Korporacja Ha!art, Kraków 2020.
Dźwięki
O co chodzi w tej książce - fabularnie i znaczeniowo - tłumaczą aż dwa wstępy. Bartosz Wójcik stara się wejść w klimat muzycznych fraz naszpikowanych skomplikowanym słownictwem - tak, żeby trochę przygotować odbiorców na to, co ich czeka w warstwie narracji. Oczywiście nie tworzy tu pastiszu książki Josepha, raczej podpowiada, jak podchodzić do nietypowej prozy. "Afrykańskie korzenie UFO" to szalona zabawa, której nie da się niczym zastąpić, sposób na zaintrygowanie samą melodią tekstu. Lauri Scheyer zachowuje się inaczej: próbuje akademicko wyłożyć treści poszczególnych części książki, przekonuje, że Anthony Joseph ma do zaoferowania coś więcej niż przypadkowe zbitki akapitów i upajanie się brzmieniem. Trudne zadanie przełożenia tego tekstu zamieniło się w popis literacki i zestaw oryginalnych pomysłów - wymagało zapewne wyjątkowej kreatywności.
"Afrykańskie korzenie UFO" to tekst, który dźwięczy. Poszukiwania semantyczne schodzą w nim na dalszy plan, liczy się próba odtworzenia rytmiczności i zalewu słów, które prowadzą w głąb umysłu czasem wspomaganego środkami pobudzającymi. Dzieje się wiele, gwar i chaos zamieniają się w literaturę, która zwraca uwagę na samą siebie. Anthony Joseph nie pisze, żeby przedstawić określoną historię - zależy mu bardziej na upajaniu odbiorców zestawieniami fraz. Żongluje słowami, żeby zamienić je w kalejdoskopowe obrazki, dzięki czemu zyskuje oryginalność i może przyciągnąć ludzi zainteresowanych twórczością literacką spoza głównego nurtu. "Afrykańskie korzenie UFO" to popis możliwości warsztatowych, bardziej strumień (nie)świadomości niż misterna konstrukcja i poszukiwanie przesłań. Jest to książka krótka, ale skondensowana. Kto zechce, może skorzystać z przewodnikowych wskazówek z początku tomu - jednak można też pominąć podpowiedzi i sprawdzić, co uda się wyczytać z pomysłów autora. Odwaga w kreowaniu świata przedstawionego wiąże się z zaoferowaniem czytelnikom nowego podejścia do samego pisarstwa. Zamiast wydobywać ślady fabuł, można zatem czytać ten tom także jako powieść o pisaniu bez śladu autotematyzmu. Najbardziej silnie wypada tutaj muzyka i muzyczność, w każdej warstwie opowieści. Anthony Joseph chce grać na słowach, wygrywać osobne melodie, którymi zaprasza odbiorców do swojej wyobraźni. Ten formalny przesyt sprawia, że automatycznie czytelnicy przestaną zanurzać się w sedno komentarzy - poprzestaną w sporej części na zewnętrznej powłoce. Na pewno "Afrykańskie korzenie UFO" to książka, którą trudno zaklasyfikować: wciąż zmieniają się w niej rytmy i czasami autor przekracza granice prozy, żeby tworzyć wiersze - które jednak nie brzmią jak poezja, a jak kolejny prozatorski eksperyment. To coś dla czytelników, którzy lubią niezwykłość i odchodzenie od schematów w literaturze. Eksperyment, który się sprawdza - pokazuje, czego można dokonać w świecie wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz