WNK, Warszawa 2013.
Rodzina i niepewność
Odludzie zapewnia ukojenie i ucieczkę od problemów płynących z życia w ciągłym pośpiechu. U Anny J. Szepielak receptą na kłopoty jest również krzepiąca bliskość rodziny – oraz pełna sekretów historia przodków. „Młyn nad Czarnym Potokiem” to jedna z tych obyczajówek, które nie obiecują za wszelką cenę, że będzie lepiej, ale za to proponują ciepłą i dosyć budującą narrację, nawet jeśli czasem autorka swoje postacie usztywnia gorsetem karykatury.
W odróżnieniu od uciekających za miasto singielek, Marta jest przykładną żoną i matką, która od paru lat nie ma już żadnych zawodowych ambicji. Nie narzeka na los do chwili, gdy mąż oznajmia jej z entuzjazmem, że zamierza pojechać do pracy za granicę. Zdanie Marty nie ma żadnego znaczenia i sfrustrowana kobieta mogłaby narzekać w nieskończoność na swoim niedzisiejszym blogu, gdyby nie konieczność niesienia pomocy rodzicom. Z Ameryki przyjeżdżają bowiem nigdy niewidziane krewne, chcące obejrzeć rodzinne strony zmarłej matki i babki. Pojawią się akurat na Wielkanoc, co w prawdziwy popłoch wprawia matkę Marty, przekonaną, co w takim razie zrobić wypada. Szczegółowymi planami zajmie się Marta, która na pewien czas przyjeżdża do rodziców z pięcioletnią Ulą. Tu odkryje kilka tajemnic z przeszłości, pozna wady i zalety gwarnego rodzinnego życia i odświeży dawne przyjaźnie.
„Młyn nad Czarnym Potokiem” bazuje na wątkach, które czytelniczki uwielbiają – i to bazuje w bardzo dobrym stylu. Szepielak stroni od oczywistości, zamieszanie potrzebne do uzyskania oryginalnego tonu tworzy z przedświątecznego (i gościnnego) rozgardiaszu. Tajemnice natomiast próbuje zachowywać dość naiwnie, przez pruderyjną matkę Marty, która dorosłym córkom nie chce opowiadać o erotycznych podbojach pradziadka – ale da się tę postawę wytłumaczyć konsekwentnie prowadzonym charakterem. Zresztą na dom rodzinny Marty składają się dość ciekawe osobowości, naturalne i znane również czytelnikom, a przy tym na tyle starannie przedstawione, że budzące zainteresowanie. Problemem jest, jak to często w obyczajówkach bywa, kreacja pięcioletniego dziecka. Owszem, pomysł na Ulę Anna J. Szepielak ma – ale sporo sobie psuje szczebiotaniem. Dziecko nie potrafi powiedzieć ani jednego zdania bez zdrobnień i trudno się dziwić, skoro wszyscy bez wyjątku bohaterowie zwracają się do kilkulatki z takim samym szczebiotem. „Chlebusie”, „kolacyjki” i „piżamki” w takim stężeniu mogą zmęczyć – a jest przecież wiele sposobów, by zamanifestować dziecięcość, a nie niszczyć choćby śladowej inteligencji bohatera… Chociaż całą książkę czyta się świetnie, dialogi z dzieckiem trochę irytują zwłaszcza tych, którzy są wyczuleni na zbędne zdrobnienia.
Marta to blogerka – i to zadanie, chociaż ma ją wybić z klasycznego nurtu i trochę uwspółcześnić, nie do końca przekona młodsze czytelniczki. Po pierwsze jej notatki mają bardziej charakter pamiętnikarskich zapisków ze świadomością odbiorcy, po drugie – brakuje w nich blogowej interakcji, po trzecie są zbyt długie jak na internetową konwencję. Służą jednak lekturze, bo pozwalają na chwilowe zmiany otoczenia i nieco chłodniejsze spojrzenie na problemy. Tych z kolei w „Młynie” nie zabraknie: Szepielak operuje umiejętnie i kwestiami rozbijanych przez emigrację zarobkową rodzin, i przedsiębiorczością utalentowanych kobiet, i smakiem trudnej wojennej historii związków, i rodzinnymi sekretami… Wiele wątków splata się w tej powieści, ale najważniejsza wydaje się być dość ogrzewająca i dość smakowita narracja. „Młyn nad Czarnym Potokiem” to lektura rozrywkowa wprost wymarzona dla odbiorczyń, które lubią dużo zróżnicowanej akcji, wyrazistych bohaterów i wsparcie płynące od strony najbliższych. To czytadło, w którym ciągle coś się dzieje, więc Szepielak może bez problemu zaangażować czytelniczki w akcję.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz