* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 20 kwietnia 2016

Mikołaj Golachowski: Czochrałem antarktycznego słonia

Marginesy, Warszawa 2016.

Zimne przygody

Mikołaj Golachowski o przygodach, podróżach badawczych i zwierzętach opowiada jak nikt inny. Obszerny tom „Czochrałem antarktycznego słonia” z komicznie wyszczerzonym tytułowym stworzeniem na zdjęciu z okładki już sugeruje poczucie humoru i dowcipne tony. Dalej jest tylko lepiej. Golachowski najpierw daje się poznać czytelnikom jako zwierzolub – barwnie opowiada o swoich czworonożnych i pierzastych towarzyszach dzieciństwa i młodości. Tu powaga nie ma prawa wstępu. Autor skupia się przede wszystkim na powodach do śmiechu, jest stale zaskakiwany przez pomysłowe stworzenia, podziwia ich spryt i inteligencję, a czasem także bezczelność (jak w przypadku uratowanego wróbla). To rozdział ważny nie tylko dlatego, że zapoznawczy. Najlepiej zachęca czytelników do dalszej lektury i pozwala zaufać autorowi, który uwielbia przyrodę i nie chce, żeby człowiek ją zniszczył.

Golachowski z czasem przechodzi do opowieści o Antarktydzie i wówczas zajmuje się kilkoma tematami badawczych wypraw. Odrobinę przybliża odbiorcom historię odkryć w tej części świata, przywołuje najsłynniejszych uczonych i… ich spory. Oczywiście prezentuje dość szczegółowo kwestię surowych warunków na stacji badawczej: według jego porównania ze stacji kosmicznych bliżej jest do cywilizacji (i najbliższych sklepów) niż z bieguna południowego – tu zestawienie danych robi wrażenie. Nie użala się autor nad sobą, za to w pewnym momencie przechodzi też do tematu innych ludzi – badaczy lub „turystów” szukających egzotycznych wrażeń. Sporo miejsca zajmują obserwacje zwierząt – i tu Golachowski najczęściej powraca do dowcipnego tonu, z którego dał się poznać na początku. Interesują go antarktyczne warunki w niemal każdej dziedzinie życia – pozostaje wciąż zafascynowanym obserwatorem. Wie, jak przekazywać wiedzę, żeby nie brzmieć jak nudny badacz a reporter – przy takim podejściu tom wiele zyskuje, czyta się go z prawdziwą przyjemnością podsycaną równolegle i przez ciekawość, i przez osobowość autora. Golachowski nie dzieli swoich wywodów na część „geograficzną”, „przyrodniczą” czy obyczajową, woli wszystko wymieszać tak, by proporcje były zawsze niespodzianką dla odbiorców. Dlatego też w lekturze żadnego fragmentu nie można pominąć, zawsze może się przerodzić w wielką (lub drobną, za to zgrabnie spuentowaną) przygodę.

„Czochrałem antarktycznego słonia” to publikacja, w której natura jest najważniejsza. Golachowski chce jednak szerzyć świadomość o destrukcyjnych działaniach człowieka nie przez wywody w stylu kaznodziejskim, a przez uchwycenie surowego piękna Antarktyki – które trzeba dla potomnych ocalić. Nie brakuje tu mocnych wrażeń, skoro autor zajmuje się drapieżnikami – ale i sympatycznych scenek, w których zwierzęta okazują się bardziej pomysłowe od badaczy. Zafunduje Golachowski nieco buntu, sam da upust złości na pewne sytuacje i sprawi, że lektura będzie dostarczać czytelnikom silnych przeżyć. Co ciekawe, w opisywaniu roku na stacji badawczej nie ma w ogóle mowy o tematach prywatnych – Golachowski zajmuje się wyłącznie opowiadaniem o zastanej rzeczywistości (ubarwianej pomysłami uczonych, choćby metalową palmą). Niewielu odbiorców przed lekturą spodziewałoby się tak barwnych historii, jednak Mikołaj Golachowski pisze z wyczuleniem na ciekawostki i absurd, a do tego potrafi sprawnie wydobywać puenty z kolejnych doświadczeń.

Ogromny tom czyta się z lekkością. To książka, która równie dobrze sprawdza się jako lektura podróżnicza i edukacyjna, jak i – rozrywkowa. Autor ma swój styl pisania, wie, jak opowiadać, żeby przyciągnąć odbiorców, a do tego każde zdarzenie umie przerobić na zabawną scenkę. Nie proponuje czytelnikom relacji z naukowej wyprawy, daje im obraz pasji, pracy płynącej z odkrycia prawdziwych zainteresowań. Wśród wysypu reportażowych opowieści z podróży i wznowień dawnych książek podróżniczych Golachowski bardzo pozytywnie się wyróżnia. „Czochrałem antarktycznego słonia” to publikacja cenna i dobrze napisana, w sam raz dla poszukiwaczy nowych wrażeń. Golachowski śmieszy do łez i sprawia, że niezbyt znany rejon świata odkrywa część swoich tajemnic. Ale żeby tak napisać książkę, trzeba nie tylko coś przeżyć – trzeba jeszcze umieć prowadzić narrację. Golachowski nie ma z tym najlepszych problemów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz