* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 14 listopada 2025

Katarzyna Bajerowicz: Fakty i plotki o wróżkach

Nasza Księgarnia, Warszawa 2025.

Przegląd krain

Ponieważ na rynku literatury dla dzieci trwa nieustająca moda na publikacje edukacyjne, przedstawiające wybrane ciekawostki z różnych dziedzin, dobrze przełamać ten schemat i zaoferować maluchom coś dla rozrywki. Katarzyna Bajerowicz wpasowuje się w popularną serię Naszej Księgarni – Fakty i plotki – ale proponuje książkę na własnych zasadach. Przede wszystkim skupia się na ilustracjach bardziej niż na tekście, słowa stanowią tu tylko podpisy, dodatek do obrazków. Poza tym dba o to, żeby prezentować wybrane wytwory fantazji z różnych kultur – nie jest jej celem tworzenie monografii w dziedzinie wróżek, ale inspiracje są tutaj czytelne i przydadzą się dzieciom później. Na razie liczą się historie zamknięte w grafikach – tak, żeby można było samodzielnie na ich podstawie tworzyć własne magiczne fabuły. Wróżek, elfów i innych bajkowych stworzeń jest tu wiele, a Katarzyna Bajerowicz zaludnia kolejne rozkładówki karykaturalnymi golaskami, które dopiero po ozdobieniu mogą zamienić się w „prawdziwe” wróżki – nawet pojawia się takie zadanie dla najmłodszych, którzy będą chcieli dać upust kreatywnym zdolnościom. Wróżki mogą mieszkać w różnych miejscach i odpowiadać za przeróżne działania, mogą używać różnych artefaktów, przechodzić między światami i zajmować się wszystkim, czego tylko zapragną. Mogą się rozmaicie ubierać i psocić – zwłaszcza wtedy, kiedy ich nie widać. Katarzyna Bajerowicz równie dobrze rozumie specyfikę wróżek, jak i istotę wyobraźni maluchów, które te istoty doceniają. Z tego połączenia powstaje książka niezwykła, do oglądania i odkrywania bardziej niż do czytania, a przecież rozwijająca wyobraźnię. Co pewien czas autorka przedstawia dzieciom zadania do wykonania – dzięki temu interaktywna publikacja nie może się zbyt szybko znudzić najmłodszym odbiorcom. Wróżki mają tu swoje charakterki, nie są przesłodzone i męczące pięknością, raczej uwidacznia się w nich skłonność do psot i wybryków. Wiadomo, że z takimi stworzeniami nie sposób się nudzić – a też każdy będzie chciał odkrywać ciekawostki związane z wróżkami. Katarzyna Bajerowicz szuka sobie tematów, które da się przełożyć na pełną ilustracji rozkładówkę, a później wprowadza drobiazgi uruchamiające fantazję dzieci – czasami wykorzystuje nawet absurdalny humor, kiedy sięga po sformułowania i zwroty, które nie kojarzą się z żadnymi konkretami: rozbijanie struktur frazeologicznych pomaga zwrócić uwagę najmłodszych na możliwości kryjące się w języku.

„Fakty i plotki o wróżkach” to duży picture book, bardzo kolorowy – nasycone barwy przyciągają wzrok, a fani Naszej Księgarni na jednej z rozkładówek będą mogli szukać prawdziwych książek z własnej kolekcji – to drobna niespodzianka dla wszystkich tych, którzy cenią sobie dalszy plan i lubią zaskoczenia. Warto prześledzić kolejne ilustracje – nawet nie po to, żeby odkrywać rolę wróżek i zasady ich istnienia w świadomości dzieci, ale po to, żeby rozwijać wyobraźnię i umiejętności narracyjne. Wróżki z tych stron kuszą i urzekają oderwaniem od standardowych zachowań – na pewno są wolne od rutyny codzienności. Ta książka przypadnie do gustu zwłaszcza najmłodszym funkcjonującym na co dzień w świecie wróżek i czarów.

czwartek, 13 listopada 2025

Wauter Mannaert: Jaśmina i ziemniakożercy. Tom 2

Egmont, Świat Komiksu, Warszawa 2025.

Katastrofa

Groza zasygnalizowana w pierwszym tomie tej historii przybiera na sile w tomie drugim (i ostatnim). Starcie Jaśminy z wielkim koncernem spożywczym jest nieuchronne – przede wszystkim dlatego, że dziewczyna nie ma już składników do przyrządzania obiadów dla taty. Ale wydarza się coś jeszcze, coś, co uświadamia społeczeństwu, że nowy gracz na rynku jedzeniowym niekoniecznie ma dobre zamiary. Wszyscy, którzy uwielbiają przekąski serwowane przez bezlitosnego producenta, znienacka zaczynają się zachowywać jak psy – szczekają na listonoszy, gryzą innych i nie przejawiają ludzkich cech, a co najgorsze – nie zdają sobie sprawy ze swojej metamorfozy. Jaśmina jako jedna z nielicznych nie próbuje niezdrowego jedzenia – za to jej tata, który przez ostatnie dni nie mógł się najeść do syta z powodu braków na rynku zdrowej żywności (odcięciu od świeżych warzyw za sprawą wykupienia przez koncern ziemi zaprzyjaźnionych ogrodników), sięga po nowości – i szybko może tego pożałować. Jaśmina musi podjąć radykalne kroki: odwiedza zatem potajemnie sąsiadkę, której działalność może przyczynić się do uratowania świata. Ale owa sąsiadka wyraźnie nie życzy sobie gości, zwłaszcza tych niezapowiedzianych. Jednak tylko ona wie, co zrobić, żeby przywrócić równowagę w codzienności konsumentów.

Wauter Mannaert wykorzystuje lekką formę komiksu, żeby przemycić do świadomości najmłodszych zestaw zagrożeń związanych z uzależniającym, niezdrowym, a przede wszystkim tanim i wszechobecnym jedzeniem. Jaśmina to nastolatka, która uwielbia gotować i robi to tak, że wszyscy tęsknią za jej potrawami – zapachy wabią nawet przechodniów. Nie ma w tym ani żadnego przymusu, ani żadnego poświęcenia: dziewczyna kocha to zajęcie, nawet jeśli początkowo niekoniecznie zdaje sobie sprawę z jego znaczenia dla zdrowia bliskich. Testerem jej kulinarnych poczynań staje się tata oraz jego koledzy z pracy. Jednak kiedy Jaśmina traci dostęp do świeżych dostaw – prawdziwe jedzenie staje się rarytasem, jest bardzo drogie i niemal niedostępne, wypierane z rynku przez dziwaczny produkt – nie może robić tego, co sprawia jej największą radość. Z kolei koncern spożywczy nie przejmuje się ani zdrowiem konsumentów, ani jakością sprzedawanych potraw: ma być tanio, dużo i jak najbardziej uzależniająco. Nie mówi się tu wprost o konkretnym rodzaju jedzenia, chociaż łatwo się domyślić, że to serwowane ma dużo tłuszczu i soli. Jest łatwo dostępne i sprawia, że wszyscy chcą po nie sięgać: najpierw z ciekawości, a później już z niezdrowego nawyku. Skojarzenie z trucizną jest wprowadzane do świadomości czytelników podprogowo, przez charakterystyczne i zbliżone do trupiej czaszki logo producenta – wygląda ono naprawdę złowieszczo i nawet jeśli jest nawiązaniem do pierwszych liter – przekaz jest oczywisty dla wszystkich. Komiks akcji pozwala na poruszanie ważnego społecznie tematu, na przyjrzenie się motywowi zdrowego odżywiania się i dbania o siebie za sprawą rezygnacji z najtańszych, łatwo dostępnych przekąsek. To pogląd, który trzeba zaszczepić już najmłodszym czytelnikom, tak, żeby świadomie wybierali, co znajdzie się w ich żołądkach. Przerysowanie pozwala tutaj na uwypuklenie problemu – a autor odrobinę osłabia humorem tragiczny przekaz. Uzależnienie jest faktem i tylko w komiksie przybiera bajkową i widowiskową zarazem formę – przemianę w psa. W rzeczywistości wcale nie będzie tak zabawnie – i warto, żeby czytelnicy jak najszybciej to pojęli.

środa, 12 listopada 2025

Thiago de Moraes: Atlas wynalazków

Nasza Księgarnia, Warszawa 2025.

Ciekawostki

Thiago de Moraes chce, żeby przy okazji lektury dzieci dowiadywały się różnych rzeczy i żeby znajdowały ciekawostki, które popchną je do dalszych – samodzielnych – poszukiwań. Monumentalny „Atlas wynalazków” to jedna z tych publikacji, które składają się na charakterystyczny cykl – ale funkcjonować mogą samodzielnie – i którą najmłodsi będą długo odkrywać. Tym razem autor przygląda się wynalazkom (i ich autorom), budowlom, dziełom, odkryciom w ramach technologii, oceanicznych głębin, historii i filozofii. Zajmuje się też rozrywką, na przykład sportem czy kuchnią. Wyprawia się w kosmos i ogląda to, czego gołym okiem nie widać. Dwanaście wielkich rozdziałów to dla odbiorców możliwość poznawania ciekawostek, na które normalnie nie mieliby szans wpaść. To zaspokojenie ciekawości i wytężona praca nad docenieniem tego, co warto ocalić przed zapomnieniem. Każdy rozdział składa się z kilku różnych rozkładówek – większość to po prostu krótkie artykuły na wybrany temat, napisane z humorem i atrakcyjnie dla młodych czytelników. Ale za każdym razem autor wprowadza też jedną gigantyczną opowieść rysunkową: tworzy wielki zlepek motywów z danego rozdziału, na przykład kolaż z dzieł (w wersji obrazkowej), albo zestaw budynków. Poszczególne elementy na szczegółowym rysunku opatrzone są numerkami – to odnośniki, na marginesach wokół najważniejszej ilustracji pojawiają się bardzo drobne przypisy – krótkie komentarze przedstawiające wybranych ludzi lub dzieła. I stąd można czerpać inspiracje do dalszych poszukiwań oraz odkryć. Thiago de Moraes wie, jak przyciągnąć uwagę dzieci, wybiera specjalnie konkretne momenty z historii ludzkich dokonań. Eksponuje co bardziej dziwne wynalazki albo nietrafione pomysły (na przykład w dziedzinie medycyny) – chce rozśmieszyć, ale równie często też zaintrygować dzieci, które dzięki temu nie tylko zyskają w miarę szeroką orientację w tym, co człowiek stworzył, ale będą mogły samodzielnie wybrać zestaw własnych zainteresowań.

Jest to książka, której nie da się czytać jak powieści – można za to dowolnie ją odkrywać, we własnym rytmie i zgodnie z własnymi potrzebami. Dzieci same zdecydują, który temat najbardziej je przyciąga, a który można odłożyć na później, sprawdzą po ilustracjach, co wydaje się im najbardziej ciekawe, żeby później doszukiwać się podsumowań i miniopowieści o wybranych dziełach. Ta książka pokazuje ogrom ludzkiej wyobraźni i możliwości – odkryć i przemian czasowych. Nie kojarzy się z rysunkowymi publikacjami, chociaż Thiago de Moraes prezentuje wybitne umiejętności i w tym zakresie. Humor przewija się tu w ilustracjach, chociaż nie zawsze jest możliwe eksponowanie go w każdej informacji. Nie jest to książka, która znudzi: chce się ją po kawałku odkrywać i czerpać przyjemność ze zdobywanych wiadomości. Otwiera najmłodszych na ciekawostki ze świata nauki i sztuki, zachęca do uważnego sprawdzania, kto kryje się za konkretnym wynalazkiem – i jak ten wynalazek zmienia życie całych społeczeństw. To publikacja wartościowa bez żadnych wątpliwości – przyda się dzieciom, które lubią dowiadywać się nowych rzeczy i chcą porządkować swoje otoczenie czy odkrycia. To udana kontynuacja cyklu, który Thiago de Moraes oferuje młodym czytelnikom. A dzięki rozmiarom nie da się jej przeoczyć na ladach księgarskich.

wtorek, 11 listopada 2025

Holly Jackson: Nie całkiem martwa

Must Read, Media Rodzina, Poznań 2025.

Misja

Holly Jackson wie, jak budować napięcie w powieściach sensacyjno-thrillerowych. Nie pierwszy raz na rynku wydawniczym ukazuje się książka, której dramatyczne początki tkwią w obchodach Halloween – dla kogoś świętowanie może zamienić się w koszmar. Ale ta autorka stawia na misję. Oto Jet, młoda kobieta, która została podczas imprezy zaatakowana kilkoma ciosami w tył czaszki, dowiaduje się, że ma bardzo określony termin własnej śmierci: albo zdecyduje się na operację i najprawdopodobniej umrze na stole operacyjnym, albo da sobie jeszcze tydzień życia i zabije ją tętniak, który powstanie w konsekwencji uderzenia. Jet wbrew naciskom ze strony matki postanawia wykorzystać czas, który jej pozostał – i odkryć, kto postanowił pozbawić ją życia. Rzuca się w szaleńczy pościg za (już za chwilę) mordercą, a ponieważ i tak za chwilę umrze, nie ma nic do stracenia i może zrobić absolutnie wszystko. W tym absolutnie wszystkim trochę się Holly Jackson zapomina, bo obdarza swoją bohaterkę niemal supermocami, sprawia, że Jet może dokonywać fizycznych wyczynów na miarę kaskadera – chociaż stopniowo ciało zaczyna jej odmawiać posłuszeństwa. Można jednak przymknąć oko na brak drobnych niedogodności po ciosie zainkasowanym w czaszkę, jeśli akcja rozwija się tak, jak to proponuje autorka.

„Nie całkiem martwa” to niby powieść z dnem kryminalnym: chodzi w końcu o to, żeby wykryć mordercę, a przy okazji powynajdować też rozmaite niesnaski w rodzinie – ale autorka prowadzi ją tak, żeby na plan pierwszy wyszedł niepozorny bohater, chłopak z sąsiedztwa, Billy. Billy jest wrażliwy (nawet za bardzo), delikatny i bojaźliwy. Nikogo by nie skrzywdził, nigdy nie złamałby prawa. Podkochuje się wprawdzie beznadziejnie w Jet, ale na pewno nie zrobi nic, żeby przyjaciółka zwróciła na niego uwagę. I to właśnie ten słodki mały Billy wzywa pomoc, a później przez cały tydzień towarzyszy Jet w jej dążeniu do odkrycia prawdy. Dojrzewa, mężnieje i staje się opoką. Obserwowanie tej postaci stanowi największą przyjemność śledzenia akcji w „Nie całkiem martwej” – i właśnie dla tego rozwoju można wybaczyć scenariuszowe uproszczenia. Dzieje się tu naprawdę dużo, nie wystarczy prześledzić obraz z kamer, to dopiero początek śledztwa i punkt wyjścia do długiego śledztwa – ale wszystkie metody z tradycyjnych kryminałów (choćby włos na miejscu zbrodni) biorą w łeb, tu trzeba ruchu, działania, energii i zdecydowania wszędzie tam, gdzie trzeba się wedrzeć siłą lub podstępem po konieczne informacje. Jet nic już nie przywróci do życia, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ale przez tydzień może się wydarzyć jeszcze bardzo dużo i Holly Jackson to właśnie odbiorcom oferuje.

Najlepiej w tej książce wypada gra na emocjach odbiorców: bohaterka, która jest świadoma swojego bliskiego kresu, może pożegnać się z bliskimi i wyznać im to, co powinni usłyszeć. Zyskuje samoświadomość, której nie miałaby w przypadku zwyczajnej codzienności. Wreszcie poznaje zakres własnych możliwości w dziedzinie dążenia do odkrycia prawdy. „Nie całkiem martwa” to książka, która cechuje się udaną narracją (i sprawnym tłumaczeniem). Jest tu wiele sensacyjności, ale równie wiele silnych uczuć – i poza początkowym przymusowym uzasadnieniem uwolnienia bohaterki (przez skrócenie czasu pozostałego do śmierci) nie razi naiwnością.

poniedziałek, 10 listopada 2025

Sylvanian Families. Księga opowieści. 15 rodzinnych historii

Harperkids, Warszawa 2025.

Słodki świat

Kiedyś dla wrażliwych maluchów były Troskliwe Misie, teraz wyobraźnię podsycają członkowie rodzin z kręgu Sylvanian Families – bohaterów kreskówek z „prawdziwymi” postaciami. Małe figurki pokryte zamszem mają urocze pyszczki i oferują zawsze serdeczność i wsparcie. Oczywiście przeżywają rozmaite przygody, jednak bardziej z zakresu emocji na codziennych spacerach niż szarpiących nerwy (także odbiorców) przeżyć. Tu zawsze wszystko skończy się dobrze i nie będzie zbyt dużo skomplikowanych wyzwań. Chodzi przecież o to, żeby odbiorcy mogli się wyciszyć, odpocząć i przygotować do snu. W tym celu dobrze sprawdzają się pojedyncze opowiadania – tym razem zamknięte w dużym zbiorku „Księga opowieści. 15 rodzinnych historii”. Można zapewnić sobie dwa tygodnie lektur na dobranoc – i spotkań z postaciami, które wszystkie zostały zaprezentowane na początkowych rozkładówkach.

Bohaterów z Sylvanian Families jest bardzo wielu. Kilka różnych rodzin, w których każda postać jest przedstawiona z imienia – być może najmłodsi będą się orientować w tym, kto jest kim, ale w razie czego przyda się zestaw wskazówek z pierwszych stron. Piętnaście rodzin, w których zawsze jest kilku dorosłych i kilkoro dzieci w różnym wieku (od samodzielnych po oseski)… Z jednej strony można się tu posiłkować wyznacznikiem gatunkowym (pandy, myszy, pudle, foki), ale czasami trzeba dodatkowych uwag (Pręgowane Kotki, Śnieżne Króliki albo Króliki z Czekoladowymi Uszkami). W samych opowiadaniach te nazwiska rodowe niekoniecznie wybrzmiewają, ale wszystko staje się jasne dzięki ilustracjom – zdjęcia przedstawiające słodkich bohaterów mówią wszystko, a ponieważ niektóre postacie są ważniejsze niż inne, łatwo będzie dotrzeć do konkretnych rodzin.

I teraz już same historie: w Sylvanian Families króluje rodzinna atmosfera i przygody dostępne wszystkim dzieciom. Tu znajdzie się zabawa w poszukiwanie skarbów, wizyta w wesołym miasteczku, dzielenie się swoimi zainteresowaniami (hobby i codziennymi obowiązkami, które płyną z przyjemności), urządzanie domów i domków, jarmarki, biwaki i wyjścia na lody – wszystko to, co dobrze i przyjemnie się kojarzy. Zdarza się, że bohaterowie wspólnie muszą rozwiązać jakiś problem (na przykład ktoś zgubił cenny dla siebie przedmiot i potrzebuje pomocy w znalezieniu go), często też starsze dzieci wymyślają i organizują rozrywki dla młodszych, żeby nikomu się nie nudziło. Wszyscy dobrze się bawią i miło spędzają razem czas, nie da się tutaj nudzić – a twórcy przy okazji pozwalają zaradzić kłopotom, jakie mogą się pojawić. Nie ma tu wielkich dylematów ani wielkich przykrości, nawet jeśli bohaterowie muszą dostać nauczkę, żeby nie popełniać w przyszłości konkretnych błędów. Ta książka dobrze uspokaja najmłodszych, wycisza ich i zaprasza do krainy, w której rządzą sympatia, serdeczność i wrażliwość. To coś dla maluchów, które nie lubią się bać i nie przepadają za strasznymi historiami, za to chcą spędzać czas z rodzicami i słuchać czytanych przez nich bajek. Można dzięki temu budować więzi rodzinne i podkreślać to, co najważniejsze we wspólnych relacjach.

niedziela, 9 listopada 2025

Weronika Jaczewska: Rzym na chwilę

Wydawnictwo Ale, Warszawa 2025.

Rozwiązanie problemów

To jest naprawdę cudowne w romansach, że ten wyjątkowo przystojny, wyjątkowo bogaty i wyjątkowo wyrozumiały mężczyzna zawsze jest wolny, samotny i nie szuka związków, dzięki czemu można mu niemal od razu wskoczyć do łóżka. To jest naprawdę cudowne w romansach, że ona – pokaleczona, porzucona przez partnera, zdradzona, zrozpaczona i wyłączona z życia na długo, może przyjąć stereotypowo męski punkt widzenia i liczyć tylko i wyłącznie na seks i dobrą zabawę – a dzięki temu znaleźć miłość na całe życie. Weronika Jaczewska dobrze zna mechanizmy romansów oraz powieści erotycznych i pozwala swoim bohaterom na spełnianie marzeń w tym zakresie, w konwencjonalnej fabule, która idealistkom przecież się i tak spodoba.

Ona to Victoria. Pretensjonalne imię nadali jej rodzice dla przełamania codziennej szarzyzny, więcej wyjaśnień nie ma, wprawdzie równie dobrze mogłaby być Anką, ale już Szekspir pisał o znaczeniu nazwy. W tym wypadku Victoria musi się sprawdzić w wielkim świecie, a przynajmniej poza granicami kraju. Z Polski wyrzuca ją na przymusową trzymiesięczną rezydencję we Włoszech szefowa i jednocześnie przyjaciółka: w końcu autorka poczytnych romansów, która przez sytuację osobistą straciła wenę, musi ją jakoś odzyskać, najlepiej u boku gorącego Włocha. Gorący Włoch trafia się niemal od razu, młody, zdolny i ambitny perkusista, który mieszka w sąsiedztwie, idealnie wpasowuje się w obraz przystojniaka na przelotny flirt. A dalej to już wiadomo: od seksu do seksu, z małymi przerwami na poznawanie własnych traum i kręgów znajomych. Trzeba przyznać, że Weronika Jaczewska lawiruje nieźle w tych zakresach, zapomina tylko o tym, że bohaterka coś powinna w przerwach od łóżkowych wyczynów pisać – ale z motywu powieści czyni w zasadzie ramę kompozycyjną, więc da się przeżyć. I tak ważniejsze jest przecież budowanie relacji z kimś, kto do tej relacji pozornie w ogóle się nie nadaje.

„Rzym na chwilę” to książka dla tych czytelniczek, którym niestraszne są koleiny scenariuszowe. Gorącokrwisty Włoch z wielkim – powiedzmy, że talentem – nie jest kobieciarzem, ale biegłym w sztuce uwodzenia kochankiem na stałe. Victoria wie, jak podgrzewać zmysły i atmosferę w sypialni. W grę wchodzą jeszcze wielkie pieniądze i niedowartościowani rodzice (z obu stron), żeby nie było zbyt słodko. Rozrywkowa powieść na szybko daje się nawet polubić – za lekkość mimo naiwnych rozwiązań fabularnych i za opisy fantazji erotycznych, od których nie trzeba z zażenowaniem odwracać wzroku. Świadomość, z jakim gatunkiem ma się tu do czynienia, pozwala przejść przez infantylne elementy fabuły – w końcu to opowieść o wielkiej, przypadkowo znalezionej miłości, która rozwiąże absolutnie wszystkie problemy. Spełnienie marzeń czytelniczek pozbawionych szans na podobne przeżycia w swojej codzienności. Tym Weronika Jaczewska może do siebie przekonywać.

Mrówkacast - odcinek 4

Jak co niedzielę, kolejny odcinek Mrówkacastu:

https://www.youtube.com/watch?v=Vz2O2dfr3KU