* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 29 czerwca 2010

Lechosław Herz: Wardęga. Opowieści z pobocza drogi

Iskry, Warszawa 2010.

Polskie drogi

Są takie doznania i emocje, które najlepiej wyrazili przed laty (a czasem nawet przed wiekami) ludzie pióra. Są frazy, które swoim wewnętrznym rytmem idealnie oddają nastrój miejsca, pozwalają budzić w wyobraźni – lub pamięci – charakterystyczne pejzaże, przynoszą, u wyczulonych na piękno otoczenia bądź sentymentalnych odbiorców silne wzruszenia. I chociaż we współczesnym świecie, nastawionym na pośpiech i przeliczanie czasu na pieniądze, opisy przyrody nie są najbardziej lubianym elementem lektur, istnieją przecież czytelnicy, którym statyczne literackie podróże wydają się szczególnie cenne. Dla takich właśnie koneserów przeznaczony jest tom „Wardęga. Opowieści z pobocza drogi” Lechosława Herza, zbiór krótkich esejów przepojonych z jednej strony zachwytem nad nieznanymi zakątkami kraju, z drugiej – erudycyjnymi wstawkami: fragmentami utworów literackich czy opisami dzieł malarstwa. Autor rozkoszuje się urokliwymi widokami i w odkrywanych przed czytelnikami krajobrazach naświetla Polskę, o jaką dziś nie tylko w tekstach coraz trudniej. Jest to wyprawa z daleka od miejsc opisywanych w przewodnikach, historia w wymiarze mikro, tak drobna, że niemal prywatna. Nieprzypadkowo w tytule zaakcentowane zostało pobocze drogi: Herz upomina się o rejony nieznane, a raczej dzieli się z odbiorcami własnym zachwytem. Mocno próbuje przekonać czytelników do sentymentalnych wzruszeń, choć zdaje sobie sprawę z tego, że nikogo nie można nauczyć wrażliwości – czy umiejętności odkrywania piękna nizinnych krajobrazów.

Interesująco wypada w tym zbiorze obraz autora. Z początku Lechosław Herz jawi się jako reportażysta z zacięciem badawczym. Ma ochotę utrwalać zasłyszane opowieści i anonimowych rozmówców unieśmiertelniać w tekstach. Z czasem kieruje się raczej ku już zapisanym komentarzom, tworząc glosy, dodatki na marginesach własnych lektur. Wreszcie odwraca się w stronę kronik, czerpie z zestawów danych – dat i faktów – które wprawdzie do ogólnopolskich podręczników wejść nie mogą, ale świadczą o tym, że nawet w najmniejszych miejscowościach da się znaleźć coś ciekawego – okruch przeszłości budujący genius loci. Teksty otwierające tom mają lekko felietonową konstrukcję, widać w nich ślady uśmiechu – lecz Lechosław Herz rezygnuje z lekkiego i dowcipnego stylu na rzecz rozwiniętego zaangażowania emocjonalnego. Stale konfrontuje to, co minęło i już nie wróci z aktualną rzeczywistością – bez większego trudu da się tu zauważyć nostalgię i żal za utraconą, odległą przeszłością.

„Wardęga” to książka składana z małych zachwytów, malowana światłem (na każdym kroku spotyka się tu rozsłonecznione pejzaże i charakterystyczne, niemal funkcjonujące na prawach symbolu elementy polskich krajobrazów). Herz ożywia postacie ze starych podań i wierzeń, przypomina dawno nieistniejące miejsca i zapomniane zwyczaje. Autor wie, że „każdy z nas nosi w sobie obraz Polski ukształtowany przez sztukę, malarstwo i literaturę” – jego zapisana w krótkich tekstach opowieść jest przywołaniem tego wspólnego obrazu, sprawdzeniem go w praktyce, ale i uzupełnieniem o prywatne doznania. U Herza odpust pełen jest nie chińskiej tandety a polskiego ludowego rękodzieła. Tu liczą się artyści, nawet jeśli nigdy ich sława nie wyszła poza granice rodzinnego miasteczka. To jednocześnie opowieść utkana z tęsknot, azyl – być może w świecie, który bezpowrotnie przemija, szuka Herz szansy na ucieczkę ze wciąż przyspieszającego życia.

Nie jest to publikacja dla każdego – jej powolny rytm, smakowanie poszczególnych krajobrazów, chłonięcie Polski zapomnianej i niepopularnej – to elementy, które niecierpliwych odbiorców odstraszą. Dla tych jednak czytelników, którzy chcieliby wybrać alternatywę wobec cepeliowskiej ludowości i odnaleźć swojskość, dla tych, którzy chcieliby ocalić odrobinę oryginalności i uroku pejzaży, dla tych, którzy pragną znów odnaleźć na kartach książek doznania przedstawione w arcydziełach polskiej literatury – dla tych właśnie jest „Wardęga”.


2 komentarze:

  1. Właśnie zabieram się za lekturę książki i mam nadzieję, że wciągnę się w jej powolny rytm o którym piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Urzekła mnie ta polna droga i zapowiedź niespieszności.:)

    OdpowiedzUsuń