* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 8 lipca 2011

Jaroslav Rudiš: Grandhotel. Powieść nad chmurami

Good Books, Wrocław 2011.

Wzloty i upadki

Czeskie powieści niosą w sobie często wtopiony w narrację lub fabułę lekki, dyskretny humor, przetykany oryginalnymi i dla polskich odbiorców egzotycznymi dowcipami na temat śmierci lub seksu. Ale w powieści „Grandhotel” żart stanowi tylko dyskretny dodatek do filozoficzno-egzystencjalnej opowieści o bohaterze, który nie przystaje do zwyczajnego życia i nie może się odnaleźć we własnej codzienności.

Fleischman nie ma umienia ani planów, jego zainteresowania nie znajdują zrozumienia w społeczeństwie, a jego przyjaciele obrócili się w proch, który zresztą sam Fleischman rozsypywał w różnych miejscach. Mężczyzna oderwany od rzeczywistości trafia ze swoimi problemami do pani psycholog, dzięki której analizuje własną egzystencję. Zamyka się na innych i nie umie się z nimi komunikować, zamknięty w sobie nie walczy o prawo do szczęścia. Rezygnuje z butelkowanego hepilajfu i z kobiet (zresztą nadany mu w młodości przez pazernego opiekuna przydomek Waligrucha zobowiązuje). Ukojenie znajduje Fleischman w chmurach – i to bez przenośni – spokój przynosi mu obserwowanie nieba i rejestrowanie zmian pogodowych. Tak ulotne i nieprzydatne w twardym życiu fascynacje wpływają jeszcze na wyobcowanie bohatera. Chmury muszą wygrać z historią i współczesnością (zresztą kilka elementów czechosłowackich i czeskich realiów pojawia się w quasi-słowniczku w posłowiu): namiastka rzeczywistości w zestawieniu z nietypowym marzeniem musi zostać zepchnięta na dalszy plan.

Książka została zbudowana z monologu Fleischmana i przebitek z jego relacji z innymi. Konstrukcji postaci dopełnia więc jeszcze jej językowy obraz. Od początku zwraca uwagę czytelników ogromny ładunek emocji zakodowany w pozornie beznamiętnej i suchej relacji. Bohater w opowieściach nieujawnianych posługuje się krótkimi zdaniami, frazami, które sprawiają wrażenie wyrzucanych z trudem. Kiedy Fleischman odzywa się do innych (wyłączając panią psycholog, niemą adresatkę większości zwierzeń), nie może pozbyć się językowych natręctw i przyzwyczajeń, które jeszcze bardziej oddalają go od znajomych i nieznajomych). Dzięki tak pomyślanej narracji bohater staje się bardziej wiarygodny i bliższy odbiorcom. Wszystko zmienia się, kiedy na horyzoncie pojawiają się chmury – obiekt fascynacji Fleischmana. Mężczyzna staje się specjalistą od obłoków, nikomu niepotrzebnym, a przez to żałosnym i śmiesznym obserwatorem.

Odwrócenie perspektywy nadaje tomowi świeżości. Dla Fleischmana nieważne są przecież przyziemne trudności i wyzwania. Chmury dają wolność człowiekowi, który panicznie boi się przekroczyć granicę własnego miasta: bohater wie, że są dla niego jedynym ratunkiem, wyzwoleniem i nadzieją. Może więc z dużym dystansem podchodzić do tematu przemijania (kiedy opowiada o jednym ze skremowanych mężczyzn, wożonym w puszce po kawie, lub o nasypaniu kolegi do elektrycznego pociągu, ujawnia się ten charakterystyczny czeski czarny humor, łamiący nasze tabu), ale też udowadniać, że każdy ma swoje dziwactwa, drobne słabostki i prywatne lęki.

„Grandhotel” to powieść, która lekkość narracji i kierunek spojrzeń głównego bohatera zestawia z ciężarem niewesołej egzystencji. Tę powieść, z uwagi na rytm, czyta się dość szybko – ale lektura pozostawia serię pytań, z którymi każdy musi się mierzyć w samotności.

1 komentarz:

  1. Książka ktorą zapamietuje sie na lata, chociaz umowmy sie nie jest to arcydzielo ale dobrze napisana historia prostym językiem, takim z sasiedztwa.

    OdpowiedzUsuń