* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 15 lipca 2010

Łukasz Libiszewski: Grunwald 1410

Bitwa pod Grunwaldem to jedno z wydarzeń silnie zakorzenionych w świadomości Polaków, to moment historyczny, kształtujący tożsamość narodową i skostniały w kilku zaledwie symbolicznych scenach. Dzięki powtarzanym wciąż przekazom, oryginalnym gestom, które pobudzają wyobraźnię i do dziś inspirują artystów, stała się czymś więcej niż tylko zwykłą datą, nudną kartą podręcznika do historii. Sześćsetlecie bitwy pod Grunwaldem to dobra okazja, by po raz kolejny wspomnieć o jednym z największych starć zbrojnych średniowiecznej Europy. Wydawnictwo Skrzat wypuszcza na rynek kolejną prostą historyjkę dla maluchów, łącząc w jednej publikacji walory edukacyjne, źródło rozrywki i zabawy oraz znakomite ilustracje Kazimierza Wasilewskiego.

Łukasz Libiszewski, autor tego opracowania, skupia się wyłącznie na podręcznikowych wiadomościach, choć wzbogaca obiegową wiedzę o kilka interesujących szczegółów. Stawia na informacje, proste i konkretne, nie próbuje na przykład – choć pewnie mógłby – fabularyzować historii. Przez takie podejście pozycja Skrzata przypomina nieco kioskowe wydawnictwa edukacyjne, jakich sporo ukazywało się w ostatnich latach XX wieku. Mnóstwo danych, podzielonych na malutkie bloki, by łatwiej było przyswajać sobie treści, mnóstwo motywów graficznych, stymulujących wyobraźnię i także wpływających na poprawę jakości zapamiętywania – to wszystko ma sprawić, by wiedza o bitwie pod Grunwaldem na dobre zapadła w pamięć małym odbiorcom.

Sama bitwa została jednak sprowadzona do kilku opisowych zdań, a uwagę od niej odciągają zjawiska „towarzyszące” – dialog związany z przekazaniem królowi Polski dwóch nagich mieczy, upadek chorągwi czy znaki na płaszczach przedstawicieli zakonu krzyżackiego. Czasem ma się wrażenie, że książeczce zabrakło osi spajającej całość – ale to tylko złudzenie, bo przecież Łukasz Libiszewski doskonale zdaje sobie sprawę z wieku czytelników i z faktu, że musi tłumaczyć każdy drobiazg, by informacje o bitwie stały się przejrzyste i łatwe do wchłonięcia przez dzieci. Jednocześnie stawia przez cały czas na atrakcyjne dla maluchów sceny, nie chce zanudzić ich faktografią bez podbudowy sensacyjności czy niezwykłości.

Świadomość wieku odbiorców przejawia się oczywiście w sposobie przedstawiania bitwy pod Grunwaldem. Libiszewski nie sili się na literackość stylu, skoro nie ma zamiaru budować rytmicznej i fabularnej opowieści, a jedynie przekazywać wiadomości w intrygującej oprawie. Nie popełnia za to żadnych błędów stylistycznych, pisze językiem pozbawionym ozdobników, zrozumiałym i neutralnym, a przy tym dostosowanym do targetu. Taki właśnie opis najbardziej pasuje do konwencji, na jaką zdecydował się autor.

Kazimierz Wasilewski – to już nazwisko, które gwarantuje olśniewającą szatę graficzną książek dla maluchów, oczywiście pod warunkiem gustowania w słodkich i starannych baśniowych obrazkach – sprawdził się i tutaj, przy odwzorowywaniu scen batalistycznych czy szczegółów wyposażenia żołnierzy. Jego rysunki na pewno pomogą maluchom w przyswajaniu informacji o wydarzeniach z 1410 roku - zwłaszcza że wydawnictwo przygotowało dla dzieci jeszcze jedną atrakcję: naklejkową uzupełniankę przedstawianych historii.

W skrótowych historyjkach objaśniających świat kilkulatkom Skrzat osiągnął już naprawdę wiele – umiejętność dostosowania tego pomysłu do kolejnych rocznic czy dat jest nie tylko zabiegiem marketingowym, ale i dostrzeżeniem luki na rynku wydawniczym. Jak na razie idea kształcenia przez zabawę w niewielkich książeczkach sprawdza się bez zarzutu.


1 komentarz:

  1. Anonimowy22/7/10 08:38

    Pani Izabelo,
    Prawdę mówiąc pogubiłem się i nie wiem, czy chciała Pani pochwalić czy zganić autora ilustracji. Z jednej strony pisze Pani o olśniewającej grafice ale jednak zastrzega, że tylko dla tych, którzy gustują "w słodkich [...]obrazkach". Zastanawiam się, czy tylko dla mnie określenie "słodki" w tym kontekscie ma wydźwięk pejoratywny, czy zagubiła się Pani we frazeologii.
    Pozdrawiam
    WZ

    OdpowiedzUsuń