* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 28 października 2015

Richelle Mead: Srebrne cienie

Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.

Akcja

Niespodzianka. Piąty tom w serii Kronik krwi, „Srebrne cienie”, to powieść, w której uczucia schodzą na daleki plan. Richelle Mead nie chce już w nieskończoność i na dwa głosy analizować tego, co łączy Adriana i Sydney. Pozostawia im pewność, że „środek wciąż spaja” i skupia się jedynie na strachu. Odchodzi też od swoich zwykłych narracyjnych schematów – „Srebrne cienie” to powieść o brawurowej akcji, bez chwili wytchnienia. Te czytelniczki, które czekały na uczuciową stabilizację, nie mogą jednak być zawiedzione. Miłość istnieje i jest silniejsza niż kiedykolwiek dotąd.

„Serce w płomieniach” zakończyło się zamknięciem Sydney w ośrodku reedukacji, miejscu owianym złą sławą i przerażającym nawet tych, którzy nie mają nic na sumieniu. Teraz dziewczyna stara się odzyskać wolność. Stopniowo poznaje reguły rządzące w tym więzieniu. W odróżnieniu od dawnych powieściowych bohaterów Sydney wie, że słowa niewiele znaczą. Może więc automatycznie powtarzać to, czego się od niej oczekuje, nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia ani moralnych dylematów. Walczy każdą dostępną bronią. Na zewnątrz Adrian także próbuje pomóc, chociaż najpierw musi poradzić sobie z mrokiem wywoływanym przez moc ducha. Poza rozłączeniem oboje wystawiani są na pokusy w postaci atrakcyjnych znajomych, ale tego wątku Richelle Mead nie traktuje poważnie. Wszystkich zbytnio pochłania plan ucieczki. Akcja zawęża się tu do Sydney i Adriana – na długo znika towarzystwo z Palm Springs, nie ma także czarownic. Autorka zwraca się do postaci z tła i tylko po to, by zakochani nie działali samotnie.

W „Srebrnych cieniach” akcja polega na ciągłych ucieczkach i pościgach. Śmiałe precyzyjne plany przeplatają się z działaniami spontanicznymi, a adrenalina przepaja całą fabułę. Mead zagląda w miejsca, które dotąd budziły największą grozę i owiane były tajemnicą, umożliwia odbiorczyniom pojęcie ogromu przeszkód stojących na drodze szczęśliwej miłości. Ale w tej książce Sydney działa jak automat. Niczym nie zaskakuje i nic się w jej zachowaniach nie zmienia. To Adrian wyrasta na pierwszoplanowego bohatera. Jego prywatny demon przybiera bardzo wyraźny kształt. Do tego dochodzi sytuacja rodzinna – przystojny wampir wreszcie odzyskuje matkę, ale nie potrafi zaakceptować jej wyborów. Szkolne perypetie kompletnie tracą na znaczeniu, ale nic nie mogłoby się równać z aktualnymi problemami pary bohaterów.

Richelle Mead do tej pory nastawiała się na analizy stanów emocjonalnych postaci, zmiany przestrzeni służyły jej przede wszystkim do wydobywania uczuć. Tu jest inaczej: autorka skupia się na przedstawieniu działań. Podąża za Sydney, która usiłuje rozpracować system bezpieczeństwa w ośrodku reedukacji (a ponieważ cel uświęca środki, bohaterka nie waha się przed używaniem magii), tropi też Adriana – bo bez jego wsparcia Sydney nie ma szans na wyzwolenie się z sideł alchemików. W tej powieści zresztą wszystko dzieje się bardzo szybko. Mead, która dotąd raczej hamowała rozwój wydarzeń w obrębie pojedynczych książek, w „Srebrnych cieniach” gna bez przystanku. Wygląda to tak, jakby jeszcze przed zamknięciem cyklu proponowała kilka finałów. W jej ujęciu każda scena kipi od emocji. Mead nie rezygnuje ze stylu – narracja zachowuje swoją plastyczność, ale przez tempo akcji staje się bardziej drapieżna a mniej sentymentalna. To w „Srebrnych cieniach” nowość. Przeniesienie środka ciężkości z porywów serc na sensacyjne działania sprawia, że tom nie wydaje się stereotypowy i znów budzi ciekawość dalszego ciągu. Mead modę na wampiry w powieściach dla młodzieży wykorzystuje w sposób oryginalny: przy jej serii nie można się nudzić. Sydney i Adrian to bohaterowie, których przygody wykraczają poza zwyczajny romans z książek typu paranormal – i bardzo dobrze, bo dzięki temu Richelle Mead zyskuje rosnące grono zwolenników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz