych faktów - nieco plotkarskich, bardzo osobistych, szczerych i wartościowych z punktu widzenia wielbicieli. Urszula przypomina o sobie - i chociaż jest to wyraźnie efekt mody na autobiograficzne publikacje sław - funduje odbiorcom potężną opowieść. Warto tu jeszcze podkreślić, że liczne zdjęcia nie rozrzedzają tej historii, za to znakomicie ją uzupełniają. To książka dla zainteresowanych Urszulą prywatnie. Bardziej memuary niż autobiografia.

piątek, 17 czerwca 2022

Anna Natasza Górecka, Aleksandra Górecka: Moje ciało jest okej. Książka o ciele, emocjach i samoakceptacji. Do czytania, odkrywania i bazgrania

Znak, Kraków 2022.

Polubianie siebie

Jest to książka kreatywna kierowana do młodych odbiorców, raczej do młodszych nastolatków i do dzieci niż do starszych pociech - bo chodzi tu o wyjaśnianie podstaw dotyczących samoakceptacji i ciałopozytywności, odmienianej na wszystkie możliwe sposoby. Liczy się możliwość powiedzenia młodemu pokoleniu, że nie musi się podporządkowywać żadnym kanonom i ideałom, wystarczy, że pokocha siebie w najlepszej - mimo że zawsze niedoskonałej - formie. Jednak same autorki niekoniecznie pewnie czują się w temacie. Owszem, obkładają się literaturą fachową i próbują wydobyć z niej esencję, tak, żeby stworzyć zestaw wskazówek dla czytelników. Zamiast jednak odważnie wkroczyć w temat, lawirują dość długo i bardziej skupiają się na tym, jak korzystać z książki, niż - co z niej wyciągać dla siebie. Wstęp rozkłada się na wiele stron, rozwadniany dodatkowo ilustracjami. Uprzedzają też Anna Natasza Górecka i Aleksandra Górecka, czego w tomie się znaleźć nie da (a nie będzie między innymi informacji na temat dojrzewania płciowego czy doświadczeń seksualnych. Autorki rezygnują z kwestii kiedyś powszechnie kojarzonych z byciem nastolatkiem, nie uczą, co robić z cerą i jak się odżywiać lub wysypiać, nie przypominają o hormonach i skokach nastroju, o bólach wzrostowych i innych tematach niemal stereotypowych do niedawna. Za to podpowiadają, jak zaakceptować siebie: piszą o tym, że każdy jest inny i nie można oceniać (siebie ani kolegów) po wyglądzie. Wprowadzają cały system zadań dla czytelników - tak, żeby ich maksymalnie zaangażować, wciągnąć w lekturę i przekonać do swoich racji. Uczą po prostu ciałopozytywności w praktyce - niezależnie od mód i od promowanych dzisiaj zachowań, skupiają się na tym, jak nie dać się przekonaniom innych i nie pozwalać sobie wyznaczać sztucznych obowiązków.

Mnóstwo tu zwrotów do czytelników, prób nawiązywania kontaktu. Anna Natasza Górecka i Aleksandra Górecka dążą do tego, żeby odbiorcy im uwierzyli, żeby zaufali i potrafili wsłuchać się we własne potrzeby, umieli je oceniać i realizować wskazówki z tomu. "Moje ciało jest okej" to książka utrzymana w duchu młodzieżowym, więc dorosłym odbiorcom wydać się może zbyt rozrzedzana, niekoniecznie wypełniona potrzebnymi treściami, za bardzo lawirująca wokół kwestii nieistotnych. Tyle że te istotne można przedstawiać w jednym zdaniu - i autorki doskonale o tym wiedzą. Dlatego resztę miejsca na rozkładówkach wypełniają poleceniami, komentarzami kierowanymi do nastolatków i ilustracjami. Uświadamianie czytelnikom, na czym polega wolność (i kiedy się kończy) to jeden ze sposobów na wychowywanie świadomego pokolenia, ludzi, którzy nie będą mieli problemów z orientacją seksualną czy z wyglądem innych. Idea zawiera się już w tytule, a przecież nie kończy się na tym - tu mnóstwo jest praktycznych wskazówek, zachęt do otwartości i do akceptowania nie tylko siebie. To lektura pomagająca wyzwolić się z kompleksów, dynamiczna i prosta. Do tego pojawia się w niej sporo zadań kreatywnych dla czytelników - można po tomie rysować, dawać upust swoim talentom, żeby odkrywać siebie. To propozycja daleka od poważnych poradników - pod pozorami zabawy można się tu czegoś o sobie dowiedzieć.

czwartek, 16 czerwca 2022

Agnieszka Walczak-Chojecka: Chłopak dla teściowej

Luna, Warszawa 2022.

Babskie plany

Agnieszka Walczak-Chojecka porywa się na trudny gatunek: szuka sposobu na komedię z romansem w tle, sugeruje lekką formę, ale niekoniecznie udaje jej się ten zamiar do końca zrealizować. Wśród przedstawicielek trzech pokoleń kobiet z jednej rodziny nie ma bowiem porozumienia. Ida - teściowa - słynie ze zgryźliwego charakteru. Potrafi manipulować ludźmi i wykorzystuje to bez wahania, kiedy tylko chce postawić na swoim. Ida mogłaby uchodzić za osobę toksyczną, gdyby nie fakt, że jej urok polega między innymi na wielkiej inteligencji. To kobieta pełna zagadek, tajemnicza i pomysłowa jednocześnie. Nigdy się nie poddaje. Po śmierci ukochanego syna to ona zapewnia dach nad głową synowej i wnuczce. Najgorzej na tym układzie wychodzi Natalia. Ona wie, że w dowcipach o teściowych jest mnóstwo prawdy. Natalia jednak - mimo wszystko - stara się zachowywać dobrze i unikać otwartych konfliktów. W efekcie jest na każde wezwanie swojej teściowej, nawet gdy oznacza to konieczność wstania z łóżka podczas choroby. Zresztą podporządkowywanie się zaleceniom starszej pani wychodzi Natalii na dobre - chociaż sama zainteresowana wcale o tym nie wie. Jest jeszcze Ola, jednak Ola na długi czas znika z pola widzenia. Młoda modelka, która jest mocno podporządkowana mamie - pragnie sprawdzić, na czym polega samodzielność i możliwość decydowania o sobie. Wyjeżdża na zagraniczny kontrakt, ale tam zamierza zostać - zwłaszcza że poznaje miłość swojego życia. Wprawdzie z mamą kontaktu nie utrzymuje, ale babci zwierza się z kolejnych działań. Nie myśli o tym, że rodzicielka odchodzi od zmysłów i męczy się brakiem wiadomości od ukochanej jedynaczki. Terapia szokowa zamienia się w wielką przygodę dla samej Natalii

Teściowa i synowa zamierzają się wzajemnie unieszkodliwić, ale żeby nie było w tym kryminału, Agnieszka Walczak-Chojecka decyduje się na strategie romansowe. Natalia znajduje wymarzonego partnera dla Idy - wprawdzie ów wymarzony ma liczne wady, spośród których na pierwszy plan wysuwa się narcyzm, ale potencjalny chłopak niesie nadzieję na zmiany. Ola zakochuje się z daleka od nadopiekuńczej matki. Natalia natomiast - też zyskuje szansę na szczęście w miłości, nie może przecież w nieskończoność rozpamiętywać utraty męża. Ale w tych wszystkich zauroczeniach i drobnych sercowych przygodach nie ma do końca beztroski i nadziei. Owszem, kiedy wszystko się układa, można sobie snuć ciekawe plany na przyszłość. Ale Natalia stale się czymś zamartwia: albo córką, albo teściową. Ida zastanawia się, jak urozmaicić życie innym, zwłaszcza Natalii - nie chce też przyznać się do konszachtów z wnuczką. Agnieszka Walczak-Chojecka nie sypie dowcipami, nie wzbogaca opowieści o drobne żarty - stara się poprowadzić historię przekonującą pod kątem psychologicznym, dba o to, żeby precyzyjnie odzwierciedlać charaktery postaci (niekoniecznie - przekonywać do nich odbiorczynie, bo nie wszystko wypada tu wiarygodnie). To literatura rozrywkowa, która zwraca uwagę czytelniczek na kilka ciekawych i rzadko eksponowanych w gatunku aspektów w relacjach międzyludzkich. Agnieszka Walczak-Chojecka nie zmęczy w ten sposób czytelniczek, za to zaprosi je do nietypowego świata.

środa, 15 czerwca 2022

Anna Bimer: Rak time. Praktyczny poradnik onkologiczny

Rebis, Poznań 2022.

Pomoc

Pacjenci po usłyszeniu diagnozy przeważnie się podłamują. Tracą chęć do działania i nadzieję na to, że leczenie skończy się pomyślnie. Nie potrafią szukać pomocy, lekarzy traktują jak wyrocznie i łatwo się poddają. Anna Bimer przypomina, że tak być nie musi. Tworzy "Rak time. Praktyczny poradnik onkologiczny" - książkę, którą powinni przeczytać przede wszystkim bliscy chorych, żeby pozbyć się poczucia bezradności. Są tu historie, które krzepią i opowieści, które mają zainspirować. Są wywiady ze spcjalistami i porady - proste, w sam raz do wprowadzenia w życie. Są adresy i informacje, jak badać się samemu. Są zalecenia, co robić, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia choroby nowotworowej i przegląd najczęstszych nowotworów. Znajdą się też porównania z opieką medyczną w innych krajach. Podstawy prawne, żeby pacjenci dowiedzieli się, co im się należy. Autorka przypomina, jaką dietę stosować i jakie są najnowsze metody leczenia - żeby ludzie nie posiłkowali się doświadczeniami bliskich sprzed dekad i nie traktowali leczenia jak zła koniecznego. Wprowadza też Anna Bimer bardzo ważny rozdział dotyczący zachowania wobec chorego - to coś, co przyda się członkom rodzin i przyjaciołom - ci zwykle mają problemy z reakcjami, albo zastanawiają się, jak nie urazić chorego. Dzięki wskazówkom z tej książki będą wiedzieli, kiedy i w czym naprawdę mogą się przydać, a kiedy powinni zrezygnować ze sztucznego optymizmu i pokrzepiania za wszelką cenę. Jest tu opowieść o hospicjach, które wcale nie muszą kojarzyć się z umieralniami - a zapewniają szansę na godne życie (a nawet na dojście do zdrowia), a na pewno odciążają rodziny i ułatwiają zapewnienie opieki medycznej chorym. Mnóstwo trudnych zagadnień składających się na codzienność z rakiem - Anna Bimer ma sporo do wyjaśniania. Nieprzypadkowo korzysta z podpowiedzi udzielanych przez specjalistów - i lekarze, i chorzy mają do opowiedzenia nie tylko ciekawe historie dotyczące leczenia lub możliwości, jakie stoją przed pacjentami - ale znacznie cenniejsze są wyjaśnienia. Anna Bimer zbiera informacje o przecieranych szlakach i o rozwiązaniach, które u kogoś się sprawdziły - tak, żeby wysnuć z nich odpowiednie wnioski dla czytelników. "Rak time" to książka, która staje się przewodnikiem: nie trzeba na własną rękę szukać podpowiedzi, można dać się zainspirować tej lekturze. Każdy, kto znajdzie się w trudnej sytuacji, znajdzie tu przydatne komentarze i kierunki działań, tak, żeby nie czuł się zagubiony czy pozbawiony wsparcia. "Rak time" nie pełni funkcji rozrywkowych ani czysto informacyjnych, jednak okaże się bardzo potrzebnym tomem w pewnych okolicznościach. Nie stanowi kompendium wiedzy o chorobie, nie przynosi też pogłębiania wiadomości - prowadzi za to przez pierwsze chwile z rakiem, przypomina o tym, że nie wolno się poddawać ani rezygnować z pomocy. Anna Bimer sięga po zagadnienie, które wywołuje społeczny lęk - ale nie da się go tabuizować: im więcej praktycznych wskazówek przekaże autorka odbiorcom, tym lepiej dla tych, którzy mierzą się z chorobą (albo pomagają bliskim). Jednak chociaż tak mocno skanalizowana, ta lektura nie jest nudna - a to za sprawą zmian formy.

wtorek, 14 czerwca 2022

Sylwia Góra: Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce

Marginesy, Warszawa 2022.

Obok

Takie tematy zawsze cieszą się zainteresowaniem czytelników - problem społeczny odpowiednio nakreślony pozwala nie tylko scharakteryzować rzeczywistość, ale też daje możliwość podejrzenia trudów egzystencji. "Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce" to książka, w której Sylwia Góra zajmuje się kwestią "niewidzialnych" pań. Przemierza ulice ze streetworkerami, zagląda do noclegowni i do domów opieki społecznej. Pyta, dlaczego kobiety trafiają na bruk i jak sobie wtedy radzą. Wychodzi z założenia, że bezdomny w ogólnym pojęciu kojarzy się z mężczyzną - zaniedbanym, odstręczającym (wyglądem, zapachem i zachowaniem), potrafiącym walczyć o siebie w każdych okolicznościach. W ten model nie wpisuje się płeć piękna - kobiety są bardziej zaradne, nie wstydzą się też prosić o pomoc, kiedy znajdą się w sytuacji kryzysowej. Przy okazji Sylwia Góra forsuje określenie "osoby w kryzysie bezdomności", żeby uczyć językowych zmian odbiorców. Autorka przedstawia powody bezdomności kobiet i działania, które podejmuje się, żeby pomóc im w powrocie do normalnego funkcjonowania. Ale nie zajmuje się wyłącznie podawaniem recept i pokazywaniem, jak społeczeństwo stara się pomóc i jakie mechanizmy zostają uruchomione, żeby uratować kobiety przed bezdomnością. Spotyka się z kolejnymi postaciami, które z różnych powodów nie mają gdzie mieszkać - i wysłuchuje ich historii. Te historie powtarza w książce w niemal dosłownym brzmieniu (nie ma tu ostrej redakcji i ingerencji w teksty mówione, co daje się wyczuć w samej stylistyce i w kształcie wywodów. Kobiety, których wysłuchuje Sylwia Góra, dostają sporo miejsca na przekazywanie swoich doświadczeń i przeżyć i na dzielenie się historiami życia - mnóstwo w nich dramatów i problemów, przy których bezdomność wcale nie jest najbardziej palącą kwestią do rozwiązania. Często pojawiają się konflikty z członkami rodziny (bliscy nie zapewniają wsparcia, nawet gdyby chcieli, ale przeważnie funkcjonują jak zupełnie obcy ludzie i nie przejawiają choćby cienia chęci niesienia pomocy: w ujęciu kobiet bezdomnych tak to wygląda, ale obiektywnego spojrzenia odbiorcy przecież nie otrzymają, mogą się tylko domyślać, co stoi za milczeniem jednej ze stron). Ponadto bezdomności towarzyszą też choroby utrudniające normalne życie. Rzadziej chodzi o nałogi - w przypadku kobiet ten temat nie jest aż tak eksponowany. Kobiety stają się bezdomne po śmierci partnerów, w wyniku doświadczeń z dzieciństwa i z powodu decyzji dzieci - tu nie ocenia się żadnej z przyczyn. Autorka przywołuje mechanizmy umożliwiające powrót do zwykłego życia, pochyla się na przykład nad programem, dzięki któremu można dostać mieszkanie - a wśród kobiet obserwuje otwartość na zmiany i na przyjmowanie pomocy.

Nie jest to książka wygodna ani przyjemna - i w przekazie, i momentami w stylu. Przybliża jednak temat ważny i uświadamia społeczeństwo w kwestii bezdomności kobiet - zarówno od strony pań, które nie mają dachu nad głową, jak i z perspektywy ludzi, którzy starają się nieść pomoc i działać na rzecz najbardziej poszkodowanych przez los. Jedno, co można by w niej zmienić, to długie wypowiedzi bohaterek reportażu - forma wywiadu byłaby bardziej przekonująca dla odbiorców.

poniedziałek, 13 czerwca 2022

Anna H. Niemczynow: Którędy do raju?

Luna, Warszawa 2022.

Wiedza

"Którędy do raju" to obszerna powieść obyczajowa z rysem psychologicznym. Chociaż Anna H. Niemczynow nie szuka zbyt wielu przygód dla bohaterów - próbuje odbiegać od scenariuszowych kalek za sprawą nietypowych rozwiązań. Odbiorczynie przyglądać się będą losom Elżbiety i Prospera - przeważnie szczęśliwego małżeństwa, w którym wyznanie "jesteś moim początkiem, środkiem i końcem" powtarza się do znudzenia i w każdej wolnej chwili. Sielankę mąci jednak kilka problemów: kiedyś bohaterowie stracili nowo narodzonego syna, teraz Prosper nie potrafi się porozumieć z siedemnastoletnim przybranym synem, Kajtkiem - zarzuca mu powolność i uległość, zresztą wszystko, co Kajtek zrobi, owocuje krytyką ze strony Prospera. Elżbieta broni dziecka, przez co coraz gorzej dogaduje się z mężem. Prosper nie widzi w swoim zachowaniu niczego złego, tymczasem jest toksyczny i niszczy syna - tego jednak Anna H. Niemczynow nie rozwija, Kajtkowi w powieściowym świecie żadna krytyka krzywdy nie robi. Zresztą w pewnym momencie zastępuje ten temat autorka znacznie trudniejszą kwestią.

Oto po latach wymigiwania się od dalekich podróży Prosper postanawia zabrać żonę na wyprawę marzeń. Jednak radość kończy się błyskawicznie: w nocy policjanci przychodzą po Prospera i zabierają go do aresztu. Tak Elżbieta dowiaduje się czegoś, o czym miała nigdy nie usłyszeć. Autorka prowadzi narrację tak, żeby pokazywać równolegle Prospera w więzieniu i jego żonę walczącą o wolność ukochanego (i opiekującą się dziećmi) - i żeby przenosić czytelniczki do przeszłości i pokazywać im to, czego Prosper żonie nie powiedział. Odbiorczynie dowiedzą się zatem, skąd wzięły się długi mężczyzny i jak zamierzał je spłacić, przy okazji naświetlona zostanie kwestia tragedii z przeszłości - momentu, w którym Prosper stracił brata. Gdzieś przez tło przewinie się jeszcze temat rodziców Kajtka. Anna H. Niemczynow skupia się jednak najbardziej na pokazywaniu miłości Elżbiety i Prospera - miłości bezwarunkowej i wybaczającej absolutnie wszystko. Im więcej Elżbieta wie, tym więcej będzie musiała darować mężowi, jeśli zechce uratować swoje małżeństwo. Nie dopuszcza do siebie innej możliwości - mobilizuje wszelkie siły, radzi sobie z obcym językiem i zagubieniem w niegościnnym kraju, zyskuje też niespodziewanego sojusznika w walce o Prospera. Tymczasem Prosper w więzieniu przekonuje się, co jest dla niego najważniejsze w życiu i czemu powinien się poświęcić. Po fakcie mężczyzna dowiaduje się, jakich błędów nie należało popełniać. W ten sposób "Którędy do raju" zyskuje wymiar sensacyjny (i nieco przerysowany). Anna H. Niemczynow szuka przepisu na związek i na historię, która zaangażuje czytelniczki. Przydałoby się w tej powieści zwrócenie uwagi na podmiot domyślny (zaczyna to być zmorą redakcji) - bo czasami nonszalancja w tej kwestii zamienia się w komiczne pomyłki stylistyczne. "Którędy do raju" to książka dla odbiorczyń szukających opowieści o mniej oczywistej miłości. Trochę zaburzone wydają się tu tempa, zmiany rytmu niekoniecznie przekonają czytelniczki - ale można bawić się lekturą.

niedziela, 12 czerwca 2022

Agnieszka Tyszka: Mania z ulicy OKciej upiększa świat

Nasza Księgarnia, Warszawa 2022.

Ekologia

Mania tym razem angażuje się w sprawy klimatu: to sposób, który Agnieszka Tyszka wykorzystuje na dotarcie do najmłodszych odbiorców, fanów cyklu o rezolutnej dziewczynce i jej bajkowych przyjaciołach. Mania wie, że trzeba ratować planetę - i proponuje między innymi zasady odnowy klimatowej (sześć łatwych do zapamiętania punktów, które należy jak najszybciej wprowadzić w życie). Jednak nie kończy na tym, wprowadza choćby przepisy na uprawę hugelkulturową (do zrealizowania nawet w najmniejszym ogródku, dzieci w szkole angażują się w taki projekt i zbierają mnóstwo patyków i liści, żeby usypać wzgórza za budynkiem: nikt nie przejmuje się tym, że trzeba nie lada cierpliwości, żeby na pierwsze efekty czekać pół roku - liczy się entuzjazm). Mania uczestniczy też w konferencjach naukowych organizowanych przez jej zwierzęcych przyjaciół: wysłuchuje pogadanek o tym, kto w przyrodzie zajmuje się rolnictwem (z lepszymi efektami niż ludzie). Poza tym dziewczynka odbywa liczne wyobraźniowe podróże i odwiedza starych znajomych, wspiera siostrę (Zosia jako nastolatka staje się bardzo odległa i w niczym już nie przypomina bohaterki poprzedniej serii Agnieszki Tyszki), bawi się i... wyprowadza mrówki na spacery. "Mania z ulicy OKciej upiększa świat"to kolejna publikacja w zwariowanym i życiowym cyklu opowieści kreatywnych. Agnieszka Tyszka zachęca tu najmłodszych do samodzielnego działania, pokazuje im, że zawsze mogą coś zrobić, żeby postawić na swoim. Nic dziwnego, że Mania angażuje się w coraz bardziej ambitne projekty - tym razem bierze w swoje ręce sprawy dotyczące całego świata. Od najmłodszych lat przecież ta bohaterka przygotowywana jest do troski o naturę - ratowanie rozmaitych zwierząt, które pojawiały się na ulicy Kociej. Jej najlepsi przyjaciele - pluszaki - także nie zapominają o opiece nad żywymi stworzeniami potrzebującymi pomocy. Mania w zasadzie nie ma czasu na dzieciństwo, ale dzięki temu odbiorcy będą mieli wrażenie, że autorka traktuje ich poważnie. Może czasami zbyt poważnie: wprowadza mnóstwo przekręcanych słów, które sprawią trudność dzieciom, albo niepotrzebnie wprowadzą je w błąd (kiedy modyfikacje polegają na rezygnowaniu z reguł ortograficznych): trzeba znać wyjściowe słowo, żeby zrozumieć rodzaj zabawy - a udziwnianych wyrazów jest coraz więcej i mocno zaciemniają one narrację. To, co kiedyś było ciekawe i nietypowe, teraz wydaje się już przesadzone. Ale Agnieszka Tyszka nie ucieka przecież od humoru i od rozrywki - podsuwa dzieciom nie tylko wyzwania intelektualne, dostarcza im też sporo żartów w dobrym stylu. Czasami zresztą narracja zamienia się w komiksową - kiedy Mania rozmawia ze swoimi maskotkami. Tu trzeba sporo skupienia, żeby wskazać kolejność komiksowych dymków - ale ten rodzaj zabawy dzieciom się spodoba. "Mania z ulicy OKciej upiększa świat" to publikacja zachęcająca do działania, pokazująca, że nawet najmłodsi mogą coś zrobić dla klimatu.

sobota, 11 czerwca 2022

Beverly Engel: Jak uwolnić się od przemocy psychicznej

Feeria, Poznań 2022.

Odpowiedź na przemoc

Jest to książka ważna i potrzebna, a do tego starannie przygotowana, Beverly Engel chce się oderwać od kioskowych poradników i uświadomić czytelnikom, że o przemocy psychicznej wie dużo. Tom "Jak uwolnić się od przemocy psychicznej" to publikacja bardzo potrzebna, zwłaszcza ludziom, którzy mają podejrzenia, że ich relacje z bliskimi układają się raczej nieprawidłowo. Problem w tym, że chociaż Beverly Engel jest precyzyjna w przedstawianiu przejawów przemocy psychicznej, to już w próbach zmiany sytuacji stawia na idealizm. Uznaje, że da się wszystko naprawić, trzeba tylko umiejętnie poprowadzić rozmowy w celu uświadomienia agresora, że postępuje niewłaściwie. I tu rzeczywistość rozmija się z pięknymi teoriami: bo kto doświadczył przemocy psychicznej, ten raczej zdaje sobie sprawę, że jedynym wyjściem jest ucieczka: całkowite zerwanie kontaktów, odizolowanie się od napastnika - w miejsce dyskusji, które do niczego poza eskalacją konfliktów nie doprowadzą. Beverly Engel najwyraźniej nie ma zamiaru odbierać nadziei swoim czytelnikom: przedstawia zatem modelowe rozmowy i szuka metod na to, by osiągnąć konsensus. Zachowuje się tak, jakby wierzyła, że zawsze można ustalić zasady wspólnego egzystowania - i przekonuje do tego odbiorców. Nie przypomina jednak o tym, że warto nastawić się na radykalne kroki. Zresztą z taką poradą nie udałoby się stworzyć długiego poradnika.

Wybiera autorka zaledwie kilka zachowań charakterystycznych dla przemocy psychicznej (w tym - mocno podkreślane wymagania dotyczące seksu), ale odbiorcy, którzy tego rodzaju nadużyć doświadczyli, nie będą mieli wątpliwości, kiedy znajdą się w toksycznej relacji. Tu bardziej liczą się mechanizmy niż konkretne przykłady (chociaż autorka co pewien czas przywołuje scenki z życia wzięte, żeby łatwiej dotrzeć do części czytelników). A te mechanizmy naświetlane są bardzo starannie. Trzeba przyznać, że Beverly Engel dobrze orientuje się w temacie i postanawia dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców, żeby przestrzec i ochronić. Kiedy już przeanalizuje zjawiska charakterystyczne dla przemocy psychicznej, może wprowadzać całe systemy zachowań ochronnych razem z modelami działania dla tych nieszczególnie wprawionych w konfrontacjach. Przedstawia prawdopodobne reakcje rozmówców na stawiane im zarzuty (chociaż zapomina o tym, że jeśli ktoś stosuje przemoc psychiczną, często ma opracowany cały zestaw sztuczek i wyćwiczonych kontrargumentów). Przypomina o konieczności zachowania spokoju nawet wtedy, gdy wydaje się to niemożliwe. Sugeruje, żeby nazywać swoje uczucia i odczucia - więc nawet jeśli nie przy przemocy psychicznej, to w innych rodzajach relacji międzyludzkich takie rozwiązania mogą się sprawdzać. Wywodom towarzyszy zestaw prostych (momentami aż naiwnych) zadań dla odbiorców - te są specjalnie wyróżniane i jeśli ktoś chce poćwiczyć asertywne postawy, może skorzystać ze wskazówek autorki. Jest książka "Jak uwolnić się od przemocy psychicznej" bardzo szczegółowym wywodem na temat nadużyć w sferze międzyludzkiej - i jako taka powinna trafić do wszystkich, którzy sądzą, że w związkach lub w rodzinie mają więcej kłopotów niż przeciętni zjadacze chleba. Dodatkowo niesie ta publikacja całkiem sporo przydatnej wiedzy na temat charakterystycznych zachowań i ich skutków.

piątek, 10 czerwca 2022

Adam Robiński: Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów

Czarne, Wołowiec 2022.

Tamy i miasta

Nie jest to opowieść przyrodnicza, chociaż momentami mogłaby za taką uchodzić. Nie jest to też opowieść kulturoznawcza, mimo że od czasu do czasu autor przygląda się bobrom w perspektywie diachronicznej, sprawdza, jak postrzegano te zwierzęta w przeszłości (dlaczego ogon bobra był uważany za potrawę postną i w ogóle jak bobry były traktowane na przestrzeni wieków). Najbardziej interesuje Adama Robińskiego jednak bobrze tu i teraz: metody ocalania tych pięknych zwierząt oraz efekty ich działań dla coraz bardziej ekspansywnej i zaborczej polityki budowania domów nawet na terenach zalewowych. W opowieści o bobrach mnóstwo jest ludzi - znacznie więcej niż zwierząt. Ty razem, bo autor w "Pałacach na wodzie" zajmuje się kwestią radzenia sobie z bobrami i działań na rzecz bobrów. Proponuje książkę, która wypełnia lukę na rynku - nie jest ani poradnikiem dla myśliwych, ani biblią ekologów, przypomina za to, że ludzie i zwierzęta mogą nauczyć się egzystować obok siebie. "Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów" to publikacja reportażowa, która w dodatku przynosi całkiem sporo anegdot - relacji ze spotkań z ciekawymi osobami zaangażowanymi w ochronę bobrów. Dla niektórych nawet trociny spod obgryzionych pni drzew są świętością - ci doceniają świat tworzony przez bobry, wiedzą, że te zwierzęta odgrywają ważną rolę w przyrodzie. Muszą jednak stale przekonywać tych, dla których bobry to tylko szkodniki, które przyczyniają się do poważnych problemów z budynkami. Bobry przenoszą się na obrzeża miast, inspirują i wpływają na krajobraz. Zmieniają też mentalność ludzi. Ale o tym można się dowiedzieć tylko wtedy, gdy ma się ochotę wniknąć mocniej w relacje miejscowych. Tak się składa, że Adam Robiński ma ochotę i bardzo umiejętnie naciąga swoich rozmówców na zwierzenia. Nie interesują go tylko gładkie komentarze dla mediów - on prowadzi prawdziwe, szczere i głębokie rozmowy, z których może dowiedzieć się znacznie więcej niż przeciętni zjadacze chleba. Co ciekawe, bobry stają się też pretekstem do omawiania kwestii przyrodniczych obecnie i z zamierzchłych czasów (czaszki reniferów zaatakowanych przez wilki albo kwestia żubrów to motywy, które można przedstawić przy okazji, żeby uzmysłowić czytelnikom rolę natury). Mnóstwo w tej książce ludzi z pasją: takich, których praca nie kończy się po odbębnieniu określonej liczby godzin w ciągu dnia. Adam Robiński dociera do osób, które żyją tematem bobrów i chcą jak najpełniej go przedstawiać szerokiemu gronu odbiorców. Sprawdza mniej, jak funkcjonują zwierzęta, bardziej - jak ludzie starają się zapewnić im warunki odpowiednie do istnienia. Jest zatem tom "Pałace na wodzie" także opowieścią o rosnącej świadomości ekologicznej - i to pokrzepi czytelników. Dużą rolę w tej narracji odgrywa plastyczność języka. Chociaż autor stawia raczej na fakty i konkrety płynące z wypowiedzi odwiedzanych ludzi, zdarza mu się także roztaczać przed odbiorcami wizje krain tworzonych przez bobry - chodzi też o to, żeby zapewnić minimum wiadomości z przyrody. Być może po takiej lekturze część czytelników zacznie samodzielnie zgłębiać zwyczaje zwierząt. Bobry stają się łącznikiem między historią i teraźniejszością - nie dziwi zatem chęć chronienia ich i walka o przetrwanie gatunku. Nawet niewesołe refleksje, że to ludzie są szkodnikami, nie zepsują przyjemności śledzenia tej relacji.

czwartek, 9 czerwca 2022

Michael Lewis: Przeczucie

Marginesy, Warszawa 2022.

Modele

To jedna z tych opowieści, które zachwycają w detalach. Michael Lewis ma dar filmowego przedstawiania historii we wciągających reportażach. "Przeczucie" to jego kolejna książka, która ma szansę stać się bestsellerem. Autor przedstawia tu kulisy działań służb (medycznych i rządów) w związku z zagrożeniem pandemią. Coś, co rozgrywa się poza mediami i nie może dotrzeć do opinii publicznej teraz okazuje się dostępne dla odbiorców - można przyjrzeć się zachowaniom ludzi podejmujących decyzje - i oceniać, czy udało się podjąć odpowiednie kroki, żeby zminimalizować zagrożenie dla milionów ludzi. Michael Lewis nie wdaje się w dyskusje na temat COVID-19, zresztą ta jedna pandemia służy mu za wzór do opowieści, przez którą przewija się i SARS, i świńska grypa. Ruchy antyszczepionkowe spycha na margines relacji - tu skupia się na walce przeciwko chorobie.

Pytanie jest jedno: co się stanie, jeśli pojawi się wirus zagrażający życiu ludzi. Z tego wynikają kolejne zagadnienia: co, jeśli ten wirus będzie się rozprzestrzeniał drogą kropelkową, albo jeśli będzie go można złapać przez dotykanie tych samych powierzchni, na przykład poręczy. Jak ograniczyć kontakty międzyludzkie, czy w ogóle jest możliwe zmniejszanie współczynnika zakaźności, tak, żeby zapanować nad chorobą. Jeszcze nie wiadomo, jaką - uczeni przypuszczają, że pojawi się jakaś odmiana grypy, być może - odzwierzęcy koronawirus, który stanie się niebezpieczny dla mas - na razie zastanawiają się nad prawdopodobnymi scenariuszami rodem z filmów katastroficznych (chociaż ze znacznie mniej medialnym, za to groźniejszym przeciwnikiem - niewidzialnym wirusem). Wiedzą, że szczepionka nie pojawi się na tyle szybko, żeby błyskawicznie opanować pandemię, zdają sobie też sprawę z konsekwencji radykalnych działań i z ruchów społecznych - ale pamiętają, że trzeba będzie coś poświęcić, kiedy na szali kładzie się ludzkie życie. Nie brakuje w tej historii superbohaterów w miejscach, w których nikt by się ich nie spodziewał. Nastoletnia dziewczyna zachęcana przez ojca do udziału w szkolnych projektach naukowych postanawia przygotować model rozprzestrzeniania się choroby zakaźnej. Zastanawia się nad tym, jak roznoszą się wirusy i co dzieje się, gdy ograniczy się chorym możliwość kontaktu z innymi ludźmi. Pierwotne szkolne zadanie zaczyna jawić się jako coraz bardziej intrygujące - i coraz bardziej skomplikowane. Dziewczyna nie zajmuje się pracą sama: pomaga jej ojciec, mocno zaangażowany w temat - oboje nie wiedzą jeszcze, że ich pomysł rozwinie się ponad miarę i doprowadzi aż do rządu, a bez niego trudne będzie opanowanie skomplikowanej sytuacji. Michael Lewis zdaje sobie sprawę z potencjału fabularnego tego typu wydarzeń, poszukuje zatem bohaterów wśród zwyczajnych ludzi, pokazuje, jak toczyła się walka na różnych frontach, jeszcze zanim pojawiło się realne zagrożenie - i w pierwszych momentach pandemii. Pozwala czytelnikom uczestniczyć w zjawiskach i wydarzeniach wywołujących silne emocje i ważnych w kontekście najbliższej przyszłości, podkreśla umiejętnie kreatywność w rozwiązywaniu nieoczekiwanych problemów. Dzięki temu "Przeczucie" z reportażu zamienia się w lekturę sensacyjną, przynosi mnóstwo przeżyć czytelnikom, którzy chcą zaangażować się w temat pandemii w ogóle. Czyta się tę książkę znakomicie.

środa, 8 czerwca 2022

Anthony Joseph: Afrykańskie korzenie UFO

Korporacja Ha!art, Kraków 2020.

Dźwięki

O co chodzi w tej książce - fabularnie i znaczeniowo - tłumaczą aż dwa wstępy. Bartosz Wójcik stara się wejść w klimat muzycznych fraz naszpikowanych skomplikowanym słownictwem - tak, żeby trochę przygotować odbiorców na to, co ich czeka w warstwie narracji. Oczywiście nie tworzy tu pastiszu książki Josepha, raczej podpowiada, jak podchodzić do nietypowej prozy. "Afrykańskie korzenie UFO" to szalona zabawa, której nie da się niczym zastąpić, sposób na zaintrygowanie samą melodią tekstu. Lauri Scheyer zachowuje się inaczej: próbuje akademicko wyłożyć treści poszczególnych części książki, przekonuje, że Anthony Joseph ma do zaoferowania coś więcej niż przypadkowe zbitki akapitów i upajanie się brzmieniem. Trudne zadanie przełożenia tego tekstu zamieniło się w popis literacki i zestaw oryginalnych pomysłów - wymagało zapewne wyjątkowej kreatywności.

"Afrykańskie korzenie UFO" to tekst, który dźwięczy. Poszukiwania semantyczne schodzą w nim na dalszy plan, liczy się próba odtworzenia rytmiczności i zalewu słów, które prowadzą w głąb umysłu czasem wspomaganego środkami pobudzającymi. Dzieje się wiele, gwar i chaos zamieniają się w literaturę, która zwraca uwagę na samą siebie. Anthony Joseph nie pisze, żeby przedstawić określoną historię - zależy mu bardziej na upajaniu odbiorców zestawieniami fraz. Żongluje słowami, żeby zamienić je w kalejdoskopowe obrazki, dzięki czemu zyskuje oryginalność i może przyciągnąć ludzi zainteresowanych twórczością literacką spoza głównego nurtu. "Afrykańskie korzenie UFO" to popis możliwości warsztatowych, bardziej strumień (nie)świadomości niż misterna konstrukcja i poszukiwanie przesłań. Jest to książka krótka, ale skondensowana. Kto zechce, może skorzystać z przewodnikowych wskazówek z początku tomu - jednak można też pominąć podpowiedzi i sprawdzić, co uda się wyczytać z pomysłów autora. Odwaga w kreowaniu świata przedstawionego wiąże się z zaoferowaniem czytelnikom nowego podejścia do samego pisarstwa. Zamiast wydobywać ślady fabuł, można zatem czytać ten tom także jako powieść o pisaniu bez śladu autotematyzmu. Najbardziej silnie wypada tutaj muzyka i muzyczność, w każdej warstwie opowieści. Anthony Joseph chce grać na słowach, wygrywać osobne melodie, którymi zaprasza odbiorców do swojej wyobraźni. Ten formalny przesyt sprawia, że automatycznie czytelnicy przestaną zanurzać się w sedno komentarzy - poprzestaną w sporej części na zewnętrznej powłoce. Na pewno "Afrykańskie korzenie UFO" to książka, którą trudno zaklasyfikować: wciąż zmieniają się w niej rytmy i czasami autor przekracza granice prozy, żeby tworzyć wiersze - które jednak nie brzmią jak poezja, a jak kolejny prozatorski eksperyment. To coś dla czytelników, którzy lubią niezwykłość i odchodzenie od schematów w literaturze. Eksperyment, który się sprawdza - pokazuje, czego można dokonać w świecie wyobraźni.

wtorek, 7 czerwca 2022

Joanna Jagiełło: Popękane życie

Harper Collins, Warszawa 2022.

Decyzja

Tego nie da się ukryć przed dziećmi, nawet przed mniej bystrymi niż Laura, Leo i Lena. Atmosfera w domu stopniowo zaczyna się psuć. Rodzice, którzy dawniej nie szczędzili sobie czułości, teraz zachowują się zupełnie inaczej, coraz częściej złoszczą się na siebie o byle drobiazgi, rezygnują z bliskości i oskarżają się wzajemnie. Ojciec wychodzi z domu, żeby pobiegać - jego treningi irytują matkę, która zarzuca mężowi brak czasu dla rodziny. Jednak treningi stają się wymarzoną okazją do zaznania spokoju, którego nie ma przy ciągłych pretensjach. Dom przestaje być schronieniem, a sytuacja między dorosłymi odbija się na młodszym pokoleniu. Laura powinna uczyć się do matury i myśleć nad wyborem studiów (niekoniecznie chce robić to, co wymyślili i doradzają jej rodzice: ma własne pasje, wśród których teatr wysuwa się na pierwszy plan: tymczasem musi martwić się o rodzeństwo, zwłaszcza że skryty zwykle brat zaczyna cierpieć na zaburzenia odżywiania i próbuje znaleźć ukojenie w zadawaniu sobie ran. Tnie się tak, by nikt tego nie zauważył - na szczęście Laura w porę reaguje i zapobiega dramatom. Nawet najmłodsza Lena zauważa, że coś jest nie tak - analitycznym umysłem próbuje ogarnąć sytuację i znaleźć rozwiązanie najlepsze dla wszystkich. Dzieci chwytają się różnych sposobów, żeby ocalić rodzinę: przekonują się jednak, że kiedy miłość wygaśnie, nic jej nie przywróci. Joanna Jagiełło stawia na mocną powieść psychologiczną dla nastolatków - przedstawia świat, który nie jest lukrowany i w którym trudno o ucieczkę. Bohaterowie sami muszą dojść do wniosku, że sprawy rodziców to coś, co nie może ich zniszczyć - tylko jeśli wypracują porozumienie sami ze sobą, będą mogli zdystansować się od problemów w domu. Przyjdzie zresztą pora na wyliczenie dorosłym ich grzechów. Na razie codzienność zmienia się dynamicznie i trzeba skupić się na zachowaniu zdrowych zmysłów, chociaż ci, którzy normalnie dawaliby wsparcie, skupieni są na walce między sobą.

Mama i tata stawiają swoje pociechy w centrum konfliktu. Każą im wybierać, z kim chcą zamieszkać, próbują wpływać na zeznania przed sądem. Wywołują poczucie winy w każdym z osobna dziecku: wciągają najmłodszych w swoje spory i nie zastanawiają się nad konsekwencjami takich zachowań. W efekcie dzieci muszą dorosnąć znacznie szybciej, niż by chciały. Laura zarzuca swój związek z Oliwierem: chłopak ma dość ciągłego wysłuchiwania żali i zapewniania wsparcia, skoro nie otrzymuje w zamian podobnego zrozumienia (a sam boryka się z innymi rodzinnymi kłopotami). Leo wreszcie się zakochuje, ale jako nieśmiały chłopak, nie do końca wie, jak powinien się zachować, żeby nie stracić obiektu westchnień. Lena bierze sprawy w swoje ręce: kiedy dowiaduje się, że mogłaby być owocem zdrady mamy (w wyniku prania brudów przy dzieciach) - postanawia zrobić testy genetyczne i przekonać się, czyim jest dzieckiem. To wszystko zostaje przedstawione w konfrontacji ze zwyczajnością poza domem. "Popękane życie" jest zatem powieścią wielowymiarową i pokazującą odbiorcom siłę, jaka płynie z obecności bliskich - oraz destrukcję, jaką są w stanie zafundować czasem dorośli. Jest to powieść, która mimo trudnych zagadnień krzepi - przypomina, że żadne zmartwienie nie trwa wiecznie i że czasami trzeba po prostu działać na przekór wszystkiemu. Przekonująca jest ta książka - a fakt, że Joanna Jagiełło odrzuca charakterystyczne dla nastoletnich powieści sercowe dylematy na rzecz prozy życia może przyciągnąć do lektury szerokie grono odbiorców.

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Magdalena Idem: Manekin w peniuarze. Moda w II RP

Czarne, Wołowiec 2022.

Kreatywność

Magdalena Idem proponuje czytelnikom inne spojrzenie na historię mody. "Manekin w peniuarze. Moda w II RP" to ciekawostka obyczajowa, opowieść wypełniona nie tyle kreacjami, co - sposobem ich tworzenia. Wskrzesza autorka świat, który już nie istnieje, z pewną dozą sentymentu i z nutą humoru - przedstawia kobiety, które miały pomysły na urozmaicenie codziennych ubrań i które mimo trudności działały na polu mody - z sukcesami. Tu nie liczą się kreacje z wybiegów - raczej próby podpatrywania projektów, naśladowania albo modyfikowania gotowych propozycji tak, by stały się dostępne dla zwykłych modniś i by dały namiastkę egzystowania w wielkim świecie. Ubrania schodzą jednak na drugi plan przy ludziach i przy całym kontekście obyczajowym. Magdalena Idem zajmuje się bowiem wszystkim tym, co składało się na kształt mody w II RP. Nie pomija szczegółów (nadprodukcja pończoch - to również zjawisko, które warto odnotować), ale jest w stanie też zaproponować całościowe spojrzenie na sytuację w przemyśle odzieżowym.

Dzięki "Manekinowi w peniuarze" czytelnicy dowiedzą się między innymi, jak strzeżono wyjątkowych kreacji przed co bardziej rzutkimi krawcowymi, jak rozrastał się biznes prywatnych modystek (i dlaczego na początku nie mogły one przyjmować klientek w swoich mieszkaniach, a musiały wynajmować sobie pokoje na pracownie), co działo się na pokazach mody i jak funkcjonowały reklamy (zwłaszcza ten temat wydaje się być wart rozwinięcia). Nie zabraknie opowieści o kawiarni Sztuka i Moda, a także o Hersem - domu mody, który kreował potrzeby odzieżowe Warszawy. Co ciekawe, Magdalena Idem sprawdza nawet, jak moda funkcjonowała w tekstach dziennikarzy: przygląda się pracom redakcji i wnioskuje, jak wpływały one na kobiety. Śledzi losy poszczególnych gatunków tkanin, czasami odkrycia prowadzą do zderzenia z wielką historią. Ma to wszystko bardzo dużo uroku i pozwala poznać rzadko eksponowaną stronę obyczajowości w II RP. Autorka pisze z wyczuciem i reportażowo, tak, by nie zanudzać czytelników zgromadzonymi danymi, a żeby przedstawić im żywą i barwną historię pomysłów zogniskowanych na modzie. Wybiera jednostkowe życiorysy, ale i zjawiska, zajmuje się różnymi tematami, nie powtarza wiadomości i ma dobry pomysł na całą książkę. "Manekin w peniuarze" to zbiór kuriozów i historii, które warto poznawać nawet tylko dla rozrywki - a przecież sporo ta książka mówi o samym międzywojniu, w inny niż do tej pory sposób. Magdalena Idem zabiera czytelników do świata mody ze wszystkimi jego wadami i niedoskonałościami, roztacza przed odbiorcami wizje pełne blichtru i... drobnych oszustw, które pojawiały się podczas pokazów. Ukrywa w tekście sporo smaczków dla tropicieli anegdot, a jednocześnie podsuwa lekturę wypełnioną wiadomościami. Lekki styl, nieco plotkarski, pozwala cieszyć się opowieścią. Fakt, że autorka nie decyduje się na pogłębianie informacji i jedynie zarysowuje sytuację związaną z modą w II RP sprawia, że książka nie znudzi się odbiorcom - nawet tym niekoniecznie zainteresowanym modą. To również opowieść o pomysłowych kobietach, projektantkach mody i twórczyniach wyjątkowych kreacji dla pań - wtopione w książkę biografie są rzeczywiście niezwykłe.

niedziela, 5 czerwca 2022

Simona Kossak: Trzy żywioły

Marginesy, Warszawa 2022.

Rozumienie zwierząt

Książka "Trzy żywioły" nie może się zestarzeć. Simona Kossak proponuje tu zestaw opowieści dotyczących zwierząt z polskich lasów i pól. Chce oswoić z tematem mieszczuchów i nauczyć czytelników szacunku do przyrody. Nie przez lekcje dla dorosłych, a przez bardzo ciekawe pogadanki: luźne teksty, które przypadną do gustu odbiorcom w każdym wieku. Simona Kossak odwołuje się do własnych doświadczeń, wypełnionych kontaktami z różnymi gatunkami zwierząt - wykorzystuje również obserwacje przyrodników i biologów. Do tego dokłada sporą dawkę wiedzy i humoru. To wszystko w odpowiednich proporcjach zamienia się w relację błyskotliwą i pełną ciekawostek, edukacyjną i jednocześnie rozrywkową. Tytułowe trzy żywioły oznaczają trzy środowiska i ich mieszkańców. Simona Kossak sprawdza, kto żyje na lądzie, kto w wodzie, a kogo spotkać można w powietrzu. Zaczyna ta autorka od przedstawiania zwyczajów gatunków budzących grozę: opowiada, dlaczego wilki zachowują się w charakterystyczny sposób i co zrobić, kiedy spotka się niedźwiedzia. Zestawia ze sobą podstawowe lęki społeczne oraz - zasady postępowania wśród zwierząt. Przekłada zachowania nie na język ludzi, a na porozumienie w stadzie. Kiedy wyjaśni odbiorcom, skąd biorą się określone reakcje i pomysły, może zlikwidować strach. Fascynacja zwierzętami to podstawa w tej lekturze. Jednak jest to mądra fascynacja, prowadząca do niesienia konkretnej i przydatnej pomocy. Simona Kossak opowiada o różnych przypadkach współpracy zwierząt i ludzi, przypomina też, jak zwierzęta organizują sobie relacje w stadach. Odbiorcy mogą docenić zwierzęta - i zacząć je podziwiać (ale również ci, którzy zwierzęta kochają, będą usatysfakcjonowani tym tomem: zyskają tu potwierdzenie własnych spostrzeżeń i rozwinięcie wiadomości podręcznikowych). Po niedźwiedziach i wilkach przychodzi czas między innymi na żubry, mrówki i bobry, Simona Kossak zajmuje się również między innymi bocianami, wróblami czy zimorodkami. Tematów ma mnóstwo - i zwykle wiążą się one z jakimś zwyczajnym spotkaniem. Opowiada odbiorcom, jakie stworzenia mogą zobaczyć na co dzień - i co w nich jest niezwykłego.

Każdy rozdział jest tu osobną relacją, opowieścią o wybranym gatunku - to komentarz, który sprawi, że odbiorcy poczują się specjalistami w dziedzinie zoologii. Dużo tu danych, ale autorka unika przepisywania podręczników, interesują ją praktyczne wiadomości. Te przekuwa na zajmujące rozdziały - stworzone z poczuciem humoru i ogromną wprawą. Simona Kossak nie tylko wie, jak zachowują się poszczególne zwierzęta, potrafi również bezbłędnie wskazać przyczyny. Proponuje czytelnikom wielką przygodę - i mnóstwo sympatycznych obrazków. Przemyca w nich podpowiedzi dla ludzi - nie tylko w sytuacjach zagrożenia życia, ale też w momentach, w których łatwo popełnić błąd mimo dobrych intencji. Chce chronić zwierzęta, nawet te najmniejsze i najbardziej popularne: przypomina, co może się stać, kiedy zniknie jakiś pozornie nieistotny gatunek. Niby rzecz oczywista, a jednak trzeba edukować kolejne pokolenia - Simona Kossak świetnie się w tym zadaniu sprawdza. "Trzy żywioły" to publikacja, którą warto mieć na półce - choćby po to, żeby nauczyć się doceniać faunę i żeby powracać do udanych opowieści przyrodniczych.

sobota, 4 czerwca 2022

Ewa Nowak: Zerwij z nią

Harper Collins, Warszawa 2022.

Przeszkody

Jacek to nastolatek, który nie mógłby wyjść ze swojego kokonu: zwykle czuje się gorszy, zwłaszcza z powodu rodzinnych problemów. Nie potrafi dogadać się z ojczymem, młodszy brat tylko go irytuje. Ojciec z kolei nie zapewni wsparcia: jest alkoholikiem i nie radzi sobie z własnym życiem. W całej rodzinie sprawdza się tylko babcia, babcia zawsze wie, co zrobić i co doradzić. Jacek często szuka u niej schronienia. Najbardziej potrzebuje wsparcia, gdy dostrzega Czerwoną Czapkę. Emilka to dziewczyna wyjątkowa, tak się przynajmniej Jackowi wydaje. Rodzice zaplanowali jej już karierę: nastolatka ma iść na medycynę. Emilka to dziewczyna z bogatego domu - potrzebuje idealnego partnera. Jednak kiedy poznaje Jacka, wie już, że to jemu chciałaby oddać serce. Jacek powoli uczy się, jak poderwać dziewczynę: korzysta ze wskazówek babci i realizuje kolejne pomysły. Jednak nawet jeśli Emilka zechce się z nim spotykać, na przeszkodzie stoją jeszcze jej rodzice - pewni, że córka marnuje czas. "Zerwij z nią" to opowieść o komplikacjach na drodze do szczęścia i o tym, jak rodzice niczego nie rozumieją. Ewa Nowak stara się odwzorować dylematy nastolatków i przypomnieć im, że związek wystawiany na próby jest więcej wart. Parę razy zresztą to babcia - jako jedyna lubiana bez zastrzeżeń postać - wygłasza kilka porad na temat pierwszych miłości.

Jacek chciałby, żeby wszystko układało się jak najlepiej. Walczy o dziewczynę, którą cały świat próbuje mu odebrać. Sama Emilka zresztą też nie przejawia chęci walki o związek: poddaje się biegowi wydarzeń i nie przejmuje się zbytnio tym, co przeżywa Jacek. Funkcjonuje jako dziewczyna-ideał: wywyższana i niedostępna, w zasadzie nie wiadomo, dlaczego bohater tak się nią zachwyca. Liczy się jednak zestaw problemów - młodzi ludzie, nierozumiani przez bliskich, nie mają zamiaru robić nic złego - a jednak nie otrzymują wsparcia. "Zerwij z nią" to też przypomnienie, co może liczyć się w relacji międzyludzkiej. Nastolatki przekonują się tu, że nie zawsze mogą realizować własne marzenia, nawet z dobrymi intencjami - zawsze ktoś może zmienić ich plany. Powieść czyta się bardzo dobrze, bo też i Ewa Nowak dba o to, żeby nie dostarczać odbiorcom wizji sielankowego związku: znacznie ciekawsze są kłopoty do przezwyciężenia, praca nad sobą i nad związkiem. Jacek dowiaduje się, że nie można go oceniać przez pryzmat rodziny, nawet jeśli sam się z tym tematem nie uporał. Szereg wyzwań, które stawia przed chłopakiem życie sprawia, że Jacek dojrzewa, nawet jeśli sam nie zdaje sobie sprawy ze znaczenia kolejnych sytuacji. "Zerwij z nią" to powieść obyczajowa zogniskowana na uczuciu, ale dzięki zestawowi wydarzeń może trzymać czytelników w napięciu - nie wiadomo, czy bohaterom w ogóle uda się pokonać trudności. To, co nastolatkom wydaje się końcem świata, w powieści zyskuje inny wymiar. Ewa Nowak wykorzystuje ciekawy scenariusz, żeby przyciągać do lektury młodych odbiorców - ci doskonale będą się bawić podczas czytania, a do tego mogą spojrzeć z dystansu na swoje własne dylematy. Praca nad związkiem - zwłaszcza gdy jest jednostronna - bardzo męczy, jednak nie da się jej uniknąć. Ewa Nowak przypomina, jak trudne może być wzajemne docieranie się - ucieka od stereotypowych obrazów zakochania, podpowiada nastolatkom, że nie wszystko pójdzie po ich myśli.

piątek, 3 czerwca 2022

Anna Sakowicz: Za przyjaźń!

Luna, Warszawa 2022.

Przedawnienie

Taka przyjaźń zdarza się tylko w książkach. Cztery dziewczynki, które w szkole podstawowej przekonują się, że warto trzymać się razem, przez długi czas tworzą niedostępną dla innych paczkę. Z zewnątrz postrzegane są jako zołzy, zresztą kto chce się dostać do ich grona albo zrobi krzywdę jednej z nich, spotka się ze srogą zemstą całej grupy. Wielkie przysięgi, obietnice utrzymywania kontaktu - wszystko na nic, bo, jak to zwykle bywa, dorosłość rozdziela bohaterki. Spotykają się one już jako kobiety po przejściach, które na chwilę przyjeżdżają do rodzinnego miasteczka: wprawdzie nie mają zamiaru podtrzymywać znajomości, jednak przypadek sprawia, że ich drogi ponownie się krzyżują. A na jaw wychodzą kolejne sekrety z przeszłości, to, co rozdzieliło zgraną grupę. Gdyby kobiety dotrzymały przysięgi i pojawiły się po trzech dekadach w umówionym miejscu, od razu poznałyby przynajmniej część prawdy, która składała się na finał sprawy sprzed lat. Jednak to Krystyna dowiaduje się czegoś, co rzuca nowe światło na przeszłość. Wszystko za sprawą Pietrka, miejscowego pijaczka i dawnego kolegi z klasy.

Dwie kobiety są niemal niewidoczne, pozostają w tle opowieści. Na pierwszy plan wysuwają się Lucyna i Krystyna. Ta pierwsza zarządza policją w miasteczku i ma romans z żonatym mężczyzną - gdyby to wyszło na jaw, jej kariera błyskawicznie by runęła. Krystyna już boryka się z ludzką nieżyczliwością. Nie dość, że znalazła szczęście dopiero poza małżeństwem, to - odważyła się na romans z kobietą. Nie miała pojęcia o swoich skłonnościach, ale Wiki udowodniła jej, jak blisko można być z drugą osobą. Krystyna nie ma pojęcia, jak potoczą się jej losy, przekonuje się jednak, że mentalności małomiasteczkowej nie zmieni: rodzice nie wpuszczają jej do domu i nie pozwalają na szukanie szczęścia. Stopniowo bohaterki wyznają sobie wzajemnie prawdę, nawet tę najbardziej bolesną (choćby funkcjonowanie w przemocowym związku): dowiadują się rzeczy strasznych i paradoksalnie dzięki temu łatwiej im zmierzyć się z czymś, co stało się najważniejszą dla nich tajemnicą. Przez trzy dekady żyły z piętnem, które dopiero teraz będzie można zdjąć. Spotkanie także dla Pietrka będzie miało poważne konsekwencje. Autorka nie obiecuje, że dostrzeżenie w miejscowym menelu człowieka sprawi, że ten zechce się zmienić - ale potrafi przypomnieć, że szacunek należy się każdemu, bez względu na to, jak potoczyła się jego droga.

Anna Sakowicz buduje intrygę starannie i z wyczuleniem na potężne kłopoty oraz ich dalekosiężne konsekwencje. Szuka specjalnie tematów niewygodnych i rzadkich w powieściach obyczajowych: tutaj pojawia się motyw bezdomności i biedy, są groźne wypadki i pobicia, sprawy, na które nie ma społecznego przyzwolenia, sprawy zamiatane pod dywan i tematy tabu. W tym wszystkim widnieje jednak także nadzieja na normalność, chociaż autorka nie obiecuje wielkich miłości czy idealizowanych rozwiązań na finał. Cztery kobiety muszą samodzielnie wypracować możliwość zwyczajnego funkcjonowania w maksymalnie niegościnnym społeczeństwie: mała miejscowość wydobywa najgorsze cechy z ludzi - i tym "Za przyjaźń" będzie różnić się od standardowych obyczajówek. Czytelniczki otrzymują zatem zestaw nieoczywistych wydarzeń i mogą dać się z łatwością wciągnąć w dylematy postaci. Poza przeżywaniem tego, co odczuwają bohaterki, odbiorczynie będą musiały się zastanowić nad możliwościami działania i wyborami.

czwartek, 2 czerwca 2022

Maria Banaszak, Agata Jankowska: Hajland. Jak ćpają nasze dzieci?

Wielka Litera, Warszawa 2022.

Uzależnienia

Chociaż Maria Banaszak i Agata Jankowska wychodzą od obrazów szokujących (i akcentujących różnice pokoleniowe), wcale nie poświęcają całego tomu na temat uzależnień wśród młodzieży. Przyciągają uwagę czytelników wizją rozpasania i imprez dzieciaków z bogatych rodzin: wpływają na wyobraźnię za sprawą nadmiaru używek wszelkiego rodzaju, dostępnych na weekendowych spotkaniach. Młodzi ludzie mają swobodny dostęp do nielimitowanych kart kredytowych rodziców, a ponadto - listę wymówek i wytłumaczeń na konsekwencje przedawkowania. Nie przejmują się przyszłością, nie myślą o niebezpieczeństwach. Alkohol, narkotyki i przygodny seks to znak czasów, przynajmniej w tym ujęciu. Rzecz jasna spotkanie nawet kilku rozmówców, którzy przekażą przerażające informacje nie oznacza, że tak zachowuje się całe pokolenie - ani nawet, że temat uzależnień jest nowy i przypisany do obecnej młodzieży. Maria Banaszak i Agata Jankowska próbują jednak zaprosić czytelników do trudnej lektury i przestrzec przed pomysłami puszczanych samopas i wychowywanych bezstresowo nastolatków z dobrych domów. Dość szybko zresztą kończy im się pożywka w postaci pomysłów młodzieży: przechodzą do komentowania uzależnień w ogóle, bez związku z wiekiem, wykształceniem czy doświadczeniami. Zajmą się między innymi uzależnieniami kobiet (które faktycznie są mistrzyniami stwarzania pozorów i długo ukrywają swoje problemy). Przypomną schematy i sposoby przyzwyczajania organizmu do coraz większych dawek narkotyków. Znajdą też miejsce na przypomnienie o substancjach uzależniających stosowanych w medycynie (i podkreślają różnice między mechanizmami uzależnień a kojeniem bólu czy wspomaganiem procesu leczenia). Destrukcyjne pomysły młodych ludzi powracają znowu przy lekach dostępnych bez recepty i dopalaczach - tutaj autorki znów przechodzą do kwestii różnic pokoleniowych. Nie wyczerpują zagadnienia, być może - żeby nie stać się inspiracją dla kolejnych eksperymentujących - ale przedstawiają problem w swoim czasie nagłaśniany przez media, a obecnie nieco zapomniany. "Hajland. Jak ćpają nasze dzieci" to książka, w której znaleźć można garść wskazówek dla rodziców - zwłaszcza tych podejrzewających swoje pociechy o kontakt z narkotykami. Jest tu i kwestia narkotyków "miękkich" (i ich pozorne bezpieczeństwo), i procesy sprawiające, że jedni się uzależnią, a inni bez problemu zerwą z groźnymi dla zdrowia eksperymentami. Trochę tu uogólnień, zwłaszcza gdy chodzi o stosowanie środków halucynogennych, ale przecież bardziej zależy autorkom na komentowaniu rzeczywistości niż na tworzeniu podręcznika uzależnień. Liczą się tu postawy i schematy ważne dla społeczeństwa, a nie jednostkowe przypadki. Narkotyki i alkohol wyzwalają charakterystyczne mechanizmy - i te mechanizmy w zachowaniach naświetlają obie autorki. Książka ma formę rozmowy, wywiadu-rzeki, w którym najważniejsze są reakcje ludzi na używki. Ci, którzy chcą wprowadzać się w odmienne stany świadomości, zawsze znajdą sposób na odurzanie się - tu nie ma znaczenia dyskusja o sensowności legalizacji narkotyków ani wyczulenie na charakterystyczne postawy. Poradnika, jak postępować z osobą uzależnioną, trzeba szukać gdzie indziej, Maria Banaszak i Agata Jankowska zajmują się charakteryzowaniem rzeczywistości, uświadamiają tym, którzy żyli w błogiej nieświadomości, że tuż obok rozciąga się mroczny świat używek dostępnych także dla młodych ludzi. Tabuizowanie tematu nie pomoże: potrzebne jest właśnie uświadamianie odbiorców w kwestiach zagrożeń i pułapek, a temu ma służyć "Hajland".

środa, 1 czerwca 2022

Agata Twardoch: Architektki. Czy kobiety zaprojektują lepsze miasta?

W.A.B., Warszawa 2022.

Projekty

Agata Twardoch próbuje sprawdzić, czy płeć w architekturze ma znaczenie. Zastanawia się nad tym, czy kobiety mogą projektować lepsze miasta, ale też - nad tym, czy znalazły swoje miejsce w zawodzie do niedawna silnie zmaskulinizowanym. Architektki muszą walczyć o uznanie i o klientów. Same nie znoszą stereotypów, jednak posługują się nimi, kiedy próbują zdefiniować własne zadania i role. Czasami podkreślają, że uogólnienia są potrzebne zwłaszcza do zmiany mentalności społeczeństwa - ale unikają ubolewania nad własnym losem i nadmiernego prawienia morałów. Tu nie liczą się tony feministyczne, a jedyny motyw powtarzający się w każdej rozmowie, a związany z edukowaniem odbiorców - to pytanie o nomenklaturę. Agata Twardoch interesuje się tym, jak jej rozmówczynie chcą być przedstawiane: jako panie architekt, architektki czy architekci. Odpowiedzi mogą zaskoczyć, nawet u tych kobiet, które mocno podkreślały nierówności w zawodzie i konieczność wprowadzania zmian. "Architektki" nie są tomem promującym płeć piękną w zawodzie, chociaż autorka może próbować w ten sposób zagrać na nosie zbyt pewnym siebie i wzgardzającym damską konkurencją panom (we wstępie przypomina wykładowców, którzy wyzłośliwiali się na temat kobiet w architekturze). Wszystkie rozmówczynie mają już czym się pochwalić, wcale nie potrzebują dodatkowej reklamy - mają w swoich życiorysach dokonania spektakularne. I - za każdym razem inne. Rzeczywistość nie zawsze wygląda tak, jak w kryminałach Joanny Chmielewskiej (a nawet ten temat pojawia się w książce), ale Agata Twardoch znajduje ciekawe motywy do poruszania w rozmowach. Zajmuje się między innymi pracownią architektoniczną założoną przez mamy - zachęca interlokutorki do podzielenia się refleksjami dotyczącymi macierzyństwa i kariery. Przypomina też, jak empatia przydaje się w zawodzie: rozmawia z architektką, która stworzyła projekt integrujący lokalną społeczność. Chociaż to zadanie nie kojarzy się z budowaniem wielkich metropolii, ma wielkie znaczenie dla zaangażowanych w realizację pomysłu - i nawet po zakończeniu pracy wiąże się z kontynuowaniem znajomości. Oczywiście są też sprawy wielkiej wagi w procesie budowania kształtu miast - kobiety mogą mieć wpływ na organizowanie przestrzeni, a nie tylko na urządzanie wnętrz, jak się powszechnie sądzi. Agata Twardoch dąży zatem do wskazywania ról architektek w obecnych realiach i do wyznaczania trendów na najbliższą przyszłość. "Architektki" to mniej rozmowa o tym, co było, chociaż reminiscencje czasami się pojawiają dla kontrastu - bardziej analiza teraźniejszości i prognozy. W naturalny sposób staje się ten tom zaproszeniem do zawodu - i może wyzwolić społeczną dyskusję o tym, czy w ogóle płeć w podobnych zajęciach ma znaczenie. Agata Twardoch prowadzi rozmowy głębokie, ale poza aspiracjami zawodowymi interesują ją również charaktery rozmówczyń: jeśli z kimś od pierwszego spotkania nadaje na tych samych falach, podkreśla to we wstępach do wywiadów. Proponuje szczegółowe analizy, wnikanie w sedno wyzwań. Pokazuje, na czym polega zawód - i gdzie jest w nim miejsce dla kobiet. Oswaja z obecnością architektek i ich głosami w organizowaniu codzienności. Przekonuje, że ograniczenia istnieją tylko w umysłach niektórych - i że nie mają one racji bytu, gdy chodzi o wygodne życie we współczesnych miastach. Jest to lektura trochę pouczająca - jednak przede wszystkim chodzi w niej o zaspokajanie ciekawości odbiorców. Czytelnicy znajdą tu mnóstwo zagadnień powiązanych z projektowaniem przestrzeni i przekonają się, że nie ma sensu kierować się stereotypami.