* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 26 września 2014

Amanda Noll: Potrzebuję mojego potwora

CzyTam, Warszawa 2014.

Strachy oswojone

Potwory spod łóżka, stały element dziecięcych lęków spopularyzowany przez kulturę masową z Zachodu, zwykle należą do istot niepożądanych. Oczywiście przydają się do zapewniania rozrywki i ekscytującej fabuły, zapewniają maluchom dawkę zdrowego strachu zbliżonego do roli zła w baśniach według Bettelheima, ale nigdy nie mają pozytywnego wydźwięku. Tymczasem bajka „Potrzebuję mojego potwora” Amandy Noll ujmuje temat od nietypowej i nieco prześmiewczej strony. Tu potwór okazuje się istotą niezbędną do zaśnięcia, a samo straszenie zastępuje dobrą zabawę. Bohater boi się naprawdę (w co trudno będzie uwierzyć małym odbiorcom), ale tego strachu potrzebuje. Autorka odwraca w ten sposób konwencję, uświadamia czytelnikom reguły gry podjętej przez postacie i pozwala oswoić dziecięce lęki.

Pod łóżkiem Ignasia mieszka potwór, Gab. Gab co wieczór straszy chłopca, ale pewnego dnia postanawia wybrać się na ryby. To oznacza, że Ignaś zostanie sam i nie będzie mógł zasnąć bez codziennej porcji strachu. Stukaniem w podłogę zaprasza więc inne potwory, ale żaden nie jest wystarczająco straszny. Dziecko przeprowadza zatem swoisty casting i w efekcie to potwory zaczynają bać się wymagającego „klienta”. Odwrócenie sytuacji powinno najmłodszym odbiorcom zapewnić zredukowanie płynącego z wyobraźni lęku przed potworami z ciemności. Nieoczekiwana zamiana ról to czynnik humorystyczny, a same potwory przestają być nieokiełznanymi i groźnymi istotami.

Zresztą już nadanie imienia potworowi spod łóżka wyklucza realny strach. Kolejne przybywające na pomoc stwory nie potrafią za to przestraszyć dziecka: któryś ma zbyt zadbane pazury, inny – długi język zamiast długiego ogona. Śmiech staje się więc pożądanym zamiennikiem lęku. Bohater mierzy się z wieloma przeciwnikami, ale tym razem jest na wygranej pozycji: to on dyktuje warunki i decyduje o losach każdego przybysza. Amanda Noll pokazuje też siłę przyjaźni i przyzwyczajeń – tylko Gab rozumie potrzeby Ignasia, bo tylko on doskonale je zna. I Ignaś odrzuca wszystkie „obce” potwory, bo żaden z nich nie zadaje sobie trudu, żeby poznać chłopca. A że Ignaś sam relacjonuje swoją przygodę (i to na bieżąco), odbiorcy uwierzą mu od razu.

„Potrzebuję mojego potwora” to pięknie wydana książeczka obrazkowa. Howard McWilliam swoimi propozycjami graficznymi może zachwycać. Zwracają u niego uwagę dwie rzeczy: pierwsza to zamiłowanie do gry światłem. Ilustrator świetnie zdaje sobie sprawę z tego, jak w pokoju oświetlonym nocną lampką rozkładać się będą cienie, z upodobaniem pokazuje refleksy świetlne. Dzięki temu obrazki nabierają charakteru. Druga rzecz to filmowe kadrowanie. Bohater przedstawiany tu jest z różnych perspektyw, w zależności od potrzeb i samego tekstu. Zmianami perspektywy McWilliam oddaje zmieniane nastroje, buduje też żarty rysunkowe. Dużo tu ciekawych drobiazgów (obrazki na ścianach, zawartość nocnej szafki), a i pomysłowych potworów. Sam Ignaś wypada bardzo przekonująco ze swoim zestawem nietypowych kreskówkowych min i plastyką twarzy. Jest co podziwiać w tej publikacji. Udana i dowcipna historia, jeszcze lepsze rysunki i wydanie, które zmienia całość niemal w książkę ekskluzywną. A do tego przesłanie tomu „Potrzebuję mojego potwora”: to, opowieść, która pokaże maluchom, że nie ma się co bać wyimaginowanych stworów. Ta historia ma szansę podbić serca nie tylko dzieci – ale w każdej biblioteczce kilkulatka znaleźć się powinna obowiązkowo. W dodatku autorzy pokazują, że wydawnictwa dla najmłodszych powinny stać na najwyższym edytorskim i treściowym poziomie. „Potrzebuję mojego potwora” to książka, od której nie można oderwać oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz