* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 29 października 2011

Stefan Wiechecki (Wiech): Głowa spod łóżka

Etiuda, Kraków 2005.

Popis dowcipu

Chociaż nie istnieje już rzeczywistość, której dotyczyły, opowieści Wiecha pod względem zawartości humoru nie starzeją się i mogą bawić kolejne pokolenia – pod warunkiem oczywiście, że ktoś o nich przypomni. Nie ma w tym stwierdzeniu przesady, wystarczy zresztą raz sięgnąć do sądowych felietonów, by wszystkie inne pitavale straciły smak. Świat prezentowany przez obserwatora drobnych procesów składa się z szeregu stereotypowych niemal, obyczajowych i zwykle niegroźnych w skutkach wykroczeń, specyficznej logiki szmoncesów i kąśliwych lub prześmiewczych komentarzy autora, który dostrzega więcej niż inni. „Głowa spod łóżka” przynosi relacje z lat 1934–1936 i mimo że to drugi tom opowiadań sądowych o tematyce żydowskiej, dostarcza tyle samo rozrywki co „Mąż za tysiąc złotych”. O rutynie czy schematyczności mowy być nie może, lektura książki wiązać się będzie wyłącznie z przyjemnością i radykalną poprawą nastroju.

Przedstawiając środowisko drobnych cwaniaczków, budzących sympatię quasi-przestępców (zwykle zatruwających życie niewielkiej liczbie osób) i poszkodowanych, którzy próbują zawalczyć o swoje prawa, Wiech stawia tu na naiwność i niską szkodliwość społeczną popełnianych przez postacie uczynków. Pozwala swoim bohaterom na silne emocje, dokładnie jednak ukierunkowane: nie ma tu mowy o eskalacji zła, zemsta, jeśli się pojawi, wymierzona będzie w tego, który konflikt rozpoczął. Poczucie krzywdy nie wzbudza litości, wypływa bowiem często ze sprawiedliwości pojmowanej subiektywnie i dość specyficznie: zamiast współczucia może się dzięki temu rodzić w czytelnikach wesołość. Porywczy bohaterowie są w istocie marionetkami, nie potrafią nad sobą zapanować, lecz – na szczęście – nie doprowadzą też nigdy do prawdziwych tragedii. Takie obniżenie tonu pomaga Wiechowi w budowaniu żartów.

Postacie występujące na kartach „Głowy spod łóżka” cechują się niespotykaną wręcz na co dzień pomysłowością, doprowadzając do niezwykłych scen. Tu w godzinach szczytu w tramwaju pojawi się narciarz w pełnym rynsztunku, kochanek żony uda kuzyna ze Lwowa, a karawaniarz urządzi sobie wyścig z dorożkarzem. Wyobraźnia oskarżonych to podstawowy czynnik humorystyczny w książce. Niekonwencjonalne myślenie wzbogaca wydarzenia: jeden z bohaterów na przykład wielkiego i groźnego psa-przybłędę (który to czworonóg sterroryzował całą rodzinę) nazywa nie wiedzieć czemu – Mlimluś. Wiech doskonale wie, jak podsycać dowcip, doskonale panuje nad jego mechanizmami. Niemal wszyscy oskarżeni przekonani są o własnych racjach, a co za tym idzie – także o własnej niewinności, stąd bierze się komiczna naiwność i, przy okazji, pomysłowość w argumentacji przed sądem. Który to sąd czasem traci odrobinę powagi i zdradza bardziej ludzkie oblicze – przynajmniej w ujęciu Wiecha.

Sam autor także nie pozostaje obojętny i bezstronny w narracji. Relacjonując kolejne sprawy często ubarwia tekst – po pierwsze przez obrazowe metafory i eufemizmy (przyczynia się tym samym do podkreślania naiwności), po drugie – za sprawą odautorskich komentarzy, w których raz przychyla się do ocen sądu, to znowu przyznaje słuszność oskarżonym bądź poszkodowanym. Bywa, że drobne słówko podsumowania, westchnienie sprawiedliwego, staje się w utworku dodatkową puentą i przynosi nową porcję śmiechu.
Wiech sprawdza się w tym tomie idealnie jako satyryk świadomy warsztatu. Chętnie posługuje się absurdem, negatywne emocje zastępuje kreatywnym podejściem do rzeczywistości, operuje stereotypami (zyskującymi za każdym razem nową i ożywczą realizację) i sam dobrze bawi się pisaniem – dzięki temu z tekstów zgromadzonych w książce do dzisiaj cieszyć się mogą czytelnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz