* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 4 grudnia 2024

Anna Bichalska: Zimowa księga Ludmiły

Harper Collins, Warszawa 2024.

Album

Powieści zimowo-grudniowo-bożonarodzeniowe sprawdzają się zawsze pod koniec roku, a chłonny rynek przyjmuje kolejne wersje historii o świątecznych cudach, które spełniają się, chociaż bohaterki dawno straciły wiarę w nie. Anna Bichalska proponuje „Zimową księgę Ludmiły” – zestaw wspomnień zamkniętych w książce z baśniami. Żeby ogrzać czytelniczki wizją azylu, schronienia przed problemami świata, wymyśla przestrzeń bardzo przyjazną i wymagającą nieco pracy: jest tu antykwariat i jest miejsce, w którym można zostawić książki niepotrzebne albo wymienić je na inne. To sceneria wprost wymarzona dla Emilii, która uwielbia baśnie i zbiera historie z różnych stron świata. Emilia docenia stare historie, a chociaż życie mocno ją doświadczyło, jest romantyczką i idealistką. Za sobą zostawia traumatyczną przeszłość: podejmie jeszcze tylko jedną próbę dogadania się z despotyczną matką – ale jest już przekonana, że więzi rodzinnych musi szukać gdzie indziej. Dawniej Emilia była żoną (niekoniecznie szczęśliwą) i kobietą, która ma zajmować się rodzeniem dzieci – toksyczny związek to nie najlepszy przepis na wchodzenie w dorosłość: okalecza na długo. Bohaterka woli zatem zajmować się przeszłością. Kiedy była w potrzebie, pomocną dłoń wyciągnęła do niej pani Ludmiła – starsza kobieta, która również pokaleczona przez życie potrzebowała miłości i bliskości, ale też potrafiła to zapewnić – i obdzieliła szczodrze młodą kobietę. Pani Ludmiła zostawiła też po sobie zbiór opowiadań, książkę o bardzo ograniczonym nakładzie. W egzemplarzu Emilii brakuje ostatnich stron, więc kobieta nie może dokończyć lektury – wciąż liczy na to, że uda jej się wpaść na trop, rozwikłać zagadkę i odnaleźć to, czego chciałaby się dowiedzieć. Na razie jednak trafia wyłącznie na ślad własnej przeszłości – mężczyznę, który był jej przelotnym romansem i z którym kontakt sama urwała przed laty.

„Zimowa księga Ludmiły” to książka niespieszna i wykorzystująca dwoistą narrację: pierwszoosobową opowieść snuje Emilia, trzecioosobowy narrator portretuje ją z dawnych lat. Do tego dochodzą jeszcze osobiste zapiski Ludmiły (Anna Bichalska oszczędza za to czytelnikom zetknięcia się z baśniami, które tak fascynują bohaterów, bardziej podkreśla znaczenie obrazów – zdjęć z zamierzchłej przeszłości czy okładek przygotowywanych przez introligatora specjalnie dla wybranych tomów. To scenki cieszące każdego miłośnika książek – tu się sprawdzi jako sposób na podsycanie atmosfery pokrzepienia i ukojenia. Bo przecież Anna Bichalska wprowadza czasami najgorsze wspomnienia z czasów wojny, rozstania, utraty, kryzysy i rozczarowania. Dzieje się tu całkiem sporo, jednak narracja wydaje się trochę niedopracowana. Nie ma w niej płynności opowieści, są za to infantylne nieco zabiegi (kiedy na przykład wszystkich przedstawicieli pokolenia „pani Ludmiły” określa się właśnie z dodatkowym zwrotem grzecznościowym). Nie ma tu swobody w opisywaniu rzeczywistości, nawet jeśli konstrukcja książki wydaje się poprawna, coś zgrzyta w ramach samej opowieści. To jednak nie będzie żadną przeszkodą dla odbiorczyń, które potrzebują pocieszajki i odrobiny magii w zimowy wieczór. Nie jest to powieść, która zapadnie w pamięć, ale czytelniczki, które będą kibicować bohaterce w jej drodze do szczęścia, prawdopodobnie chciałyby otrzymać kolejną część historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz