* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 27 stycznia 2022

Ludmiła Murawska-Peju: Wolność w łupinie orzecha

Czarna Owca, Warszawa 2020.

Życie sztuką

Jest to publikacja nietypowa - trochę złożona z tematycznych wspomnień (krótkie rozdziały stanowią impresje na wybrane zagadnienia, nie ma tu chęci uporządkowania całego życia ani podkreślania konkretnych doświadczeń: autorka pisze raczej po to żeby podzielić się wyjątkowymi zachowanymi w pamięci scenkami. Te wyznania przedzielane są wywiadami (raczej konwencjonalnymi i pozbawionymi chęci pogłębiania tematów: chociaż Ludmiła Murawska-Peju nie ma nic przeciwko omawianiu własnych doświadczeń, dziennikarze raczej nie zamierzają wykraczać poza schematyczne zestawy pytań).

"Wolność w łupinie orzecha" to opowieść o tym, jak autorka dojrzewała do sztuki - na początku: fascynacja malarstwem, oglądanie z bliska obrazów i sprawdzanie, jak uzyskuje się działające na wyobraźnię kształty za pomocą pozornie przypadkowych śladów farby. Autorka przywołuje płótna, które ją zainspirowały i zachęciły do poszukiwań, trochę też pisze o tym, co sama stworzyła. Pierwszą partię książki na krótko zdominuje wojna - na szczęście Ludmiła Murawska-Peju nie wpada w nurt obecnie niemal obowiązkowy - analizowania wszystkiego, co wiązało się z losami rodziny podczas wojny - i może przejść do tego, co najważniejsze, czyli do doświadczeń teatralnych. Pisze o Mironie Białoszewskim i o swoim wuju, Ludwiku Heringu, z którymi tworzyła teatr na Tarczyńskiej. Przypomina rozmaite anegdoty i role, przygotowania i spotkania, które na zawsze ją zmieniły. Wprowadza czytelników do świata bohemy artystycznej, ale nie sili się na komentowanie zjawisk kulturowych spoza własnego życiorysu. Koncentruje się na własnych przeżyciach - tych zawodowych i związanych ze sztuką. Zależy jej na odmalowaniu portretów Białoszewskiego i Heringa, to ich sylwetki najczęściej przywołuje i ich opinie bierze do siebie. Zapewnia czytelnikom wprowadzenie za kulisy domowego teatru, dzieli się szczegółami, których zwykli odbiorcy poznać nie mogli. A najważniejsze - przynajmniej z perspektywy poszukiwaczy ciekawostek - jest to, że potrafi rejestrować narodziny pomysłów i rozwiązania, które się sprawdziły. Nie ma tu oczywiście krytycznoliterackiego podejścia do kolejnych ról, nie ma też wyczerpujących omówień spektakli - ale dzięki swoim wspomnieniom Ludmiła Murawska-Peju pozwala niemal uczestniczyć w przygotowaniach sztuk. Zaprasza odbiorców do prywatnego świata, który staje się ucieczką od codzienności. Odnotowuje emocje twórców, czasami sięga po cytaty, pokazuje, jak tworzyła się wielka poezja. Nie zapomina o malarstwie: przez cały czas jest bardzo wyczulona na sposoby odwzorowywania świata. Zresztą upodobanie do malarstwa (i, co bardziej istotne, zrozumienie tego malarstwa od najmłodszych lat) owocuje umiejętnością przenoszenia na słowa kształtów i barw. Język tej książki jest dość plastyczny, narracja może się spodobać czytelnikom. Owszem, można mieć zastrzeżenia do patchworkowej konstrukcji, nie do końca przekonującej i uniemożliwiającej dokonywanie podsumowań, ale autorka potrafi pisać ciekawie - także ze względu na potęgę autobiograficznych wiadomości. Jest "Wolność w łupinie orzecha" książką nietypową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz