* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 1 czerwca 2017

Charles M. Schulz: Fistaszki zebrane z gazet codziennych i weekendowych 1981-1982

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Precyzja

Oni są niekwestionowanym fenomenem. Bohaterowie Fistaszków, zwykłe dzieciaki, które często się kłócą, grają w basseball, świętują urodziny Beethovena i kombinują w szkole. Do tego Snoopy, który pisze opowiadania odrzucane przez kolejne redakcje, wciela się w asa lotnictwa z czasów pierwszej wojny światowej, dowodzi ptasią drużyną skautów, irytuje kota z sąsiedztwa albo objaśnia Woodstockowi świat. Drobne, z idealnym wyczuciem puentowane historyjki w najlepszym przekładzie, jaki można sobie wyobrazić (brawa i ukłony dla Michała Rusinka). Nic dziwnego, że raz na pół roku fani Charlesa M. Schulza obchodzą wielkie święto – otrzymują kolejny tom „Fistaszków zebranych”.

Najnowsza część obejmuje stripy z lat 1981 i 1982 i dobrze jest przekonać się, że w codzienności bohaterów zmienia się niewiele. Bez względu na problemy postaci, ich otoczenie dla odbiorców to mała Arkadia, szansa na odpoczynek od przyziemnych spraw i poważnych zmartwień. Fistaszki nie są radosne w sposób beztroski – zostały przepojone filozoficznych smutkiem już na starcie, bywa, że najbliżsi najmocniej ranią (świadomie albo nie), nie próbują pomóc lub naśmiewają się z kogoś za jego plecami. Bywa, że interakcje prowadzą do melancholii (prym wiedzie oczywiście Charlie Brown). Ale prawdziwym wybawieniem jest to, że bohaterowie mogą otwarcie mówić o swoich uczuciach. Irytacja przejdzie po zapadnięciu się w wielką poduchę lub po cmoknięciu w nos, owszem. Ale dzieciaki z „Fistaszków” mogą też wykrzyczeć swój ból, pokłócić się lub coś zniszczyć. Ulgę przyniesie im samo działanie. Sytuacje autor rozładowuje zawsze dzięki puentom. Nawet najbardziej destrukcyjne emocje ostatecznie i tak przegrywają z komizmem sytuacyjnym. Jeśli zastanawiać się, za co kochamy „Fistaszki” to może właśnie za rozbrajanie powagi i stresu dobrym żartem. Naturalnym i pozbawionym prostoty estradowości, starannie dopracowanym i uruchamiającym myślenie. Niby jest tu wejście w zamknięty (choć wzbogacany znów o nowe postacie) dziecięcy świat, niby funkcjonuje pewne odniesienie do rzeczywistości zewnętrznej (choćby w rytmie kalendarza, Schulz nie tworzy komentarzy publicystycznych), a jednak w tych paskach zobaczyć można siebie. W zależności od nastroju – w różnych postaciach.

Siłą tych komiksowych pasków jest ich precyzja przy równoczesnej swobodzie twórczej. Wydaje się, że autor może robić, co tylko chce – i tak znajdzie odpowiedni absurdalny lub właśnie bardzo życiowy komentarz do wydarzeń. Układa jedne historyjki w serie, inne – w całe opowiadania prezentujące rzeczywistość. Zawsze przy tym dba o to, żeby na koniec czterokadrowej (lub – w weekendy – całostronicowej) historyjki pojawiło się zaskoczenie dla odbiorców, motyw, którego się nie spodziewali – czy to graficzny, czy – tekstowy komentarz. Zresztą Tomasz Kołodziejczak, autor wstępu do tego tomu „Fistaszków zebranych”, bardzo ładnie wyjaśnia te mechanizmy.

„Fistaszki zebrane” to lekturowe wytchnienie. Książka, którą trudno odłożyć – i którą równie trudno czytać jednym tchem. Tu każdy strip wymaga chwili refleksji – dla zawartego w nim uniwersalnego i życiowego przesłania, albo chociaż dla rysunkowego kunsztu autora. Ale też każdy wzbudza ciekawość dalszego ciągu, im głębiej wchodzi się w świat tych bohaterów, tym bardziej chce się go poznawać. Dlatego też seria zbierająca wszystkie gazetowe komiksy okazuje się strzałem w dziesiątkę, rozwiązaniem idealnym dla dorosłych – a i dzieci mogą cieszyć się z przygód Snoopy’ego i spółki. „Fistaszki zebrane” to zawsze komiksowy prezent, którego niczym nie można przebić. Pozycja obowiązkowa, ale nie do jednorazowego przeczytania, a do trzymania pod ręką – funkcjonuje jako poprawiacz nastroju i przewodnik po życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz