* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 13 kwietnia 2013

Agnieszka Tyszka: Zosia z ulicy Kociej na wakacjach

Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.

Lektura doskonała

Uwielbiam „Zosię z ulicy Kociej”. To jedna z lepszych serii dla dzieci – i jedna z bardziej udanych propozycji Agnieszki Tyszki. To wspaniała realizacja konwencji wakacyjnej obyczajówki dla najmłodszych, bezbłędna, atrakcyjna i ciekawa. Z punktu widzenia dzieci absolutnie nienudna, a dla dorosłych – gdyby przypadkiem sięgnęli po lekturę – źródło inspiracji i… zrozumienia pociech. Dla wszystkich też cenna rozrywka w dobrym gatunku.

Agnieszka Tyszka zamienia się w przewodniczkę po świecie maluchów – a w tomie – w kochaną i mądrą ciotkę Malinę, która potrafi zaradzić wszelkim kłopotom i nigdy się nie gniewa. Zosia potrafi to docenić, zwłaszcza że ciotka Malina jest zupełnym przeciwieństwem mamy. Zamiast zamęczać dzieci przestrogami, pilnować przestrzegania higieny i zamartwiać się o kilkulatki, ciotka Malina dba o wolność, przygodę i dobrą zabawę. Dlatego też fakt, że to właśnie z nią bohaterowie „Zosi z ulicy Kociej na wakacjach” spędzą wolny czas nie jest powodem do narzekań. A ciotka Malina bez trudu radzi sobie z własnymi (czasem kapryśnymi) pociechami, z siostrzenicami i psem. Uosobienie cierpliwości potrafi nawet na chwilę odciągnąć miłośnika gier komputerowych od cyberprzestrzeni i pokazać mu potęgę wyobraźni. Swoją drogą Tyszka motyw samotności, w jaką wpędzają elektroniczne gadżety, ograła bardzo atrakcyjnie – i w pewnym stopniu nawiązując do klasyki. Udało jej się sprawić, że czytelnicy, wzorem Zosi, wybiorą raczej fantazję i zabawę, a nie gry komputerowe.

Mania, młodsza siostra Zosi, dalej przekręca wyrazy i nosi ze sobą – nieżywego już – Agmirała Pypka, pokazując mu świat. Zosia tymczasem wpatrzona jest w przygody Pippi i chciałaby przeżyć na wakacjach coś podobnego. Ciotka Malina jej to umożliwia – razem z dziećmi ucieka znad morza, zatłoczonych plaż i niezliczonych straganów, a także od kochającego grillowanie sąsiada – zabiera dzieci na Mazury, na całkowite bezludzie. Tam bohaterowie nie muszą męczyć się zgiełkiem i tłumem, za to mają szansę zasmakować prawdziwej wolności. Noc na bezludnej wyspie, pod namiotem i bez dorosłych? Czemu nie, ciotka Malina i to potrafi zorganizować. A że taka noc niekoniecznie przypomina książkową relację – to już zapewne wina autorów, którzy podbarwiają doświadczenia postaci, Zosia wie lepiej – ona jest przecież prawdziwa.

Obecność ciotki Maliny to zawsze, bez względu na właściwy czas akcji, wakacyjna atmosfera. Wiele maluchów tęskni za obecnością takiej osoby: zaangażowanej w zabawę, kreatywnej, wyrozumiałej, energicznej i odrzucającej dorosłe sprawy oraz dorosłe morały. Malina uwagę poświęca wyłącznie dzieciom, a przy tym nic nie jest w stanie zepsuć jej dobrego humoru. W sytuacjach, które rodziców doprowadziłyby do złości, Malina zachowuje spokój. Pamięta, jak to jest być dzieckiem – i nie uprzykrza maluchom codzienności.

Do tego światka, pełnego atrakcji i wrażeń Agnieszka Tyszka dodaje ciepłą i pełną humoru narrację. W tej historii zawsze będzie wesoło (dzieci nawet nie zauważą, kiedy się czegoś dowiedzą). Małych czytelników rozśmieszyć może nawet drobiazg, sam optymizm z książki warty jest uwagi jako źródło rozrywki. Tyszka nie musi silić się na wymyślne dowcipy – w tomie zagra wszystko, za sprawą entuzjazmu bohaterów, wzajemnej sympatii i ciepła, które przesycają relację. Autorka bawi się razem ze swoimi odbiorcami, nie wytwarza sztucznego dystansu – a to wymarzona sytuacja w literaturze czwartej.

„Zosia z ulicy Kociej na wakacjach” to już trzeci tom cyklu – cyklu, który powinien trafić do kanonu literatury czwartej – obok „Dzieci z Bullerbyn” czy przygód Pippi stanowi bowiem doskonałą realizację oczekiwań maluchów. „Zosię” po prostu chce się czytać, bez przerwy spotykać się z postaciami, które za sprawą opowieści dobrze się już poznało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz