* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 28 lutego 2017

Marie Lu: Spirit Animals. Tom 7. Wszechdrzewo

Wilga, Warszawa 2017.

Ostatnia wyprawa

Powieść drogi to motyw najbardziej wygodny dla dzisiejszych twórców literatury fantasy – nie trzeba skupiać się na komplikacjach fabularnych, w zamian za to można się zająć zasadami budowanego świata. Zawsze też znajdą się śmiertelni wrogowie czy niebezpieczeństwa, których w podróży do celu nie da się uniknąć. Ostatni, siódmy tom serii Spirit Animals, również z takiej formy korzysta. Tu atrakcje kryją się gdzie indziej, a przynajmniej na pewno wprowadzają nowe szanse marketingowo-promocyjne. Cykl Spirit Animals to bowiem zestaw książek tworzonych przez różnych autorów. Zakończenie opowieści przypadło w udziale Marie Lu: bohaterowie ze swoimi zwierzoduchami muszą po raz ostatni zmierzyć się ze Zdobywcami. Zwycięstwo nie jest pewne – jeśli misja się nie powiedzie, bohaterowie stracą wszystko. Chcieliby pomóc, uratować Meilin, ale i stawić czoła ogromnemu gorylowi, ostatniemu wyzwaniu. Do akcji wyruszają bohaterowie – i ich zwierzoduchy, które nie tylko stanowią wsparcie, ale dają też nadnaturalne moce (na przykład możliwość oglądania otoczenia z góry). Dla dzieci to już bezwzględna gra o wszystko. Z punktu widzenia czytelników stawką będzie istnienie wykreowanej przestrzeni. Ale jeśli weźmie się pod uwagę perspektywę bohaterów, istotniejsze staje się emocjonalne dojrzewanie. Tu pułapki dotyczą nie tylko Żółci, która przejmuje władzę nad psychiką postaci i pcha między innymi do niebezpiecznego lunatykowania. Bohaterowie przekonają się, jak cenna jest przyjaźń czy troska o drugą osobę. Pokażą – na własnych doświadczeniach – na czym polega najtrudniejsza walka. Bo tu nie strach przed bólem czy śmiercią dominuje – a rytm wyprawie nadają innego rodzaju lęki. We „Wszechdrzewie” Marie Lu sprawdza moc przywiązania – obok „stałych” motywów powieści fantasy. Proponuje z jednej strony próbę sił, wykorzystywanie magii i zdobywanych po drodze talizmanów – z drugiej przypomina o stratach, jakie niesie misja i przez cały czas utrzymuje odbiorców w niepewności co do losu poszczególnych postaci. Wyznacza zadania ponad siły dzieci – ale jednocześnie ilustruje ich dojrzewanie i rozwijanie społecznych więzi.

Marie Lu we „Wszechdrzewie” nie zamierza męczyć małych czytelników zbyt rozłożystą narracją. Stawia na szybkie tempo wydarzeń i prostotę opisów, nie rozwodzi się długo nad poszczególnymi scenkami, woli nakreślić sytuację i pozostawić ją wyobraźni dzieci. Wybiera zatem bardziej filmowy czy komputerowy styl (okładkowe porównanie do Narnii jest niestety mocno przesadzone). Jak to z serią bywa – nowym odbiorcom może być trudno wstrzelić się w opowieść właśnie za sprawą tej narracyjnej ascezy. Marie Lu od razu wprowadza szereg postaci – i kolejne w rozmowach – wokół których zaraz będzie budować dynamiczne wydarzenia. To nie sprzyja wprowadzaniu w fantazyjną rzeczywistość – ale też ułatwia lekturę małym odbiorcom potrzebującym wciąż nowych bodźców. Marie Lu we „Wszechdrzewie” nie jest odkrywcza. Sięga po sprawdzone schematy (zarówno w warstwie konstrukcyjnej, jak i w artefaktach) i układa z nich spójną historię dla fanów gatunku (kilku – lub kilkunastoletnich). Przy okazji analizowania międzyludzkich relacji dochodzi do kilku – dość oczywistych – wniosków na temat przywiązania do drugiej osoby i wygłasza je, wtapiając aforystyczne zdania do dialogów lub przemyśleń bohaterów. Nowatorski czy oryginalny ma być tu jedynie pomysł zestawiania różnych autorów (to automatycznie też sposób na wypromowanie Spirit Animals wśród fanów twórczości każdego z nich, a i zapewnienie samodzielnych opowieści). Jednak seria przeznaczona jest do niesienia rozrywki i nadaje się dla tych czytelników, którzy nie przepadają za „cegłami” i wolą szybkie (nierozwadniane przez opisy) zmiany i wyzwania. Chętni znajdą też w tomie… kod do gry, co podkreśla jeszcze związki z komputerowymi zręcznościówkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz