* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 6 listopada 2011

Andrzej Mleczko: Obraz 3D

Iskry, Warszawa 2011.

Słowo i obraz

Andrzej Mleczko co jakiś czas przypomina o sobie odbiorcom nie tematycznymi zbiorkami, a albumami, które łączą słowa i rysunki – nowe przeplatane znanymi (a nawet rozsławiającymi autora). Taki jest też najnowszy tom, „Obraz 3D” – pojedynek aforystycznych i celnych stwierdzeń różnych znanych ludzi oraz przegląd rysunków satyrycznych. Tyle że tym razem złote i dowcipne myśli to cytaty nie zawsze z prześmiewców, a rysunki nie łączą się w jeden wyraźny tematyczny ciąg. Chodzi w końcu o to, żeby złożoność świata i aktualnych odniesień wyrazić w jak najbardziej lapidarny sposób: w jednozdaniowym komentarzu czy maksymalnie dwukadrowym obrazku. Książka ma zatem nieść porcjowane zaskoczenia, celne i przy okazji rozśmieszające, a także – jak to z dobrą satyrą bywa – skłaniające do refleksji.

Mleczko oferuje powrót do najbardziej typowych dla siebie tematów – relacji damsko-męskich, religii i władzy – czyli tego, co wywołuje zawsze najgorętsze dyskusje i emocjonuje odbiorców bez względu na to, czy są fanami Mleczki, czy są jego twórczością zniesmaczeni lub oburzeni. Pod tym względem „Obraz 3D” nie może zawieść – zwłaszcza że zróżnicowanie tematyczne zostało tu jeszcze wsparte odpowiednim doborem prac. Miłe dla odbiorców będzie z pewnością stawianie na realizacje pojedynczych pomysłów, a co za tym idzie – oryginalność kolejnych kadrów. I tak obok typowo seksualnych skojarzeń pojawi się rozwódka, karmiąca matka, uabstrakcyjniająca męski akt malarka czy narzeczony, nastawiony materialistycznie a nie idealistycznie. W ujęciach nieba zaskakująco dużo będzie aluzji do ziemskich rozwiązań, w przedstawieniu kleru satyra (momentami bardzo ostra) przeplata się z celnymi obserwacjami społecznymi. W przypadku władzy Mleczko chętnie ucieka do przedstawień królów i stereotypowych postaci z nimi związanych, tradycyjnie też kpi sobie z polityków. Do tego dodaje garść obrazków społecznych, trochę gier słownych i odrobinę abstrakcji. Kilka razy w tym tomie pojawią się znane postacie, ale znacznie więcej będzie ponadczasowych skojarzeń.

Cały album jest tłumaczony na angielski – i w paru miejscach będzie się można przekonać, jak ciężko jest przełożyć niektóre pomysły bez dodatkowych wyjaśnień i opisania sedna żartu. Mleczko doskonale zdaje sobie sprawę, że większość jego pomysłów będzie zrozumiała także dla zagranicznych odbiorców – chociaż wiadomo, że rodzimi czytelnicy odszyfrują bez trudu większość ukrytych znaczeń, a dziś jeszcze wyłapią również kontekst zewnętrzny, bezpośrednią przyczynę powstania niektórych żartów.

Cytaty mają – podobnie jak rysunki – przynieść zastanowienie. Na kartach tej książki spotykają się Woody Allen, Konfucusz, Stanisław Jerzy Lec czy Zygmunt Bauman. Każda strona może się wiązać z odkryciem lub przypomnieniem sobie prostej prawdy, która – jako że zapisana jest „dymkową” dużą czcionką, brzmi bardziej swobodnie i staje się łatwiejsza do przyswojenia dla masowych odbiorców, którzy przecież także sięgną z chęcią po nowy tom najbardziej dzisiaj znanego rysownika satyrycznego. Mleczko jako moralista? Czemu nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz