Harperkids, Warszawa 2022.
O miłości
Kolejna kartonowa książeczka, której tytuł zdradza wszystko: "Kocham cię, mamo" to propozycja dla dzieci - lektura przed snem, kojąca i wyciszająca, a jednocześnie wskazująca na to, że miłość do matki zawsze jest wielka i głęboka, także w świecie zwierząt. Na kolejnych rozkładówkach lub stronach pojawiają się zwierzęta różnych gatunków - goryle, kangury, foki, mnóstwo stworzeń, które mają jeden cel: przypomnienie, że miłość dziecka do matki i matki do dziecka jest zawsze nieograniczona. Ten tomik jest jednym wielkim wyznaniem miłości, przyda się wszystkim maluchom, które chcą się nauczyć mówić o uczuciach. Przekonają się, że nie należy się wstydzić miłości do matki, bo to zjawisko, o którym każdy chciałby wołać. Bezimienni bohaterowie tego tomiku przeżywają z mamami zwyczajne przyjemności: spędzają czas na zabawach albo na codziennych czynnościach, które - dzięki towarzystwu - zamieniają się w warte uwagi momenty. Wiadomo, że mama kocha najbardziej - nawet jeśli tą miłością obdarzać musi jeszcze liczne rodzeństwo. Mama jest najlepszą towarzyszką zabaw, mama zapewnia poczucie bezpieczeństwa i przegania nudę. Mama jest zawsze w pobliżu i czuwa, żeby nie stała się żadna krzywda. Mama wymyśla kolejne przygody. Z mamą jest najlepiej - przekonują się o tym kolejne zwierzęta. W związku z tym "Kocham cię, mamo", tomik kartonowy w serii Akademia Mądrego Dziecka znajdzie uważnych słuchaczy (lub czytelników) - za sprawą wspólnoty doświadczeń.
Książka jest picture bookiem z ruchomymi elementami: bardzo grube kartonowe strony kryją w sobie "mechanizmy": koła do obracania, części strony do wysuwania, albo okienka do otwierania - za każdym razem jest to droga do wzbogacenia ilustracji o nowy element, fragment rymowanki albo - o wprowadzenie do rysunku mamy lub dziecka. Czasami ruchome części pozwalają też na uzupełnienie akcji o to, co pojawiło się w rymowance - czyli, na przykład, kiedy kangurzątko ćwiczy podskoki, będzie można je zanimować dzięki kompozycji rysunku. Czasami wiąże się to z niespodziankami: dzieci nie wiedzą, co uda im się odkryć na obrazkach po poruszeniu częścią strony. Zasady są najmłodszym znane, bo nie jest to pierwsza tak przygotowana książeczka - ale z pewnością urozmaica lekturę i sprawia, że dzieci potraktują tomik jak zabawkę i szybciej przekonają się do czytania, a być może zechcą też samodzielnie ćwiczyć tę sztukę.
Ilustracje w książeczce są bardzo ładne i mogą przypaść do gustu nie tylko dzieciom. Chociaż momentami dość cukierkowe (ale temat to uzasadnia), nie są nadmiernie upraszczane i podporządkowywane kilkulatkom, da się oglądać tę publikację z przyjemnością. Najsłabszym elementem staje się - niestety - warstwa tekstowa. Wiadomo, że nie ma tu co czekać na wyszukane fabuły, tomik polega na wyliczeniu zabaw lub scenek z mamami. Problem w tym, że rymy, jakie proponuje w tłumaczeniu Katarzyna Grzyb, są najbardziej oklepane i częstochowskie: albo gramatyczne, albo wyeksploatowane do granic możliwości. Jeśli komuś zależy na mniej naiwnych sformułowaniach, tu będzie zgrzytać zębami i żałować, że w ogóle nie została ta opowiastka przerobiona na prozę. Przydałoby się - nawet przy tomikach dla najmłodszych - pilnować także formy, żeby kształtować gust literacki od pierwszych lat życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz