* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 15 listopada 2014

Lindsey Kelk: Historia pewnej dziewczyny

Zysk i S-ka, Poznań 2014.

Maskarada

Chicklit, który proponuje Lindsey Kelk to świetny poprawiacz nastroju. Miejscami nieco przewidywalny (ale który chicklit nie jest?). ale zawsze zabawny i wakacyjny, mimo serii problemów spadających na bohaterkę i narratorkę Tess. „Historia pewnej dziewczyny” to powieść pełna dowcipnych smaczków – wymyślona bez kompleksów i bez zwracania uwagi na literackie trendy. Kelk pozwala swojej bohaterce na radykalne zmiany, a właściwie wymusza je w bardzo egzotycznej scenerii i u boku filmowego niemal przystojniaka. Wszystko byłoby wspaniałe, gdyby nie to, że Tess właśnie straciła pracę (szykowała się do awansu), pokłóciła się z rodziną i najlepszą przyjaciółką, przespała z najlepszym przyjacielem i od tygodnia zajęta jest wpadaniem w depresję.

Kiedy wydaje się, że nie ma już żadnej szansy na uratowanie sympatycznej bohaterki o ciętym dowcipie, Tess odbiera telefon swojej znienawidzonej współlokatorki, Vanessy. Agentka Vanessy wysyła ją w trybie natychmiastowym na Hawaje w charakterze fotografa mody i nie chce słyszeć żadnych wymówek, decyzja podejmuje się zatem bez udziału Tess. Tydzień na rajskich plażach, z pysznymi drinkami i w obecności przystojnego (choć i aroganckiego) dziennikarza. Tydzień w ciuchach Vanessy i w jej roli. Tess próbuje zatem wykorzystać także kilka postaw podpatrzonych u Vanessy. Z dnia na dzień przestaje być szarą myszką. Reszty metamorfozy dopełniają jej nowi znajomi.

Seks, alkohol i inteligentne (często i pikantne) żarty to duża część tej historii. Prawdziwa Tess rzadko dochodzi tu do głosu, znacznie ciekawsze jest jej nowe wcielenie, a tego Lindsey Kelk odbiorczyniom nie szczędzi. Bohaterka pozwala sobie na kilka szaleństw – a każde sprawia, że czytelniczki będą ją bardziej lubić. Tyle że autorka zapewnia fabularną huśtawkę wrażeń – zawsze, gdy coś zaczyna się układać, wszystko po chwili wali się w gruzy i Tess przyjmuje kolejne razy od losu. Załamuje się, co umożliwia losowi naprawienie krzywd. Ten rytm w opowieści sprawia, że czasami można się domyślić, jak potoczą się wydarzenia. Ale przewidywalne partie nie psują radości lektury.

Nie psują, bo Kelk prowadzi narrację swobodnie i przekonująco. Jej bohaterka pełna jest autoironii (skutecznie zastępującej kompleksy), wdaje się w sytuacje właściwe beztroskim i niedojrzałym ludziom, a jednocześnie jest odpowiedzialna. Pozwala sobie na utratę kontroli, ale nie żałuje tego, co zrobiła pod wpływem chwili. To wszystko odbija się w języku książki i współtworzy udaną charakterystykę Tess oraz barwną fabułę. W oderwaniu od zwyczajności, w wygodnym kostiumie superlaski, Tess może spróbować innych niż dotąd wyborów. Na Hawajach, przynajmniej czasami, pozwala sobie na luz i zabawę. Kelk chętnie chowa się za humorystycznymi spostrzeżeniami – dzięki temu powieść nabiera dystansu i przynosi rozrywkę, cieszy jako zestaw udanych pomysłów. Błyskotliwe sformułowania nie pasowałyby do stereotypu pustej dziewczyny, która chce się tylko zabawić – ale Tess do takich nie należy, mimo całej maskarady. „Historia pewnej dziewczyny” zasługuje jednak na znacznie lepszą korektę. Lindsey Kelk daje czytelniczkom chicklit erotyczno-wakacyjno-humorystyczny. „Historia pewnej dziewczyny” nie jest nudna czy mdła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz