* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 16 października 2012

Federico Moccia: Mężczyzna, którego nie chciała pokochać

Muza SA, Warszawa 2012.

Romans idealizowany

Do tego, że Federico Moccia jest autorem-idealistą nie trzeba przekonywać żadnej z jego czytelniczek. Ten pisarz sprzedaje marzenia, ubierając je w zgrabną powłokę baśni, odrzuca zwyczaje i konwenanse, pozwala swoim bohaterom realizować najskrytsze fantazje i dawać upust pożądaniu. Niby mógłby być uznany za skandalizującego (czy przesadnie romantycznego), gdyby nie fakt, że w jego fabuły się nie wierzy. Dostarczają rozrywki, czasem i przyjemności lekturowej, przypominają o tym, co daje wolność – ale nie imitują prawdy. Do tego dochodzi jeszcze kwestia temperamentu postaci – oraz podsuwanych im przez autora możliwości realizowania pragnień.

Moccia dał się poznać jako autor tomów dla młodzieży – powieści bardzo rozbudowanych, gęstych od rozmaitych wątków, ale zawsze poruszających kwestię jedynej, prawdziwej i pięknej (A także zmysłowej) miłości. Co ciekawe, w tomie dla dorosłych – „Mężczyzna, którego nie chciała pokochać” – rezygnuje z wielopłaszczyznowości, jakby nie potrzebował już usprawiedliwienia dla odmalowywanych z pasją ekstremalnych uczuć. Usuwa wszelkie przeszkody, by bohaterowie mogli się spotkać – poza barierami tkwiącymi w ich umysłach.

Właściwie „Mężczyzna, którego nie chciała pokochać” to powieść o uwodzeniu. Mężczyzna, który kobiety traktuje przedmiotowo (co, rzecz jasna, ma źródło w traumie z przeszłości), poznaje Sofię, byłą pianistkę i żonę sparaliżowanego człowieka. Sofia nie daje się zdobyć, więc bohater układa coraz bardziej wymyślne plany, by osiągnąć cel. Nic nie stoi mu na przeszkodzie – bez trudu zdobywa informacje o obiekcie pożądania i nie musi liczyć się z kosztami przy tworzeniu niespodzianek dla kobiety. Jest dobrym psychologiem i dokładnie przewiduje, jak zareaguje Sofia.

Na początku Moccia próbuje przeszczepić do tej powieści swoje schematy pisania sprawdzone już we wcześniejszych książkach, jednak w końcu porzuca ten zamiar. Ostatecznie nie musi ukrywać własnych fascynacji ani też przyjemności, jaką sprawia mu pisanie o zbliżeniach bohaterów. Sam szybko orientuje się że wystarczy rozwijać jedną historię – nie powinno się jej natomiast sztucznie spowalniać przez mniej interesujące czy mniej wyraziste motywy poboczne. I tak czytelniczki otrzymują zapis przebiegu niebezpiecznej gry.

Rzuca autor inne światło na damsko-męskie relacje. Katalizatorem historii czyni pożądanie, które czasem próbuje jeszcze definiować jako jedyną prawdziwą i idealizowaną miłość – a jednak baśń dla dorosłych wybrzmiewa inaczej niż baśń dla młodzieży. O ile w tej ostatniej liczy się imitowanie realizmu przy jednoczesnej obietnicy szczęścia, o tyle w „Mężczyźnie…” baśnią staje się nieograniczony dostęp do pieniędzy, którymi można załatwić wszystko.

Moccia, kiedy pisze, rozkoszuje się słowem. Chce, żeby wszystko było luksusowe lub przynajmniej ten luksus imitowało – zwłaszcza gdy opisy dotyczą człowieka, który ma niemal wszystko, czego zapragnie. W tej powieści widać to dokładnie: taki sposób wybrał autor na spowolnienie fabuły. Dzięki temu odejściu od naturalności w języku łatwiej jest zaakceptować opowieść idealizowaną i przesyconą pragnieniami. Przedstawiona zmysłowo, staje się nieco mniej intensywna, przez co nie musi okazywać się własną karykaturą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz