* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 12 lipca 2010

Wanda Rutkiewicz: Na jednej linie

Iskry, Warszawa 2010.


Opowieść o zdobywaniu szczytów

„Na jednej linie” Wandy Rutkiewicz to książka, która ucieszy zarówno miłośników literatury górskiej jak i fanów zapisków wspomnieniowo-autobiograficznych. Iskry przypominają tę pozycję (po raz pierwszy wydaną w 1986 roku) – bo na półce z literaturą górską nie może jej zabraknąć – ponadto jest „Na jednej linie” książką atrakcyjną i wciągającą, także za sprawą Ewy Matuszewskiej, ghostwriterki.

W opowieści Wandy Rutkiewicz, podzielonej na mniejsze rozdziały, ni to eseje, ni opowiadania, liczą się tylko góry i doznania związane ze zdobywaniem kolejnych szczytów. Życie prywatne zajmuje miejsce marginalne, a najczęściej bywa po prostu pominięte milczeniem (dlatego dobrym komentarzem do tomu jest biograficzna pozycja autorstwa Ewy Matuszewskiej, „Uciec jak najwyżej”, jakiś czas temu przez Iskry wznowiona). Rutkiewicz skupia się na emocjach związanych ze wspinaczką, trudnościach alpinistów i wyzwaniach, przed którymi stają decydujący się na uprawianie sportów ekstremalnych. Sporo miejsca przeznacza na kwestię kobiecej wspinaczki, ciekawostki dotyczące gromadzeniu sprzętu i przygotowania do wyjścia w góry. Najwięcej jednak uwagi poświęca kolejnym wyprawom, w książce – ukoronowanym zdobyciem Mount Everestu. Inaczej niż w opowiadaniach Jana Długosza, nie decyduje się autorka „Na jednej linie” na budowanie dramaturgii czy zabawę symbolami i przesądami. Nie tworzy legend i nie podsyca już istniejących. Podczas lektury odnosi się wrażenie, że Wandę Rutkiewicz interesuje wyłącznie ciężka praca – i wnioski, jakie wyciągnąć można z zachowań w górach. Nie oznacza to, że książka jest nudna, wręcz przeciwnie: oryginalne i wyciszone spojrzenie na górską rzeczywistość pozwala też dopełnić literaturę tworzoną przez innych wspinaczy. „Na jednej linie” stanowi też wartość samą w sobie: to zapis walki Wandy Rutkiewicz z własnymi słabościami.

Ci, którzy gustują w literaturze górskiej, wiedzą doskonale, że notowanie wrażeń z pierwszego zetknięcia się ze wspinaczką zawsze wzbudza silne emocje, które szybko udzielają się czytelnikom. Rutkiewicz przedstawia swoje wyjścia w Tatry i w Alpy, małe zwycięstwa i irytujące porażki. Opowiada o wspinaczce w Norwegii, prezentuje notatki z wypraw. Pokazuje trudy organizowania takiej wyprawy – i tu naprawdę po raz pierwszy w książce do głosu dochodzą ludzie, a nie góry. Niestety – nie są oni pozytywnymi bohaterami historii, Wanda Rutkiewicz koncentruje się bowiem na nierównej walce z zespołem. Trudy liderowania dla osoby, która woli liczyć tylko na siebie, stanowią wyzwanie, momentami większe niż zdobycie kolejnego szczytu – nie zabraknie zatem w „Na jednej linie” całego zestawu różnorodnych emocji.

Ludzie u Wandy Rutkiewicz zajmują niewiele miejsca. Dobrych kompanów do wspinaczki autorka wymienia bez rozwodzenia się nad ich wartością. Irytujących i wrogo nastawionych charakteryzuje jedynie z konieczności. W zasadzie dłuższe (to jest przeważnie akapitowe) opisy poświęca tylko towarzyszom, którzy w górach zginęli. Obok spraw technicznych – rodzajów wspinania się, sprzętu i wyboru dróg – decyduje się autorka na przedstawianie wpływu tego sportu na życie i zachowanie ludzi. Góry traktuje jako ucieczkę od zwyczajnych trosk i dziwi się czasem, że odniesienie spektakularnego sukcesu nie wpływa na polepszenie stosunków w drużynie. Jest w tym pewna naiwność, jest i płynąca z pasji wiara w odnalezienie antidotum na zło całego świata.

Każdy rozdział stanowi tu odrębną historię, każdy jest zamkniętą całością, czasem minireportażem, czasem fragmentem dziennika. Wszystkie spaja ogromna miłość do gór, zaangażowanie, które przysłania zwykłe, przyziemne sprawy. Można w tej książce prześledzić ładnie zarysowaną ewolucję wspinaczkowej pasji, rosnące wymagania bohaterki wobec siebie i towarzyszy podróży. Z czasem Wanda Rutkiewicz zaczyna skupiać się na nietypowych postawach, wyzwalanych przez ekstremalnie trudne warunki, panujące w górach, próbuje dociec przyczyn niewytłumaczalnej agresji i wciąż zadaje pytanie o granicę ludzkiej wytrzymałości.

Nie jest to książka pogodna, raczej przepełniona swoistą goryczą, zaskoczeniem, że spełnianie marzeń nie zawsze wiąże się tylko z przyjemnością. Nie zmienia to jednak faktu, że „Na jednej linie” to lektura pełna emocji – ciekawa i ważna.

1 komentarz:

  1. Właśnie czytam teraz tę książkę - Twoja recenzja jest świetna: nic dodać, nic ująć!

    OdpowiedzUsuń