* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Mia Marlowe: Dotyk złodziejki

WNK, Warszawa 2013.

Romans kryminalny

Ta seria charakteryzowana jest jako „elektryzująca saga erotyczna”. To niewątpliwie z marketingowego punktu widzenia pomysłowe zagranie – ale w zasadzie zawęża krąg czytelników do grona zainteresowanych scenami uniesień. A przecież inicjujący cykl tom „Dotyk złodziejki” jest nie tylko powieścią erotyczną, ale i historyczno-kryminalnym romansem z wątkami baśni, obyczajówki, fantastyki i historii psychologicznej. Bohaterowie nie rzucają się na siebie co dwie strony, za to mają do rozwiązania pewną ważną – na skalę międzypaństwową – sprawę. Nietypowe są również ich portrety: imponuje zwłaszcza Viola, złodziejka kamieni szlachetnych. Viola kradnie, by pomóc rodzinie wyjść z ubóstwa. Bez trudu odróżnia prawdziwe klejnoty od najdoskonalszych podróbek – bo słyszy opowieści drogocennych minerałów. Kamienie przekazują swoją przeszłość, zwykle naznaczoną ludzkim cierpieniem. Niektóre są naprawdę niebezpieczne – nie tylko były świadkami (i przyczynami) zbrodni, ale też same zadają śmierć.

Schwytana przez porucznika Greydonna Quinna Viola musi zacząć współpracę – wytropić i ukraść legendarny czerwony brylant. W podróży udaje żonę porucznika. Przy okazji ujawnia też talent do… uprawiania miłości. Inaczej niż nakazuje konwencja, lubi czerpać przyjemność z seksu i nie ukrywa tego w intymnych chwilach. Porucznik Quinn w Indiach nauczył się od najlepszej kurtyzany, jak sprawiać rozkosz kobiecie. Skazani na swoje towarzystwo bohaterowie odczuwają coraz silniejsze pożądanie – i są dla siebie idealni pod niemal każdym względem. To ustępstwo rodem z powieści erotycznej. Baśń wprowadza nadzieję na „długo i szczęśliwie”. Ale Mia Marlowe nie dąży do tego, by zamienić „Dotyk złodziejki” w powieściową Kamasutrę. Chce, by czytelnicy mogli śledzić rozbudowane, lecz i bardzo wysmakowane opisy scen łóżkowych – jednak są one tylko uzupełnieniem romansowo-kryminalnej intrygi. U Mii Marlowe nie ma wulgarności i dosłowności Rotha, bliżej autorce do piękna aktów niż do pornografii. Sprawia przy tym, że z równą niecierpliwością odbiorcy czekać będą na rozwój wydarzeń związanych z kradzieżą brylantu. Mało tego – chociaż nie jest to nadrzędnym celem, Marlowe potrafi też rozśmieszyć.

Wszystko jest w „Dotyku złodziejki” bardzo intensywne. Przeżywane przez postacie emocje, sama zmysłowość, spotkania przedstawicieli wyższych sfer, konflikty i luksusy. W zasadzie nie ma miejsca na półtony i sceny, które nie budziłyby jakiegoś zaangażowania. Oczywiście to prowadzi do wrażenia nierzeczywistości – ale przecież od początku Mia Marlowe nie ukrywa, że chodzi jej o świat idealny przynajmniej dla Quinna i Violi. Akcja jest żywa i nasycona – nikt nie może zatem zarzucić autorce, że chodzi jej tylko o pretekst do opisywania kontaktów seksualnych.

Co ważne – i już trochę sygnalizowane – „Dotyk złodziejki” intensyfikuje też sama narracja. Sposób prowadzenia historii przypomina dziewiętnastowieczne powieści (nie tylko czasem akcji), cechuje się starannością, wyczuciem i dobrym rytmem. Marlowe nie różnicuje języka ze względu na temat, któremu akurat się poświęca, udało się jej znaleźć frazy satysfakcjonujące odbiorców i sugerujące zaangażowanie w każdą sferę powieści. Sceny miłosne równoważone są akcją kryminalną, odrzucenie pruderyjnych postaw pozwala także silniej nakreślać sprawę brylantu. „Dotyk złodziejki” to powieść, w której chodzi o wydobywanie na światło dzienne podstawowych żądz – i o zaspokajanie wszystkich zachcianek postaci. Bo przecież literatura rozrywkowa może sobie pozwalać na rozmaite wizje spełnienia, jej celem jest wówczas zadowolenie czytelników. Mia Marlowe dobrze wyważa proporcje w swojej książce – zachęci do lektury miłośników rozrywki, a i zwyczajnie ciekawych, jak wyglądają realizowane w tekście sypialniane fantazje bohaterów bez zahamowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz