* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 25 lipca 2013

Joel Bakan: Dzieciństwo w oblężeniu. Łatwy cel dla wielkiego biznesu

Muza, Warszawa 2013.

Dzieci i zagrożenia

Przewartościowania, a może i rewolucji w powszechnych sądach chce dokonać Joel Bakan, kiedy przygląda się dzisiejszemu podejściu do dzieci jako konsumentów. Jego tom „Dzieciństwo w oblężeniu. Łatwy cel dla wielkiego biznesu” to przegląd pułapek czyhających na najmłodszych, a do tego zestaw zagrożeń, z których wielu dorosłych nie zdaje sobie sprawy. Nie chodzi tu o to, by nastraszyć rodziców, ale by uwrażliwić ich na nowe sytuacje i problemy, których dawny świat nie znał. Autor wiele razy w poszukiwaniu niebezpieczeństwo odwołuje się do przykładu własnych dzieci i dzięki uważnym obserwacjom i umiejętności analizowania faktów, może wskazywać realne pułapki oraz mechanizmy, o których nie mówi się głośno. Tu nie ma miejsca na opisywanie nieistotnych drobiazgów, poszczególne przypadki wiążą się często z walką o życie maluchów.

Bakan przygląda się strategiom wielkich firm i ich podejściu do najmłodszych w kontekście nastawienia na biznes i pomnażanie zysków. Z jednej strony ukazuje postępowanie koncernów, z drugiej natomiast sprawdza, co tracą bezbronne dzieci. Wyniki jego badań są szokujące (co dobrze wpływa na samą lekturę, dynamiczną, interesującą i mocno działającą na odbiorców). Autor zastanawia się między innymi nad konsekwencjami wprowadzania do internetu bezdusznych gier, w których chodzi o to, by twórczo zabić lub bezlitośnie poturbować znajomego. Tłumaczy siłę uzależnień od wirtualnych rozrywek (między innymi od portali społecznościowych). Rejestruje zestaw chorób cywilizacyjnych i łatwość przepisywania maluchom leków psychotropowych (bo kuracja bez farmakologii, chociaż możliwa, jest dłuższa i bardziej kosztowna). Pokazuje wpływ zanieczyszczeń środowiska na zdrowie i życie ludzi – ale też mówi o obecności toksycznych środków w przedmiotach codziennego użytku i kosmetykach, dodając do tego przegląd postaw pseudobadaczy – autorów sponsorowanych artykułów, z których nie można dowiedzieć się prawdy o rzeczywistości jak z koszmaru.

Nie chce autor szerzyć paniki ani wprowadzać teorii spiskowych. Zależy mu za to na rozbudzaniu świadomości społecznej, próbuje uwrażliwić czytelników na niektóre zagadnienia – tak, by nie dali się ogłupiać wielkiemu marketingowi i starali się chronić własne dzieci. Pozostaje tylko pytanie, jak taka ochrona miałaby wyglądać. Bakan wskazuje problem, ale nie ma odpowiednich narzędzi do jego rozwiązania: te, którymi dysponuje, są już przebrzmiałe i nie sprawdzą się przy współczesnych wyzwaniach. Autor nie przyznaje się wprawdzie do bezradności, ale cała publikacja bogata w zapadające w pamięć sceny i przerażające obrazy staje się głośnym wołaniem o pomoc i opamiętanie. To sygnał nadchodzącego świata, ale i widmo pokoleniowej przepaści: w końcu narażone na cywilizacyjno-marketingowe niebezpieczeństwa maluchy nie znają innej rzeczywistości i nie są w stanie dostrzec groźnych przemian.

„Dzieciństwo w oblężeniu” biegnie dwutorowo. Bakan proponuje bowiem artykuły i szkice układające się w spójną opowieść i dodatkowo ozdabiane prywatnymi wyznaniami, ale drugą, równie ciekawą opowieść prowadzi w rozbudowanych przypisach: tutaj poszerza się sygnalizowane w artykułach wiadomości, przytacza nowe przykłady i nie traci zaangażowania w walkę o poprawę bytu dzieci. Cała książka – mimo chwilami katastroficznego tonu – okazuje się ważnym głosem w procesie wychowywania młodego pokolenia. A fakt bezradności autora, który zachowuje się jak mentor, chociaż nie znajduje recepty na nieakceptowany stan rzeczy, pozwala jeszcze bardziej angażować się w lekturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz