* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iwona Żytkowiak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iwona Żytkowiak. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 lipca 2020

Iwona Żytkowiak: O czym Iza całe życie pamięta?

Prószyński i S-ka, Warszawa 2020.

Wpływ doświadczeń

Iwona Żytkowiak tworzy powieść bardzo w klimacie literatury środka, a do tego osnutą na podstawowych schematach obyczajówek psychologicznych. Zmienia jednak rytm książki przez posiłkowanie się pojedynczymi obrazkami z przeszłości, sytuacjami, które najbardziej kształtują bohaterkę i pokazują jej losy – oraz komentarzami, co z danego przeżycia zapadnie Izie w pamięć. Jest to rozwiązanie, które pozwala zrezygnować z budowania klasycznej narracji – pełnej i pozbawionej „dziur”, a jednocześnie – skupić się na tematach rzeczywiście istotnych w egzystencji kobiety. Iwona Żytkowiak zresztą na kobiecości bardzo się skupia – dla niej to odkrywanie siebie przez bohaterkę jest najważniejsze i wiąże się z wieloma komplikacjami. Iza jest tu równie ważna jak jej otoczenie, postacie, które pojawiają się w jej kręgu zawsze w jakiś sposób definiują fakt bycia kobietą: nie zabraknie tu miłości między dwiema kobietami, ale też poświęceń, jakie płeć piękna przeżywa w związkach patologicznych. Są kobiety upodlone, doprowadzone do granic wytrzymałości, alkoholiczki, są kobiety borykające się z żałobą, żegnające ukochanych, wychowujące dzieci, prowadzące gospodarstwa domowe wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Są kobiety, którym nic nie przychodzi łatwo – te muszą walczyć o swoje, a czasami walkę przegrywają i wtedy rozstają się ze światem. Iwona Żytkowiak nie zamierza proponować czytelniczkom powieści lukrowanej. „O czym Iza całe życie pamięta” to tom krótki, ale przesycony silnymi emocjami i psychologizmami. Podążanie za bohaterką to w tym wypadku również odkrywanie świata niemedialnego, zwyczajności, czasem wręcz przaśności, która skutecznie odbierać będzie marzenia i uniemożliwi wprowadzanie zmian. Z tej rzeczywistości nie ma ucieczki do lepszego świata – trzeba z pokorą znosić to, co przyniesie los.

Iza, o czym czytelniczki dowiedzą się z pierwszych zdań książki, przeszła już różne wyzwania i komplikacje. Dwa razy wychodziła za mąż, pierwszy mąż umarł, z drugim – który dość dobrze dogadywał się z córką kobiety – rozwiodła się na skutek rozmaitych nieporozumień. Nie zna zatem przepisu na szczęście, a może już wie, że owo szczęście jest niemożliwe, to tylko chwile, które warto nauczyć się doceniać. Autorka przeprowadza odbiorczynie przez uniwersum Izy, zajmuje się też kadrowaniem jej przyjaciółek czy rodziny (a nawet przodków, jakby z pytaniem, czy przeszłość może mieć wpływ na obecne wybory). Jest przy tym charakterystyczna bezradność, poczucie pustki czy też niemożliwości decydowania o sobie – chociaż Iza raczej pozbawiona jest tego typu refleksji, wyręcza ją w tym narrator tworzący podsumowania rozdziałów. Tom „O czym Iza całe życie pamięta” wymusza na czytelniczkach skupienie, analizowanie po kolei pojedynczych wydarzeń i zachowań – z każdej sytuacji da się wynieść lekcję dla siebie, a bohaterki testują na własnej skórze możliwości, jakie przynosi los. Bardzo często ponoszą przy tym porażkę – i to poczucie przegranej będzie długo towarzyszyć w lekturze czytelniczkom. „O czym Iza całe życie pamięta” nie jest na pewno krzepiącym i prostym czytadłem – to próba wniknięcia w psychikę postaci i pokazania, jak pozornie rutynowe wypadki składają się na życiową niemoc i brak chęci do wprowadzania zmian.

piątek, 14 czerwca 2019

Iwona Żytkowiak: Zamknij oczy

Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.

Wspomnienie

Ocalanie pamięci – na tym polega rola sąsiadki-dziennikarki, która odwiedza starą i schorowaną Romę, żeby wysłuchać jej historii i ocalić dla potomnych. Kolejne spotkania towarzyskie są potrzebne zresztą obu paniom. Ta, która zbiera materiały – otrzymuje potężną dawkę emocji oraz wspomnień ożywiających wiedzę z podręczników do historii. Ta, która opowiada o dawnym życiu, chce czuć się ważna. Potrzebuje, żeby ktoś się o nią troszczył, dlatego też starannie pielęgnuje każdy przejaw zainteresowania ze strony dzieci. Nie chce tylko być nagrywana, woli dyktować sceny i sytuacje wielokrotnie obracane w pamięci. Roma wspomina między innymi swoje dzieciństwo i moment, w którym z całą rodziną została wysiedlona z domu na Kresach. Wraca myślami do zgubienia nastoletniego brata razem z całym dobytkiem. Opowiada o dotarciu rodziny na Psie Pole i o spotkaniu z tymi, których dom mieli zająć. Niby są to przeżycia małej dziewczynki, ale autorka może skupić się na temacie przesiedleń, pokazać go jako krzywdę dla obu stron. Życie Romy to wypadkowa codziennych trosk i wielkiej historii, która bardzo mocno modyfikuje egzystencję.

Iwona Żytkowiak w posłowiu (szkoda, że dopiero wtedy!) pisze o zamiarze stworzenia beletryzowanej biografii pewnej artystki. Zwierza się z efektu, jaki wywarła na niej ta znajomość, z wyścigu z czasem – bo Romana umierała na nowotwór. Ale też – z wybiórczości, z tego, że nie wszystkie wiadomości udało się jej odtworzyć, część zastąpiła wyobraźnią. „Zamknij oczy” to książka, której nie będzie się traktować jako opartej na faktach, to raczej studium przemijania, samotności (oraz potrzeby bliskości drugiego człowieka), a i wojny. Autorka dla takiej hybrydowej opowieści wybiera hybrydową formę. Rozdziały, które są zapisem spotkań i uzyskanych podczas nich wiadomości, rozpoczyna bardzo długimi wprowadzeniami. Tutaj przedstawia szczegóły wizyt, kontekst rozmów. Odnotowuje detale w otoczeniu czy nastroje, zachowania Romy i samą gościnę. Próbuje utrwalić każdą, nawet najmniejszą cząstkę wiadomości, ocalić w pamięci nawet te nieistotne szczegóły, które składają się na codzienność – i dobrze ilustrują samą znajomość. Dla czytelników to po prostu pierwsza narracja, rodzaj didaskaliów spowalniających otrzymywanie informacji. Druga narracja przypomina natomiast literaturę środka – to obraz ludzi, którzy chcieliby żyć normalnie, zgodnie z wypracowanymi przyzwyczajeniami tracącymi niestety rację bytu w wojennych realiach. Iwona Żytkowiak bardziej zajmuje się tym, że może ocalić fragment czyjejś przeszłości – niż tym, że próbuje stworzyć powieść. Udaje się jej wyraźnie zmieniać tempa i brzmienia obu relacji, za to sporo czasu upłynie, zanim odbiorcy odkryją, że fakt opowiadania będzie dla niej czasem ważniejszy niż treść. Iwona Żytkowiak w imieniu Romy ocala pamięć o przesiedleńcach, pokazuje też, że często ludzie mają znikomy wpływ na swoje losy – kiedy zostaną uwikłani w wielką historię, tracą możliwość decydowania o sobie. „Zamknij oczy” to powieść pospieszna, chociaż w wielu partiach akcja zwalnia na rzecz emocji. Opowieść ważna z perspektywy Romy staje się punktem wyjścia do rozważań nad machiną niszczącą jednostki.