* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 5 kwietnia 2018

Genevieve von Petzinger: Pierwsze znaki

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018.

Odkrycia

Lektura tego tomu przypomina trochę zdobywanie wtajemniczeń i poznawanie szyfrów, jakimi posługiwali się ludzie bardzo dawno temu. Genevieve von Petzinger dzieli się z czytelnikami nie tylko zestawem danych i odkryć, ale też własną pasją, radością ze zdobywania wiadomości. „Pierwsze znaki” to publikacja popularnonaukowa, ale z zacięciem reportażowym, pełna osobistych wtrętów i… humoru, co rzadko spotykane w ramach gatunku. Ale kiedy autorka w pierwszych scenach przeprowadza odbiorców przez klaustrofobiczne wnętrza jaskiń i zwierza się z rozmaitych odczuć – to już wystarczająca zachęta do śledzenia opowieści. W tomie „Pierwsze znaki” autorka na wstępie rozwiązuje jedną zagadkę: istnieje system kilkudziesięciu zaledwie symboli, które pozostawiano na skałach. Genevieve von Petzinger na początku kariery naukowej zauważyła deficyt literatury przedmiotu, postanowiła więc poznać temat dogłębnie i od podstaw: osobiście obejrzeć wszystkie naskalne znaki i dopiero na tej podstawie tworzyć dalsze teorie oraz doszukiwać się powtarzalności bądź prawidłowości w ich stosowaniu. Próbuje złamać szyfr, odczytać informacje sprzed tysięcy lat – a to zadanie na miarę pirackich wypraw po skarby z dziecięcych opowieści. Cenne jest nie tylko sprawdzenie, co społeczności mogły sobie przekazać, ale też – w jakich okolicznościach. Autorka tego tomu nie koncentruje się zatem wyłącznie na treści, ale i na formie. Zajmują ją estetyczne walory prac – zastanawia się między innymi nad artyzmem malowideł. Próbuje nawet, co już świadczy o wyjątkowym zaangażowaniu w temat, odczytywać intencje twórców – wskazywać elementy humoru czy zabawy.

Zestaw powtarzających się znaków wyznacza rytm rozdziałów: każdy symbol zyskuje swoją osobną opowieść. Autorka prezentuje ich interpretacje, możliwe przesłania – ale też miejsca, w których znaki się zachowały. Tu przy okazji ujawnia szczegóły swojej pracy od kuchni – przedstawia „turystyczne” doświadczenia i przygody, z którymi nikt nie kojarzyłby w ogóle profesji badacza. Niektórym w ogóle trudno będzie pojąć, jak można fascynować się naskalnymi znakami do tego stopnia, by narażać się na rozmaite niewygody dla niepewnych odkryć. Jednak im dalej w lekturze, tym bardziej kibicuje się autorce uciekającej od rutyny. W „Pierwszych znakach” rywalizują ze sobą w interpretacji chęć przedstawienia najbliższego otoczenia, potrzeba wyrażania się przez sztukę oraz komunikowanie się. Genevieve von Petzinger tłumaczy, jak można odczytywać dodatkowe znaczenia z prastarych śladów, na przykład – kiedy rysunki w jaskiniach pokazują migracje ludności. Zajmuje się również przedstawianiem typowych wzorów, a nawet technik ozdabiania ścian. Pozwala czytelnikom dzielić ze sobą radość z dokonywanych odkryć. A całe prehistoryczne śledztwo prowadzi do pytania o język. Autorka sprawdza, czy regularnie powracające znaki mogły stać się zalążkiem alfabetu czy pisma, chce poczuć więź z dawnymi ludami i trochę je zrozumieć. Sama podejmuje rozmaite studia, żeby opanować warsztat mówienia o znaleziskach z różnych perspektyw, czytelnikom dostarcza natomiast lektury wręcz zbeletryzowanej, reportażu z badań. Owszem, omawia dość szczegółowo kolejne znaki, odrzuca teorie ich dotyczące lub snuje własne, ale nie zapomina o kontekście poszukiwań. Umożliwia odbiorcom przeżywanie silniejszych wrażeń – kiedy odkrywa eksponaty sprzed dziesiątek tysięcy lat, kiedy czołga się po jaskiniach, by w wąskim świetle latarki dojrzeć znaki przeoczone przez innych – nielicznych – badaczy – wtedy widać najlepiej, że praca może też być przyjemnością. Tym przekonaniem autorka dzieli się z szerokim gronem odbiorców. Po tę publikację sięgnąć można z czystej ciekawości, a nie dla wiedzy – i tak przyniesie sporo wiadomości, ale dostarczy też emocji: to w literaturze popularnonaukowej rzadkość. W tym wypadku warto zatem podkreślać również jakość samej narracji, chęć autorki do dzielenia się z innymi pasją i sposobem na życie – mocno egzotycznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz