* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 22 grudnia 2020

Zofia Ossowska: Pensjonat Samotnych Serc

Filia, Poznań 2020.

Życie od nowa

Matylda Jaśmin to bohaterka, która potrzebuje impulsu do zakończenia swojego małżeństwa. Nie chce dłużej być terroryzowaną żoną, ofiarą przemocy domowej. Wie już, że Wojtek nigdy się nie zmieni: że zawsze będzie oprawcą, który umiejętnie manipuluje uczuciami. W dodatku trudno się od niego uwolnić: osacza i przeraża. Nie stara się już nawet o zachowanie pozorów: nawet jeśli przez chwilę próbuje udawać, gra, że zależy mu na związku, płacze i błaga o przebaczenie, w tej samej rozmowie potrafi pokazać swoje prawdziwe oblicze. A i tak Matylda nie umie zrobić ostatniego ruchu - i uciec. Wydaje jej się, że w nikim nie ma oparcia. Z przyjaciela i miłości swojego życia zrezygnowała, kiedy okazało się, że Filip popełnił ogromny błąd, który będzie ciągnął się za nim przez całe życie. Rodziców podejrzewa o to, że nie zapewnią jej wsparcia, tylko staną po stronie dobrze zarabiającego Wojtka. Od znajomych skutecznie odciął ją małżonek, żeby mieć nad kobietą większą władzę. Tylko szefowa Matyldy Jaśmin wydaje się o nią dbać i to ona wysyła bohaterkę do Pensjonatu Samotnych Serc. Nazwa pretensjonalna, właścicielka - serdeczna, dobra i przyjacielska aż za bardzo. Tyle że to problem literacki a nie charakterologiczny. Pani Wiesia zapewnia potrzebne wsparcie wszystkim, którzy przybywają do niej, by wyleczyć się z nieszczęśliwych miłości. Nie reklamuje się w internecie: i tak wszyscy trafiają do niej dzięki poczcie pantoflowej, na brak gości właścicielka pensjonatu narzekać nie może. Od początku postanawia, że będzie się do Matyldy zwracać per "Jaśminku" (co niby jest czułe i sympatyczne, ale przecież mowa o nazwisku człowieka, który zamienił życie Matyldy w piekło, tego nikt nie zauważa). Drugą rzeczą nie do zniesienia jest uporczywe zdrabnianie przez panią Wiesię wszystkiego, co związane z jedzeniem. Proponuje bohaterom zawsze dżemik, przy śniadankach i bułeczkach można się wściec: nie wiadomo, dlaczego do dorosłych dziubdzia jak do maluchów. Niby chodzi o zapewnienie atmosfery azylu - a jednak opiekuńczość jest tu dziwnie okazywana.

Cała książka składa się z szeregu retrospekcji. Najpierw to Matylda opowiada swoją historię pani Wiesi. Przerywa swoje monologi tylko po to, żeby zachować dynamikę - chociaż na wypełnianie teraźniejszości autorka za dużo pomysłów nie ma. Przerwy pani Wiesia wypełnia wyrazami przerażenia i zapewnieniami, że bohaterka nie musi opowiadać, jeśli nie chce. Później identyczny zabieg pojawia się przy Arturze, synu właścicielki: on również ma za sobą smutne sprawy, o których opowiada Matyldzie (i ta tak samo wycofuje się z pytania, kiedy widzi, że opowieść dociera do najtrudniejszych momentów). To zabiegi naiwne i trochę zniechęcające do lektury. Poza tym Zofia Ossowska nieprzekonująco rozkłada akcenty wydarzeń. "Pensjonat Samotnych Serc" to książka nakierowana na przeszłość - wprawdzie autorka próbuje też zarysować coś, co da szansę na tworzenie opowieści w niedalekiej przyszłości, ale czyni to dość przewidywalnie. To obyczajówka, która ma być przestrogą dla kobiet - pokazaniem, jak kończy się życie z tyranem i dlaczego nie wolno dać się przekonać oprawcy do powrotu. W scenariuszu przewidywalna, w konstrukcji ma kilka słabych punktów. Chyba że komuś uda się wkręcić w historię - wtedy te niedociągnięcia raczej nie będą przeszkadzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz