* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 6 maja 2010

Joanna Laskowska: Córka i córuchna. Tululu

Skrzat, Kraków 2010.

Kopie baśni

Niby baśnie są wspólnym dobrem, własnością zbiorową i nie mogą być – jeśli płyną z ludowych podań i wierzeń – zawłaszczane i przypisywane do jednego autora, ale w sytuacji, w której powtarza się czyjąś historię pod własnym nazwiskiem i bez jakiegokolwiek sygnału zapożyczenia rodzi się czasem w czytelnikach niesmak.

Skrzat przypomina rozmaite baśnie – w pięknie wydanej serii Joanna Laskowska wprowadza małych odbiorców w świat nieco cepeliowski, świat, który ludzie w moim wieku pamiętać mogą z dobranockowych opowieści o Pyzie czy Filemonie i Bonifacym. Baśniowo-ludowy klimat podsyca zarówno słownictwo jak i siermiężna rzeczywistość przedstawiona w historiach. Egzotyczny obecnie koloryt lokalny w połączeniu z przekładaną na tekst quasi-oralnością (powtórzenia, lekkie rymy od czasu do czasu, proste zdania) miałyby oryginalny posmak, gdyby nie to, że „Córka i córuchna” to wierne powtórzenie bajki z wersji „Dwie Dorotki” Janiny Porazińskiej.

Wdowiec z córką żeni się z wdową z córką. Macocha pozwala swemu dziecku na lenistwo, a pasierbicy każe wykonywać najgorsze zadania. Pewnego dnia dobra dziewczyna wpada do studni, znajduje tam tajemne przejście, a za nim cierpiące istoty – jabłonkę, uginającą się pod ciężarem owoców czy piec pełen chleba. Pomaga im, opiekuje się też napotkaną staruszką – a za dobre serce zostaje nagrodzona. Zła córka podąża tą samą drogą, reagując na wszystkie prośby złością, za co spotyka ją kara. Różnice między wersją Porazińskiej i Laskowskiej są trzy. Pierwsza to tytuł – „Dwie Dorotki” zastąpione zostały „Córką i córuchną”. Imiona bohaterek zmieniła Laskowska na Tereskę i Terenię. Trzecią i ostatnią zmianę stanowią wierszyki – Porazińska poradziła sobie z nimi rewelacyjnie, włączając do tekstu elementy ludowości i niby leśmianowskiej rytmizacji. Laskowska rymuje raczej średnio, a jej rymowanki, delikatnie mówiąc, nie muszą budzić zachwytu – są infantylne, mogłyby imitować ludowość, ale nie o taką ludowość przecież w baśni chodzi.

Przejmując historię, Laskowska nie postarała się o jakiekolwiek modyfikacje. O ile niektóre baśnie funkcjonują w zbiorowej świadomości bez przypisania do autora, o tyle „Dwie Dorotki” są chyba silnie kojarzone z wersją Porazińskiej. Wystarczyłoby chociaż pozastępować zaczarowane elementy innymi, nie oddaliłoby to oczywiście oskarżenia o plagiat, ale wniosłoby powiew świeżości. Laskowska skopiowała przestrzeń, literackie środowisko – konsekwentnie utrzymując bohaterki w rzeczywistości, której współczesne maluchy nie mają prawa znać, skopiowała język – bo wymusiły to poprzednie decyzje. Podpisała się pod tą bajką jak pod swoim dziełem.

Druga, króciutka już historyjka, zamieszczona w tym tomie, to wyrazista opowieść o chlebku, który toczył się drogą i umykał przed zwierzętami, które chciały się nim pożywić – aż wpadł w pułapkę zastawioną przez sprytnego lisa, dał się nabrać na miłe słówka i zginął marnie. „Tululu” nie należy do bajek znanych – za to można przewidzieć jej finał.

Marta Ostrowska dostosowała się z ilustracjami do ogólnego brzmienia obu historii, postawiła na rysunki proste i naiwne w kresce, a przy tym mocno ludowe – chociaż stara się je odrobinę ożywić – i to już będzie nagrodą dla wnikliwych obserwatorów. Ostrowska obrysowuje kontury postaci w ludowych strojach, mężczyźni przypominają tu sarmatów, dziewczyny to wiejskie dziewki – ale dochodzą do tego elementy kolażu, nietypowe i niespodziewane komputerowe wstawki, na przykład w programie graficznym dodana „koronka”, która udaje frywolitkę przy fartuszku. Jest na tych obrazkach dziwna perspektywa, jest i atmosfera staroświeckości, połączona z bajkowością (uśmiechnięte zwierzęta, twarze drzew itp.).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz