* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 3 czerwca 2010

Joanna Szczepkowska: Dzisiaj nazywam się Charles

Nowy Świat, Warszawa 2010.

Chaos kontrolowany

Na cały tomik Joannie Szczepkowskiej pomysłu zabrakło. Albo inaczej: zabrakło spoiwa, czynnika łączącego kolejne wiersze, redukującego wrażenie przypadkowości doboru tekstów. Oczywiście różnorodność jest miła ze względu na brak monotonii, ale kilkuwierszowe cykle potęgują chaos i wywołują czasami tęsknotę za uporządkowaniem zbiorku. Poszczególne składniki są bardzo smaczne – ale wymieszane razem nie stworzą pysznej sałatki. Być może taką właśnie lekturę – niespieszne spotkania z pojedynczymi utworami – zaplanowała sobie autorka. Tylko po co wtedy miniserie?

Joanna Szczepkowska proponuje odbiorcom zbiorek niejednorodny, ale ciekawy – cały czas poszukuje tu swojego pomysłu na wiersze, łączy zdobycze poezji konkretnej i figuratywnej, stawia momentami na sylwy i zapożyczenia z gatunków niepoetyckich, eksperymentuje też z długością utworów – obok lapidarnych spostrzeżeń wybiera rozbudowane opisy. Mieszają się w książce teksty impresyjne powstałe pod wpływem drobnych obserwacji – i głębokie, filozoficzne refleksje. Jest zabawa słowem i oniryczność, jest trywialność obok dramatyzmu. Część utworów wyrasta z codzienności znanej i wspólnej odbiorcom – część żywi się medialnymi doniesieniami. Joanna Szczepkowska udowadnia, że poezję wydobywać można ze wszystkiego – nie próbuje zamykać się w jednym stylu i monotonnym rytmie, stale odkrywa nowe drogi i rozwiązania.

Być może tym, co pozwoli na zespolenie tekstów z tomiku, będzie świadectwo, oparcie się na doświadczeniach i przeżyciach zapośredniczonych, bezustanne zdawanie relacji z właśnie zobaczonego – Joanna Szczepkowska stara się bowiem dostrzec niezwykłość w naturalnych wydarzeniach, a swoje wnioski przekłada na plastyczny język wierszy. Kiedy pomaga sobie układami graficznymi, tworzy teksty wizualne, odbierane nie za sprawą linearnej i „tradycyjnej” lektury, a jako narzucające się czytelnikom obrazy – szuka nowej-starej formy dla opowiedzenia banału. Chce zachwyt nad światem połączyć z olśnieniem poetyckim. Przekuwa na wiersz fragmenty zasłyszanych rozmów, zapamiętane widoki i zwyczajne przemyślenia, ale za każdym razem zaakcentować próbuje zaskakujący element przedstawianej historii. Wiersze z tomiku „Dzisiaj nazywam się Charles” są silnie puentowane, nie ma tu zabaw pozbawionych treści, fragmentów, które nie byłyby obliczone na wywołanie wstrząsu u odbiorców. Szczepkowska odkrywa nieznane w zwykłości – i w każdym tekście przemyca oryginalne, warte uwagi kwestie.

Najsłabszą dla mnie częścią zbiorku jest cykl „Dzisiaj nazywam się…” – zestaw poetyckich metamorfoz, w których mniej chodzi o dokonanie intrygujących podsumowań, a bardziej o prezentację wybranych postaci, wywodzących się z różnych światów. Tu Szczepkowska zbyt wielką wagę przywiązuje do poetyckich charakterystyk, w dodatku nie zawsze utrzymuje się w przyjętej roli, a jeden pomysł na złączenie kilku tekstów po początkowych tematycznych i formalnych rozbieżnościach zaczyna się znienacka wyczerpywać.

Silne nastawienie na odbiorcę, przekazywanie mu absurdów codzienności i niespodziewanych odkryć sprawia, że tomik ocenić można wysoko. Szczepkowska swoją poezją nie znudzi, a da czytelnikom sporo do myślenia. Wewnętrzne zdynamizowanie utworów to bowiem nie tylko wrażenie chaosu, ale również – a nawet przede wszystkim – sposób na ciągłe podsycanie ciekawości i swoistego lekturowego głodu.
Tomik został ozdobiony grafikami Joanny Szczepkowskiej: przeważnie są to szkice o różnym stopniu infantylności kreski. Zdarzają się wśród nich rysunki urzekające prostotą, zdarzają się i intrygujące a także naiwne (w negatywnym znaczeniu). W tomiku przytrafiło się – niestety – kilka literówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz