* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 12 czerwca 2010

M. Gigi Durham: Efekt Lolity

Prószyński i S-ka, Warszawa 2010.

Winna niewinna

„Efekt Lolity” to tom, który – jak wiele pozycji spod szyldu badań genderowych – łączy dwa przeciwstawne dyskursy. Na jednym biegunie plasuje się konkret, rzeczowy opis, zestaw obserwacji i spostrzeżeń, które cechują się przenikliwością. Na drugim natomiast emocjonalna retoryka i tendencyjność, narzucanie odbiorcom niezbyt dobrze umotywowanych wniosków i zalążek histerii. Przechodzenie od jednego do drugiego sposobu prowadzenia narracji jest dosyć płynne i wymaga od czytelników wytężonej uwagi – M. Gigi Durham próbuje bowiem uwieść rytmem narracji i ciągłym powracaniem do głównych tez wywodu, by przemycić jedynie słuszne feministyczne oceny. Nie zmienia to na szczęście faktu, że ogromne partie tej publikacji czyta się z zainteresowaniem, którego przeciętnemu odbiorcy nie zaburzy obecność niezrozumiałych terminów czy odwołań do specjalistycznej wiedzy. Durham pisze językiem prostym, przytacza jasne cytaty i wpada momentami w styl publicystyczny. Troszeczkę momentami nieostre wydaje się być kryterium definiowania obiektu badań jako dziewczynki, chociaż we wstępie autorka tłumaczy: „w mojej książce używam słowa >>dziewczyn(k)a<< na określenie zarówno dziewczynek, które chodzą do przedszkola, jak i dziewczyn, które powoli przestają już być nastolatkami”. Czasem określanie mianem „dziewczynki” osiemnasto- czy dziewiętnastolatki razi – ale może to wina przekładu.

Autorka zajmuje się oceną wizerunku nastolatek (i kilkuletnich dziewczynek) we współczesnych mediach – lecz wizerunek ten przedstawia bardzo jednostronnie, interesuje ją raczej eksponowanie (i kreowanie) seksualności młodych dziewczyn. W pewnym momencie jednak przestaje panować nad materiałem badawczym i jednakową miarę przykłada do dzieci – ofiar sekspolityki wielkich korporacji, które wytwarzają potrzeby społeczeństwa, narzucając maluchom standardy zachowania dorosłych – oraz do świadomych swojego ciała, celowo prowokujących młodych gwiazd showbusinessu. Zapomina o strategiach buntu czy skandalu, winą za seksualne podteksty w wizerunkach kobiet u progu dorosłości obarczając wyłącznie starszych, spragnionych rozrywki (nie trzeba chyba dodawać, że mężczyzn?). Niewinne i bezwolnie podporządkowujące się mechanizmom popkultury dziewczyny pasują bowiem do wizerunku Lolity i mogą dobrze ilustrować tezy Durham. Nie znaczy to, że problem nie istnieje – tyle tylko, że przedstawiony z jednej perspektywy aż prosi się o polemikę i odrzucanie wielu obserwacji autorki.

W „Efekcie Lolity” liczą się wyraziste symbole – mocne z punktu widzenia erystyki. Durham wiele razy przywołuje „rekwizyty”, które mają świadczyć o wykorzystywaniu dziewczynek: zestaw do tańczenia na rurze z pieniędzmi do wkładania za podwiązkę dla kilkulatki czy dziecięce wersje wyuzdanych strojów na Halloween; niepokoją ją także koszulki z napisami o byciu sexy czy hot dla dzieci. Nie chce jednak dostrzec, że to przykłady ekstremalne i samo ich istnienie nie jest tak niebezpieczne jak chociażby społeczne przyzwolenie na „upiększanie” kilkulatek na wzór dorosłych kobiet. Sporo tu pułapek, od których Durham próbuje odwrócić uwagę, powtarzając wyjściowe założenia, sporo też prywatnych ocen, które mają przekonać odbiorców do przyjęcia perspektywy autorki.

Durham wybiera pięć mitów, dotyczących młodych dziewczyn i obala je (niekiedy zresztą doprowadzając komentarze do absurdu, jak w przypadku mówienia o seksowności „berbecia, który właśnie przestał sikać w pieluchy”), odwołując się często do własnych doświadczeń w pracy z młodzieżą, obserwacji i rozmów. Nie poprzestaje na tym, chce jeszcze wychowywać świadome medialnych rozgrywek pokolenie i zachęca dorosłych do przeprowadzania z pociechami edukacyjnych rozmów. Proponuje całe serie ćwiczeń, mających uodpornić dzieci na strategie marketingowe, podaje zestawy pytań, które należy rozmówcom zadawać (i tu wreszcie tendencyjność ma swoje usprawiedliwienie) i chce zaszczepić zwłaszcza małe dziewczynki i nastolatki przeciwko przedmiotowemu wykorzystywaniu kobiety.

Zaletą tej publikacji jest zwrócenie uwagi na problem – i cały szereg obserwacji wziętych z życia oraz zaczerpniętych z mediów, prosty język i pomysł na zmianę niebezpiecznego stanu rzeczy. Wadą – tendencyjność przy zachowaniu pozorów obiektywizmu, retoryka w miejsce rzeczowości i rozmywanie wątków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz