* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 4 lutego 2012

Krystyna Śmigielska: Gotowe na zmiany

Replika, Zakrzewo 2011.

Przepis na przygodę

Czasami miło jest oderwać się od codziennych trosk i zmartwień – i trochę pomarzyć. Na przykład o tym, co by się stało, gdyby na nasz kupon w lotka padła wielka wygrana. Mecenas Konstanty Szukalski może sobie to dalej wyobrażać – a właściwie mógłby, gdyby któregoś dnia jego żona nie zniknęła. Zostawiła tylko lakoniczną wiadomość z obietnicą kontaktu. W tajemniczą podróż wybrała się ze swoją pomocnicą i powiernicą, młodą Kasią. Tak skrzyżowały się drogi mecenasa Szukalskiego i narzeczonego Kasi, przedstawiającego się ku zdumieniu wszystkich jako Stan Łaski. Panowie muszą odnaleźć swoje ukochane, które zniknęły ze szczęśliwym kuponem, wyruszają więc za sprytnymi kobietami i to im w „Gotowych na zmiany” będzie towarzyszyć narrator, jakby wyposażony w kamerę. W końcu to w przymusowej przyjaźni skazanych na siebie mężczyzn znajdzie się więcej humorystycznych sytuacji i zabawnych nieporozumień. A na to, co składa się na lekką obyczajową powieść, liczyć będą zapewne czytelniczki.

Krystyna Śmigielska atmosferę wielkiej awantury i życiowego przełomu, do którego bez wątpienia mógłby w lekturze doprowadzić wyczyn pań, sprowadziła do wymiaru codzienności przeciętnego człowieka. Nie ma tu mowy o żadnych ekscesach, pokusy ucinane są w zarodku, mało tego – zachowanie Lucyny i Kasi nie wywołuje nawet krytyki wyrozumiałego i cierpliwego mecenasa – ktoś mógłby pomyśleć, że to niewinna zabawa – takiego zresztą brzmienia całe wydarzenie nabiera. Są tu ślady młodzieżowych awanturniczych lektur, enigmatyczne wskazówki, w których więcej jest szczęścia i przypadku niż logiki i materiału do dedukcji, ale wszystko utrzymane w lekkim tonie nie wywoła poczucia niepewności czy strachu. W „Gotowych na zmiany” króluje bowiem łagodne pogodzenie się z losem, jak dziwny by on nie był. Mecenas Szukalski i Stan Łaski wzajemnie się uzupełniają i prawem kontrastu śmieszą czytelniczki, obraz sprytnych, ale nie nieprzyjemnych pań w tle budzi zadowolenie przez kobiecą solidarność – opowieść może się toczyć własnym rytmem, nie do końca dostosowanym do pościgu i poszukiwań, za to świetnie mieszczącym się w konwencji czytadła.

Dwa zastrzeżenia co do stylu pisania: po pierwsze niepotrzebne i raczej infantylne wydają się rozważania na temat imion i nazwisk bohaterów. O ile jeszcze Stan Łaski w miarę się broni, o tyle cały fragment z prologu, o możliwościach poetyckich imion i o powiązaniu nazwiska ze świętym Krzysztofem (przyznaję, nieczytelnym powiązaniu, skoro to święty Antoni odpowiada za rzeczy zagubione) można by bez szkody dla całości odrzucić. Po drugie Krystyna Śmigielska co jakiś czas wpada w trudną do zniesienia manierę budowania struktur synominicznych. Mówiąc prościej: powtarza jedną wiadomość innymi słowami i umieszcza ją zaraz po pierwszej, oddzielając ją przecinkiem. Nie dość, że zaburza to rytm narracji, to jeszcze sprawia wrażenie dobitnego i nachalnego udowadniania odbiorcy, że ma się go za niezbyt lotnego umysłowo i w trosce o jego intelekt podkreśla informacje oczywiste. Dwa razy w książce pojawiają się partie, które bardzo w tym zakresie rażą i wybijają z czytania.

„Gotowe na zmiany” mają dostarczać rozrywki, ale bez wielkich emocji, przynosić relaks powiązany z delikatnie nakreślaną prawie przygodą, rzec by można – z cieniem przygody. To przyjemne czytadło na miarę codzienności, wolne od wielkich wzruszeń, wtłoczone w zwyczajność, którą chciałoby się czymś ubarwić, żeby uniknąć rutyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz