* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 10 września 2015

Pat Falvey, Pemba Gyalje: Mordercza góra

Świat Książki, Warszawa 2015.

Wyzwanie

Tych, którzy chcą zdobywać szczyty, zrozumie niewielu. Himalaistów nie zraża widmo śmierci, wydaje się też, że nic nie robią sobie z uciążliwości choroby wysokościowej czy ekstremalnego zmęczenia. Kolejne góry traktują jak wyzwania, a zdobywanie szczytów – jak walkę. O wyprawie, która szerokim echem odbiła się w mediach, zdobywaniu K2, opowiada tom „Mordercza góra” Pata Falveya i Szerpy Pemby Gyalje. Tę książkę czyta się z ogromnymi emocjami: ale też trudno zdobyć się na dystans, gdy nieprzewidywalny scenariusz pisze życie, a bohaterowie, którzy zdążyli już zdobyć zaufanie czytelników, w jednej chwili mogą spaść w przepaść. „Mordercza góra” napisana jest jak prawdziwy thriller i zapewnia podobne doznania.

Na początku niespodzianek nie ma: międzynarodowe ekipy przygotowują się do zdobycia K2. Wśród wspinaczy są gwiazdy sportu, małżeństwo czy Szerpowie dobierani do ekip ze względu na doświadczenie i umiejętności. Różne zespoły mają swoich sponsorów i własne motywacje do działania. Dla kogoś to ostatnie z planowanych wejść na szczyt, ktoś inny wkrótce zostanie ojcem. Nie wszyscy darzą się przyjaźnią: wśród ekip zdarzają się spory i wzajemne zastrzeżenia. Jeśli chce się, na przykład, skorzystać z wytyczonych przez szybszą grupę przejść, trzeba zapłacić za możliwość zredukowania własnego wysiłku. Wbrew pozorom nie ma tu sielanki. Wspinacze nie kryją kąśliwych uwag: wszystkim zależy na zdobyciu góry, słabsi stanowić będą niepotrzebne zagrożenie w drodze – i to nie tylko dla siebie.

Historia stopniowo się zmienia. Po czasie przygotowań są to już przejścia między obozami. Autorzy starają się przybliżać sylwetki kolejnych wspinaczy nie przez ich biografie, a przez zachowania na trasie. To także okazja do szczegółowego opowiadania, jak wyglądają kolejne etapy wyprawy. Nie tylko, kto wchodził pierwszy, a kto się najszybciej męczył, ale również – jaka atmosfera panowała w namiotach, czy jaki wpływ na zespół miała pogoda. Pemba Gyalje obserwuje wszystko z pewnego dystansu. Nie wszyscy budzą jego zaufania umiejętnościami. Co oczywiste, stopniowo wzrasta napięcie wśród uczestników wyprawy. Im bliżej szczytu, tym trudniej – i tym więcej wyzwań. Teraz już każde utrudnienie i każdy nieprzewidziany problem muszą być przeanalizowane: raz dla czytelników, by ci zyskali jak najpełniejszy obraz sytuacji, obok, oczywiście, pasjonującej lektury, dwa – dla wspinaczy, którzy mogą do swoich doświadczeń i wiedzy dołączyć inne tematy. Zdobycie szczytu K2, choć jest nie lada wyczynem, to dopiero połowa drogi. Ten cel udaje się osiągnąć – ale nie wszystkim. Dopiero przy zejściu zaczyna się prawdziwy chaos i tragedia, która wstrząsnęła mediami. Wspinacze rozpraszają się za sprawą wycieńczenia i złych warunków, przestają logicznie myśleć, popełniają niezawinione błędy i… jeden po drugim giną. Góra pokazuje swoją potęgę: zrzuca lawiny i bryły lodu, zastawia liczne pułapki na tych, którzy odważyli się na nią wejść. Podczas gdy na szczycie trwa walka o przetrwanie, bliscy wspinaczy czekają na wieści, a opinią publiczną wstrząsają medialne doniesienia. W „Morderczej górze” dobrze uchwycone zostały różne przestrzenie tragedii: autorzy starają się wytłumaczyć przyczyny katastrofy bez oskarżania kolegów, pokazują też, jak wiele zależy od przypadku i szczęścia – nie zawsze świetne wyszkolenie, sprzęt i aklimatyzacja wystarczają. Kiedy „Mordercza góra” zamienia się w opis rozpaczliwej walki o przeżycie, traci się z oczu temat literackości i oceny samego sportu. Teraz okazuje się dopiero, jak słaby (i jak silny jednocześnie) może być człowiek w chwili prawdziwego wyzwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz